W tajnej służbie II Rzeczypospolitej, t. 3 i 4 – Krzysztof Goluch – recenzja książek

Tytuł – W tajnej służbie II Rzeczpospolitej (t. 3 „Zdrajca” i t. 4 „Fortel”)

Rok wydania – 2022

Autor – Krzysztof Goluch

Wydawnictwo – Novae Res

Liczba stron – 338 i 390

Tematyka – powieść szpiegowska osadzona w realiach II Rzeczpospolitej – tom trzeci i czwarty są kontynuacją trzymającej w napięciu serii łączącej prawdziwe wydarzenia z dobrze pomyślaną intrygą, w której pierwsze skrzypce gra wywiad.

Ocena – 7,5/10

Szybciej, niż mogliśmy się spodziewać, wracamy do lektury „W tajnej służbie II Rzeczypospolitej”. Na przestrzeni kilku miesięcy Krzysztof Goluch i Wydawnictwo Novae Res wypuścili aż cztery tomy historycznej serii osadzonej w realiach odradzającej się po I wojnie światowej Polski. Targanej konfliktami, kryzysami społecznymi i gospodarczymi, ale przepełnionej euforią dopiero co odzyskanej wolności. Cała ta atmosfera – niepokój i nadzieja, zagrożenie i praca na rzecz przyszłości, polityczne spory i rodzące się przyjaźnie – znajduje odzwierciedlenie w czterech tomach powieści Golucha. Autor dobrze oddał klimat tamtych dni, pokazując, iż jest zdolnym analitykiem i obserwatorem życia społecznego, nawet gdy robi to w perspektywie historycznej, a więc nie jako uczestnik zdarzeń. To niewątpliwie spora sztuka i, o tym jestem przekonany, ta umiejętność przyda się mu jeszcze niejednokrotnie w dobrze zapowiadającej się karierze pisarskiej, która w przyszłości niekoniecznie musi być związana wyłącznie z powieścią historyczną, zwłaszcza że na drodze do jej napisania musiał wykonać solidną pracę na źródłach.

Ale póki co oceniamy go za powieść. A w powieści, jakakolwiek by nie była, chodzi głównie o fabułę. Czy Goluch i tutaj staje na wysokości zadania? Zazwyczaj tak. Trzeci i czwarty tom nie odstają poziomem od dwóch pierwszych części serii. Autor miał spójny pomysł na całość, który konsekwentnie realizował na przestrzeni czterech książek, nawet jeśli nieco dostosowywał styl pisarski do poruszanych tematów i inaczej rozkładał akcenty. Dla przypomnienia, całość zasadza się na idei połączenia prawdziwych wydarzeń historycznych z political fiction, w której najważniejsze są intrygi i wojny wywiadów – polskiego, sowieckiego i niemieckiego. Jest też i love story, może niekoniecznie ambitne i porywające (na Jamesa Bonda i jego podboje miłosne nie ma co liczyć), ale musi wystarczyć. Nadal uważam, że Wiktor, którego początkowo brałem za absolutnie głównego bohatera (teraz już pewien nie jestem) jest jakiś taki niewydarzony, ale może się nieco „ogarnie”, zyska na pewności siebie i będziemy mogli z optymizmem patrzeć na jego losy w przyszłości. Choć, znowu, końcówka trzeciego tomu, sprawa na ostrzu noża z Lucyną, strzelanina, a ten płacze ze wzruszenia. W „Fortelu” za to znika kompletnie. Nie jest to zatem materiał na bohatera.

Trzeci tom koncentruje się wokół walk politycznych o Śląsk i podwójnej love story (swoją drogą, Golucha mocno ciągnie do klimatów romantycznych, bo przemyca je nieustannie), czwarty – przełomu intelektualnego po stronie Niemców, tropienia kreta po polskiej i narastającej konfrontacji polsko-bolszewickiej. Powieść trzymała mnie w napięciu umiarkowanie, ale mimo tego oczekiwałem rozstrzygnięć, co zdecydowanie dobrze świadczy o autorze. Przy czym dwa kolejne recenzowane tomy uważam za mocno przegadane. Zwłaszcza że po dwóch pierwszych częściach, w których historia rozkręcała się, a czytelnik poznawał postacie, wynotowując ich cechy charakterystyczne, teraz wróciłem do nich jak do starych znajomych i miałem nadzieję na wyraźny przełom. Ten, w moim odczuciu, jeszcze nie nastąpił.

Wciąż uważam, że niektórzy z bohaterów są wyjątkowo płytcy, jakby autor nie chciał tworzyć szczególnej psychologicznej głębi, a raczej skoncentrował się na opisach rzeczywistości, w czym ewidentnie czuje się najlepiej. Generalnie opisy – nawet jeśli czasem przegadane – są mocną stroną Golucha. Czasem ponosi go nieco fantazja i kwiecistość języka, ale nie wpływa to niekorzystnie na narrację w ogólnym rozrachunku. Dialogi stoją na wysokim poziomie. Znowu warto docenić ich stylizowanie na język epoki, choć mam małą wątpliwość przy okazji rozmów Wieniawy-Długoszowskiego z kobietami. Myślę, że oryginał nie zwracałby się do nowo poznanych pań per „ty”, a już na pewno nie w drugiej osobie liczby pojedynczej (trzecia – owszem, druga liczby mnogiej – również). Choć może to ja mam za daleko posunięte wyobrażenie słynnej kultury osobistej oficerów II RP. Można mieć też pewne zastrzeżenia do niekonsekwencji stylistycznej. Narrator zazwyczaj mówi normalnie, językiem współczesnym. Ale zdarzają się mu również momenty udziwnień stylistycznych, głównie w szyku zdania, co znowu ma przypominać czasy II RP. Wydaje mi się, że wskazana byłaby większa jednolitość.

Zainteresowania pisarskie autora nie oznaczają, że przymioty bohaterów nie odgrywają w tej serii żadnej roli. Po prostu Goluch nie wykreował postaci, które mają zadatki na coś więcej niż tylko czytelniczy epizod (a może tylko ja miałem problemy z identyfikacją?). No, może poza wspomnianym Wieniawą, ale ten to akurat historyczny klasyk i ze świecą szukać kogoś, kto by go nie lubił. Czy to problem? W produkcji rozpisanej na wiele odcinków sprawa problematyczna i na pewno punkt do przemyśleń na przyszłość. Czytelnicy lubią się kimś identyfikować, lubią bohaterów. W „Czerwonej zemście” było więcej charakteru, „mięsa”, a to oznacza, że autor potrafi. W połowie czwartego tomu zorientowałem się, że zaczynam kibicować Johannowi Wolfowi, głównie ze względu na słabość Wiktora.

Im bardziej zbliżamy się do zakończenia czwartego tomu, tym mniej mamy… Wiktora. To delikatne zaskoczenie, bo spodziewałem się, że tendencja będzie odwrotna i Wiktor zdominuje narrację. Kwestii rodzinno-społecznych jest w „Zdradzie” i „Fortelu” nieco więcej niż w „Operacji berlińskiej” i „Napadzie”. Ma to swoje dobre i złe strony, choć momentami negatywnie wpływa na narrację. Ogólnie znowu podkreśla dobre czucie przez autora historycznych realiów. Generalnie warto odnotować, jaką robotę Goluch musiał wykonać i z zapoznawaniem się ze specyfiką tamtych czasów, i z kwestiami lingwistycznymi. W posłowiu zaznaczył zresztą, że chciał dać czytelnikowi spojrzenie na epokę. Przenieść go do tamtych dni. To udało się mu znakomicie i poczytuję to jako jeden z największych atutów jego książek.

Interesujące, że Goluch zapowiada kontynuację serii. To dla mnie kompletne zaskoczenie, gdyż początkowo miała być rozplanowana na cztery tomy. Cóż, pola do popisu jest sporo, gdyż „tajna służba II Rzeczypospolitej” mogła śmiało trwać do 1939 roku. Patrząc na potencjał pisarski Golucha i jego zamiłowanie do historii, jestem pewien, że pomysłów mu nie zabraknie. Mam jednak nadzieję, iż doda całości nieco więcej dynamiki, że kolejne tomy faktycznie będą się zasadzać na solidnej wojnie wywiadów, a przez to trzymać w większym napięciu. W końcu chodzi o powieść!

Ocena: – 7,5/10