Waleczne z gór – Agata Puścikowska – recenzja książki

Rok wydania – 2021

Autor – Agata Puścikowska

Wydawnictwo – Znak Horyzont

Liczba stron – 368

Tematyka – historie kobiet z gór, które w różny sposób odznaczyły się w czasie II wojny światowej – wiele z nich nie było dotąd znanych szerszemu gronu odbiorców.

Ocena – 7/10

O tym, że z góralkami nie warto zadzierać wie każdy, kto ma choć odrobinę oleju w głowie. Jako że sam pochodzę z gór (tych mniejszych będących bramą do Podhala) mam nieco doświadczeń empirycznych. Nie są one szczególnie przydatne w analizowaniu wojennych historii „dziewczyn z gór”, ale na pewno pozwalają w większym stopniu utożsamiać się z wydarzeniami i miejscami opisywanymi w nowej książce Agaty Puścikowskiej. Być może rzutuje to na mój recenzencki obiektywizm, ale utożsamiać się jest naprawdę łatwo, bo kolejne historie zmuszają do refleksji i są źródłem wielu emocji.

Zacznijmy może od refleksji. W stosunkowo krótkim czasie przeczytałem dwie książki poświęcone stricte kobietom i ich wojennym doświadczeniom. Tuż przed „Walecznymi z gór” zapoznałem się bowiem z biografią Danuty Rossmann, która zapisała piękne karty w warszawskim harcerstwie i Polskim Podziemiu. Już wtedy zwracałem uwagę, że historiografia wojenna zdominowana jest przez męski punkt widzenia. „Waleczne z gór” idą przeciwko wieloletnim trendom, przybliżając nam sylwetki kolejnych kobiet, bez wątpienia bohaterek, choć czasem zasłużonych w zróżnicowany sposób. Jest to ogromny atut opracowania, które przeciera dwa ważne szlaki. Po pierwsze, o góralkach i ich wojennej działalności mówi się w Polsce niewiele. Kluczowe nazwiska są oczywiście znane, ale nie zaistniały w społecznej świadomości na szerszą skalę. Po drugie, nad Podhalem wisi cień Goralenvolk, a tymczasem inne aspekty góralskiej przeszłości także zasługują na upamiętnienie.

Wspomniane emocje to z kolei konsekwencja ogromnego potencjału, który drzemie w samych historiach. Wiele z nich, niestety, kończy się tragicznie. Puścikowska dokonała bardzo dobrej selekcji, wybierając prawdziwe perełki. Nie zabrakło zatem Heleny Marusarzówny i jej kurierskiej służby, ale i Katarzyny Filipek, która życiem zapłaciła za pomoc żydowskiej rodzinie Szternlichtów (to już całkowicie moje strony i sąsiednia Tokarnia w powiecie myślenickim). To tylko dwa z piętnastu wybranych przez Puścikowską przykładów ogromnego poświęcenia i ofiarnej służby – ojczyźnie, ludziom, ideałom. Nie zawsze bohaterstwo wojenne wiązało się bezpośrednio z walką (choć i takie przypadki autorka opisuje). Czasem jeszcze większej odwagi wymagało ciche bohaterstwo, pozostanie człowiekiem, okazanie ludzkich odruchów w stworzonym przez Niemców świecie bólu, cierpienia, poniżenia i upadku moralności.

Na marginesie pojedynczych historii Puścikowska kreśli historię Podhala i okolic czasów okupacji. To także bardzo ciekawe informacje, rzadko spotykane w opracowaniach ogólnych. Sporo miejsca – choć głównie z racji powszechności wykorzystywania hotelu jako więzienia i miejsca kaźni – poświęcono „Palace” w Zakopanem, który nie bez przyczyny nazywano „katownią Podhala”. Dzisiaj mieści się tam Muzeum Walki i Męczeństwa. Poszczególne rozdziały są zróżnicowane, co wynika po części z dostępności źródeł, po części z formy przyjętej przez autorkę. Nie zawsze bowiem w odpowiednim stopniu koncentruje się na głównej bohaterce, nie zawsze jest w stanie oddać złożoność sytuacji, w jakiej znajdowały się opisywane przez nią kobiety. Trzeba docenić jej ogromne zaangażowanie w poszukiwanie materiałów źródłowych, odbyte na miejscu rozmowy ze świadkami zdarzeń, członkami rodzin. Wszystko to w bardzo dobrej, przystępnej formie, choć ogrom cierpienia, jakie stało się udziałem „walecznych” momentami po prostu przytłacza. Nie zmienia to faktu, że po książkę sięgnąłem z zaciekawieniem, a odłożyłem ją z wdzięcznością do autorki, która podołała zadaniu, a przede wszystkim zrealizowała główny cel opracowania, przypominając o wielu zapomnianych bohaterkach, wydobywając ich historie na światło dzienne.

Ocena: