Przechytrzyć śmierć – Marek Wyszomirski-Werbart – recenzja książki

Tytuł – Przechytrzyć śmierć, t.1 i t.2

Rok wydania – 2022

Autor – Marek Wyszomirski-Werbart

Wydawnictwo – Novae Res

Liczba stron – 649 i 557

Tematyka – częściowo oparta na faktach, trzymająca w napięciu powieść o losach polskich agentek wywiadu służących w okresie II wojny światowej.

Ocena – 7,5/10

Wydawnictwo Novae Res regularnie funduje czytelnikom powieści historyczne osadzone w realiach II wojny światowej. Kilka z nich mieliśmy już okazję recenzować na naszych łamach – było i ciekawie, i z potencjałem. „Przechytrzyć śmierć” niewątpliwie wpisuje się w te standardy. Atrakcyjny temat łączy się z bardzo dobrym stylem autora, tworząc trzymającą w napięciu opowieść o niezwykłych kobietach – szkoda, że częściowo anonimowych. Mimo iż książka jest oparta na faktach, trudno zweryfikować, do jakiego stopnia wiernie trzyma się historii.

Marek Wyszomirski-Werbart nie jest debiutantem, ale o pozycję na rynku póki co walczy. W moim odczuciu ma potencjał, by w niedługiej perspektywie przyciągnąć większe grono czytelników spragnionych mądrego, nieprzesadzonego połączenia historii z sensacją. Chyba właśnie tak opisałbym oba tomy „Przechytrzyć śmierć”. Nieprzesadzone, ale wciąż trzymające w napięciu. Nie trzeba strzelanin i wybuchów, by było interesująco, nawet mimo kilkuset stron lektury, w którą trzeba przecież wpleść odpowiednie tło historyczne.

„Przechytrzyć śmierć” to oparta na faktach historia dwóch alianckich agentek, z którymi przemierzamy Europę, wymykając się kolejnym niebezpieczeństwom i poznając kluczowe dla ówczesnego (drugowojennego) wywiadu postaci. Nie zabraknie tematów rodzimych – tatrzańskich kurierów, Stanisława Marusarza czy Krystyny Skarbek. Każdy ma do odegrania pewną rolę, ilustrując przy okazji złożoność pracy agentów, dla których pozyskiwanie informacji było równie ważne co bezpieczne przerzuty przez granicę. Smaczku całej historii dodaje fakt, że pod wieloma względami jest ona prawdziwa. Nie zrodziła się wyłącznie w fantazji autora; ten bazował na oryginalnych wspomnieniach swojej „tajemniczej rozmówczyni ze Szwecji” oraz sporej liczbie dokumentów źródłowych. Autor korzystał z nich z wyczuciem i starał się dbać o odzwierciedlenie realiów. I tutaj mała uwaga dotycząca przypisów. Nawet jeśli nie grają one pierwszorzędnej roli, ich wyrzucenie na koniec książki jest po prostu zaprzepaszczeniem znacznej części pracy wykonanej przez autora – trzeba mieć naprawdę ogrom samozaparcia, by szukać odnośników.

Oczywiście, w wielu wypadkach trudno jest zweryfikować rzeczywisty przebieg zdarzeń, a Wyszomirski-Werbart musiał sfabularyzować sporo wątków. To normalne, nie ma co narzekać, w końcu mamy do czynienia z powieścią historyczną. Pamiętajmy jednak, że ambicją autora nie było stworzenie zmyślonej historii w stylu bondowskim (choć, jeśli wierzyć niektórym historykom, kultowy 007 mógł mieć pierwowzór właśnie w alianckiej agentce), która miałaby epatować hollywoodzkim rozmachem, ale odwzorowanie realiów w celu zwrócenia uwagi na problematykę służby alianckich agentek w czasie II wojny światowej, a jednocześnie zaprezentowanie czytelnikom wciągającej, trzymającej w napięciu opowieści. Wyszło mu to naprawdę dobrze, także pod względem budowania świadomości odbiorców. Skarbek to przecież tylko jedno nazwisko – jej podobnych bohaterek alianckiego wywiadu było multum, a w większości wypadków ich historie pozostają nieodkryte bądź znane jedynie wąskiemu gronu pasjonatów.

„Przechytrzyć śmierć” to powieść stojąca na wysokim poziomie, nawet jeśli nie ma potencjału na stanie się klasykiem gatunku. Jest wystarczająco solidna, by zapewnić odbiorcy kilka godzin rozrywki i przyjemności z czytania. Dodatkowym atutem jest osadzenie historii w realiach, które same w sobie muszą emocjonować. Świadomość okoliczności, w jakich przyszło działać głównym bohater(k)om, powinna podbić poziom dramatyzmu kolejnych scen i dialogów. Tu nie trzeba fajerwerków, wystarczą nam kulisy pracy wywiadu – szkolenia SOE, wspomniane przerzuty, szmuglowanie dokumentów i błyskotliwe pomysły pozwalające wymknąć się Niemcom. Takie scenariusze pisało samo życie. Wyszomirski-Werbart, co zresztą sam podkreśla, chciał w pewien sposób przypomnieć o wysiłku grupy bohaterskich kobiet, które służyły w alianckim wywiadzie. I tutaj kolejny plus, bo w zdominowanej przez mężczyzn historiografii wyraziste postacie kobiece są niezwykle potrzebne. Podtytuł książki mówi sam za siebie.

Ocena – 7,5/10