Bodaj najwięcej nieporozumień i kontrowersji wzbudzają dzisiaj stosunki polsko-ukraińskie naznaczone ogromną zbrodnią Ukraińskiej Powstańczej Armii (UPA) na narodzie polskim. Rzeź wołyńska nosząca znamiona ludobójstwa położyła się cieniem na relacji sąsiednich krajów i do dzisiaj wzbudza liczne emocje, zwłaszcza w przypadku rozmijających się interpretacji historyków obu państw.
Trudne sąsiedztwo
Przed II wojną światową znaczna część dzisiejszej Ukrainy wchodziła w skład państwa polskiego. Potężna mniejszość etniczna dążyła do oderwania od Rzeczpospolitej, zgłaszając aspiracje niepodległościowe. Próby uzyskania suwerenności przez Ukraińców były tłumione przez polskie władze, które nierzadko uciekały się do rozwiązań siłowych. Agresja Związku Radzieckiego i okupacja ziem polskich przez Armię Czerwoną zakończyła etap emancypacji Ukrainy, która teraz znalazła się w całości na obszarach Związku Radzieckiego. Ziemie wschodniej Polski weszły w skład Ukraińskiej Socjalistycznej Republiki Radzieckiej. W praktyce Ukraińcy nie mieli większego wpływu na funkcjonowanie federacji, bowiem była ona zarządzana odgórnie przez ośrodek władzy w Moskwie.
Sytuacja zmieniła się diametralnie po rozpoczęciu niemieckiej ofensywy na ZSRR w czerwcu 1941 roku. Ukraińcy uzyskali pozorną niezależność i rozpoczęli formowanie silnych grup zbrojnych, które sprzyjały niemieckiej polityce, a jednocześnie stanowiły zaplecze niepodległościowych organizacji ukraińskich, w tym antypolskiej Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów (OUN). Prym wiodły oddziały OUN-B kierowane przez Stiepana Banderę. Jego zaangażowanie w walkę z Sowietami przyniosło mu na Ukrainie status bohatera narodowego. Niezależnie od metod i form walki postać ta stanowi ważne historyczne dziedzictwo Ukraińców, symbolizując opór stawiany okupantowi oraz niezłomność w próbach odtworzenia niepodległego państwa. Dla Polaków jest jednak utożsamiana przede wszystkim z masowymi mordami ludności cywilnej, do jakich doszło na przedwojennych ziemiach polskich.
Rzeź na polskiej ludności
Latem 1942 roku OUN rozpoczęło przygotowania do sformowania regularnej armii powstańczej. W październiku 1942 roku powstał pierwszy oddział Ukraińskiej Powstańczej Armii (UPA), do którego zaczęły dołączać kolejne grupy w rejonie Polesia i Wołynia. Na początku 1943 roku Ukraińcy rozpoczęli pierwszą wielką akcję wymierzoną w ludność polską. Deklaracja programowa UPA była zbliżona do koncepcji niemieckich nazistów i założeń Holocaustu. W przypadku Ukraińców ofiarami mieli się stać bezbronni Polacy zamieszkujący ziemie Polesia i Wołynia. Od 1943 roku przez ponad rok trwała masowa rzeź ludności polskiej. Na samym Wołyniu co najmniej 60 tys. ludzi zostało zabitych w bestialski sposób. W pozostałych województwach, gdzie w kolejnych miesiącach Ukraińcy kontynuowali czystki etniczne, mogło zginąć jeszcze niemal 50-80 tys. osób (w tym Małopolska, Lubelszczyzna). Dane są przerażające, głównie ze względu na szybkość i zasięg eksterminacji.
Jeszcze bardziej zatrważają relacje dotyczące sposobu przeprowadzania egzekucji na ludności polskiej. Ukraińcy odznaczali się bowiem niezwykłym, nawet jak na standardy II wojny światowej, okrucieństwem i sadyzmem. Relacje świadków, zachowane dowody, ale także wnioski z ekshumacji ofiar jednoznacznie wskazują, iż ukraińskie bojówki stosowały wymyślne metody tortur urągające wszelkim standardom prowadzenia jakichkolwiek działań wojennych. Mordowanym Polakom ucinano kończyny, wydłubywano oczy, rozpruwano wnętrzności. Okrutni kaci nie przebierali w środkach, stosując terror na masową, niespotykaną dotychczas skalę. Szczególnie popularną formą uśmiercania ludności były podpalenia budynków (w tym kościołów), w których tłoczono mieszkańców danej wsi.
11 lipca 1943 roku nie bez przyczyny został nazwany „Krwawą Niedzielą”. W tym dniu spacyfikowanych zostało blisko 100 miejscowości. Wiele z nich zrównano z ziemią, ludność wybito całkowicie, a w atakach brali udział ukraińscy chłopi wyposażeni w przyrządy codziennego użytku, które można było wykorzystać w walce – piły, kosy, siekiery, widły, grabie. Naprędce organizowane oddziały polskiej samoobrony nie były w stanie efektywnie przeciwdziałać przeważającemu przeciwnikowi, zwłaszcza gdy ten atakował z zaskoczenia. Eksterminacja ludności polskiej na Wołyniu została zastopowana w pierwszej połowie 1944 roku. Głównym powodem było wyniszczenie znacznej części elementu polskiego. Dodatkowo ciężar działań zbrojnych w wojnie niemiecko-radzieckiej przesunął się na zachód, a Polskie Podziemie coraz skuteczniej przeciwdziałało napadom ukraińskich band, w czym prym wiodły oddziały Armii Krajowej. Łącznie funkcjonowało w tym rejonie 9 silnych grup, które na wiosnę 1944 roku zostały zebrane w 27. Wołyńską Dywizję Piechoty i uczestniczyły aktywnie w Akcji „Burza” polegającej na wyzwoleniu tych ziem przed wkroczeniem Armii Czerwonej. Polacy uczestniczyli też w akcjach odwetowych na Ukraińcach. Pracownik Instytut Pamięci Narodowej Grzegorz Motyka zauważa: „W latach 1943-1948, a więc w całym okresie zbrojnego konfliktu polsko-ukraińskiego, z rąk polskich zginęło 15-20 tys. Ukraińców”, z czego znaczna część ofiar dotyczyła ludności cywilnej.
Największą winą za zbrodnie ukraińskie należy obarczyć bezpośrednich wykonawców akcji pacyfikacyjnych. Winę ponoszą także wysocy dygnitarze obydwu organizacji, w tym dowodzący poszczególnymi oddziałami. Wśród inspiratorów akcji wymienia się chociażby Romana Szuchewycza, Petro Olijnyka, Dmytro Klaczkiwskiego, Wasyla Iwachowa i Iwana Łytwynczuka. Po latach szczególnie bulwersujący wydaje się fakt, iż niepodległe państwo ukraińskie utworzone po upadku Związku Radzieckiego nie potrafiło potępić antypolskich działań ludzi takich jak Szuchewycz i Klaczkiwski, a w wielu miejscach są oni traktowani jak bohaterowie, którym stawia się pomniki. Tego typu gesty są w Polsce słusznie odbierane jako przejawy wrogości oraz próby rozdrapywania niezabliźnionych wciąż ran.
Bolesna pamięć
Po zakończeniu II wojny światowej komunistyczne władze silnie przeciwdziałały UPA, starając się zlikwidować ukraiński element nacjonalistyczny. UPA uważano za organizację wywrotową, która zagrażała jedności Związku Sowieckiego, także na ziemiach polskich. W latach 1947-1950 przeprowadzono akcję „Wisła”, której głównym celem było zniszczenie OUN i UPA przy jednoczesnym masowym przesiedleniu ludności ukraińskiej, łemkowskiej, białoruskiej z obszarów Polski wschodniej i południowo-wschodniej (głównie Lubelszczyzna) na tzw. Ziemie Odzyskane, a więc terytoria odebrane Niemcom po II wojnie światowej. W okresie III RP akcja „Wisła” została wielokrotnie potępiona jako przejaw funkcjonowania totalitarnego państwa. Za jej przeprowadzenie przepraszał m.in. prezydent Polski Aleksander Kwaśniewski.
Strona polska stara się dziś podtrzymywać pamięć o ofiarach rzezi wołyńskiej, przypominając o morderstwach niewinnych Polaków, którzy stali się ofiarami bezwzględnej, ludobójczej polityki ukraińskich bojówek. W czasie eksterminacji fizycznie unicestwiono setki tysięcy Polaków, a wraz z nimi zniszczono wiele wieków polskiej kultury budowanej na Kresach. Destrukcji uległy także więzi, które łączyły Polaków i Ukraińców zamieszkujących te tereny od kilkuset lat. Dobrosąsiedzkie stosunki miały nie wrócić już nigdy. Pamięć o bolesnych wydarzeniach jest jednym z obowiązków obydwu krajów – dzisiaj już wolnych, niepodległych, realizujących plan odbudowy przyjacielskich relacji w duchu solidarności i przebaczenia. Okropieństwa wojny nie powinny stanowić rozgrzeszenia dla bestialskich mordów dokonanych na niewinnych ludziach. Stąd też przebaczenie nie może być oparte na próbach racjonalizowania eksterminacji Polaków, bo dla takiej zwyczajnie nie ma usprawiedliwienia, ale musi uwzględniać wspólne gesty i chęć współpracy, by podobne tragedie nie wydarzyły się w przyszłości.
Zdjęcie tytułowe: Rzeź wołyńska – zbrodnia w Lipnikach. Zdjęcie za: Wikipedia/domena publiczna.