„U-571”

Rok premiery – 2000

Czas trwania – 115 minut

Reżyseria – Jonathan Mostow

Scenariusz – Jonathan Mostow

Zdjęcia – Oliver Wood

Muzyka – Richard Marvin

Tematyka – fikcyjna historia alianckiej operacji przejęcia niemieckiego okrętu podwodnego.

Wyobraźmy sobie, że wykonujemy tajną misję zleconą przez amerykański wywiad. Jest II wojna światowa, Ocean Atlantycki. Wraz z kolegami z zespołu schodzimy na pokład niemieckiej łodzi podwodnej, którą przejmujemy w celu przechwycenia tajnych danych, a przede wszystkim wyjątkowo niebezpiecznej maszyny szyfrującej Enigma. Już w środku U-Boota okazuje się, że sterowanie częścią podwodnej floty Hitlera jest nie tylko trudne, ale i z góry skazane na niepowodzenie. Rozpoczyna się walka o życie. Co bardziej sceptycznym, którzy podobnej sytuacji nie mogą sobie wyobrazić, proponuję przejście do końcowej oceny filmu, ponieważ mogą nabawić się poważnych problemów ze względu na nieuchronne zgrzytanie zębami. Historia U-570, przechwyconego niegdyś przez aliantów tylko odrobinę przypomina to, co zaserwowali nam filmowcy z Jonathanem Mostowem, kręcąc „U-571”. Mimo dobrych chęci i całkiem niezłego wykonania do prawdy historycznej nie zbliżyli się nawet na moment. Co więcej, nie wytrzymali konkurencji z klasykami kina wojennego, które święciły tryumfy kilka lat wcześniej.

Jakoś tak się składa, że ilekroć mamy do czynienia z filmami podobnymi gatunkowo dochodzi do niezdrowej rywalizacji, która szybko szereguje obrazy na zasadzie lepszy-gorszy. Także w tym wypadku nie da się oczywiście uniknąć porównań do wcześniejszej produkcji. „Das Boot” to dzieło kultowe, urzekające nie tylko znakomitymi rozwiązaniami technicznymi, ale i nastrojem, emocjami. „U-571”, mimo iż stanął w szranki do pojedynku, wykorzystując przewagę czasu i rozwiązań technicznych, nie sprostał konkurencji. Niestety, autorzy filmu z 2000 roku nie potrafili poradzić sobie z prawdą historyczną. Historię bohaterskiej załogi możemy oczywiście wsadzić między bajki (mimo iż w jakimś stopniu nawiązuje do prowadzonych przez aliantów operacji), ale od twórców tego typu obrazów wymagać możemy nieco większej dbałości o szczegóły. Niestety, spora część scen wydaje się lekko oderwana od rzeczywistości, co zwalić należy na karb nadmiernego uproszczenia operacji. Sfabularyzowana wersja opowieści historycznej rządzi się swoimi prawami. Podobać się może scena walki prowadzonej przez U-Boot, próby ucieczki i klimat podwodnej wędrówki. Pod tym względem odbiorcy otrzymają sporą dawkę emocji okraszonych niezłą grą aktorską, o czym przyjdzie nam za chwilę powiedzieć. Warto jednak podkreślić, iż w porównaniu do „Das Boot” nie ma mowy o przerażającym, klaustrofobicznym nastroju. Film jest bardziej amerykański niż psychologiczny, co w kontekście wizji dziejów II wojny światowej sugeruje zwiększoną dawkę zadęcia i niepotrzebnie wzniosłych scen.

Do taktu przygrywa oczywiście zgrabnie pomyślana muzyka. Całą ścieżkę dźwiękową, ze szczególnym naciskiem na odgłosy wydawane przez łódź podwodną, rozpatrywać można w kategoriach bardzo dobrej pracy uwypuklającej wątki fabularne. Podkreślić trzeba znakomitą pracę speców od technologii, którzy zgrabnie połączyli wszystko w całość, wciągając nas w świat U-Bootów i podmorskich głębin. Efektowność ujęcia podnosi ogólną ocenę filmu, choć kino wojenne ma w dorobku szereg obrazów bardziej spektakularnych. Komponujące się elementy wprowadzają nastrój emocjonalnej wyprawy, a dzięki szeregowi scen widzowie szybko zaczną się utożsamiać z amerykańską załogą, przeżywając z nią trudy wyprawy i bolesne rozterki.

Nie byłoby to możliwe bez wyrazistych kreacji aktorskich. Jonathan Mostow zaangażował do pracy szereg uznanych odtwórców ról, z których na plan pierwszy wysuwają się Matthew McConaughey jako płk Tyler oraz Bill Paxton, filmowy por. Dahlgren. Aktorzy, nie tylko ci wymienieni z nazwiska, doskonale wykorzystali potencjał drzemiący w scenariuszu pod kątem różnorodności emocjonalnej bohaterów. Zróżnicowanie to uwypukla się w sytuacjach kryzysowych; mamy możliwość obserwowania atmosfery na zagrożonym okręcie podwodnym. Dostrzegalne są wyraziste sylwetki i kontrastujące postawy. Mostow umiejętnie pokierował aktorami, tworząc własną wizję podwodnej żeglugi. Zadanie miał ułatwione, bowiem współtworzył scenariusz „U-571”. W efekcie odmalowane w filmie postacie zapadają w pamięć i współtworzą klimat nerwowego napięcia udzielającego się również widzom.

Dobra gra aktorska, choć bez prawdziwych perełek, to ledwie wstęp do tego, by z filmu zrobić majstersztyk. Mostow miał do dyspozycji niezły scenariusz i ciekawą, zróżnicowaną obsadę, mając do wykorzystania sprzyjającą koniunkturę na filmy wojenne. Niestety, nie powiodła się próba stworzenia kinematograficznego dzieła. „U-571” jest w pewnym stopniu rozczarowaniem, głównie ze względu na nieprawdopodobność historii i oderwanie od rzeczywistych wydarzeń. Sięgnięcie po trudny temat nie umożliwiło reżyserowi odniesienia sukcesu, a „U-571” zamiast przejść do historii filmu szybko poszedł na dno w oceanie wspomnień po świetnym „Das Boot”.

Ocena: