Gdy 22 czerwca 1941 roku ruszyła niemiecka ofensywa przeciwko Związkowi Radzieckiemu, cały świat wstrzymał oddech. Tego zresztą oczekiwał Adolf Hitler, który zdawał sobie sprawę, iż jest to wydarzenie przełomowe w dziejach II wojny światowej. Kampania radziecka miała być największym z przedsięwzięć, które dotychczas były udziałem jego niepokonanej armii. Po zaborze ponad połowy Europy teraz rozpoczął krucjatę, kierując swoje wojska przeciwko dotychczasowemu sojusznikowi. Józef Stalin, dyktator sowiecki, mimo iż co i rusz otrzymywał niepokojące informacje od swoich agentów, nie dał posłuchu plotkom o przygotowaniach III Rzeszy do wojny. Głównie z tego powodu Armia Czerwona nie była gotowa do odparcia zaskakującego natarcia i nie była w stanie stawić oporu w czasie pierwszych tygodni walk. Wydawało się, iż prące przed siebie jednostki niemieckie są na najlepszej drodze do całkowitego pobicia przeciwnika. W planach Hitlera priorytetem było otwarcie drogi na Moskwę i zdobycie stolicy Związku Radzieckiego. Zadanie to przydzielono Grupie Armii „Środek”, która posuwała się w centrum ugrupowania niemieckiego, mając po swojej lewej stronie Grupę Armii „Północ”, a na prawej flance Grupę Armii „Południe”. Według pierwotnych zamierzeń siły radzieckie miały zostać rozbite w trakcie pierwszych dwóch tygodni walk, a armia niemiecka winna realizować założenia wojny błyskawicznej, Blitzkriegu, która w dużym stopniu przyczyniła się do zwycięstwa w kampanii wrześniowej, a następnie w kampanii norweskiej i francuskiej. Rozległe tereny radzieckie wymagały ogromnej prędkości w przemieszczaniu się jednostek agresora, jeśli ten chciał szybko dotrzeć do Moskwy i zdobyć miasto jeszcze przed rosyjską zimą, która w przeszłości krzyżowała plany najwybitniejszych jednostek próbujących podbić carską metropolię. Hitlera i jego żołnierzy naglił zatem czas i bezkres rosyjskich ziem. Wehrmacht musiał się spieszyć, jeśli chciał osiągnąć sukces w warunkach sprzyjających ofensywie. Historia bowiem pokazała, iż nawet najlepsze wojska mogą nie poradzić sobie z niesprzyjającą aurą.
W składzie Grupy Armii „Środek” feldmarsz. Fedora von Bocka działać miała 9. Armia gen. Straussa, nieco bardziej na południe poruszały się 3. Grupa Pancerna gen. Hermanna Hotha i 2. Grupa Pancerna gen. Heinza Guderiana i wreszcie lewe skrzydło stanowiła 4. Armia gen. Günthera von Kluge. Stosunkowo największą wartość bojową przedstawiały obie grupy pancerne, wiedzione do boju przez doświadczonych i utalentowanych dowódców, którzy szybko pokazali swoje umiejętności na froncie wschodnim. Wsparcie Grupie Armii „Środek” zapewniała 2. Flota Powietrzna gen. Alberta Kesselringa. Natychmiast po rozpoczęciu działań zbrojnych rozgorzały zacięte walki pomiędzy ugrupowaniem niemieckim a sowieckimi armiami, które broniły rejonu od Wilna po Brześć (głównie 3., 4., 10. i 11. Armia). Plan niemiecki zakładał wdarcie się pancernym klinem w siły Armii Czerwonej i okrążenie największego miasta tego rejonu, Mińska. Udany manewr 3. i 2. Grupy Pancernej zapewnił Niemcom powodzenie i już po pięciu dniach ofensywy doszło do połączenia obu jednostek w rejonie Mińska. Sukcesy odnosiło także lotnictwo, które niszczyło maszyny wroga jeszcze na ziemi. Już 29 czerwca upadł Mińsk, a w kotle stopniowo wyniszczano siły radzieckich 3. i 10. Armii. Front Wschodni marsz. Timoszenko poniósł ogromne straty, które po upadku Mińska szacowano na 300 tys. wziętych do niewoli żołnierzy sowieckich. Mimo iż porażka była spektakularna, Armia Czerwona zdołała wyprowadzić z okrążenia sporą ilość żołnierzy, co pozwoliło na odtworzenie przynajmniej części jednostek na drodze do Moskwy. A do tej było jeszcze blisko 700 kilometrów, choć zdumiewa fakt, iż w ciągu zaledwie tygodnia działań wojska pancerne Guderiana i Hotha przebyły ponad 300 kilometrów w marszu do radzieckiej stolicy. Nie był to koniec tryumfalnego pochodu Grupy Armii „Środek”. W pierwszym tygodniu lipca siły Armii Czerwonej prowadziły aktywne działania defensywne, nierzadko przechodząc od kontrataków w rejonie rzeki Berezyna. Doszło nawet do efektownych starć pancernych, gdy na pozycje 3. Grupy Pancernej dowództwo radzieckie rzuciło blisko 700 czołgów. Dopiero około 10 lipca Niemcy ponownie przełamali linie przeciwnika, a dokonany wyłom pozwolił im na sforsowanie linii Dniepru w dniu 12 lipca. To umożliwiło im wyjście na rubież Mohylewa i Witebska. Oba miasta zostały zdobyte, jednakże przed niemieckim ugrupowaniem pozostawał Smoleńsk. Jednostki pancerne Grupy Armii „Środek” po raz kolejny wykonały ten sam manewr okrążający – od północy do miasta zbliżała się 3. Grupa Pancerna, od południa nadciągały czołgi Guderiana. W rejonie Smoleńska znajdowała się w tym czasie głównie 16. Armia, do której dołączyła następnie 20. Armia. Nieco bardziej na północ operowała dopiero co sformowana 19. Armia. W połowie lipca wojska Guderiana dokonały sprawnego okrążenia Smoleńska, jednak pancerne kleszcze nie zostały domknięte. 3. Grupa Pancerna napotkała problemy w marszu od Witebska i dopiero 26 lipca Hothowi udało się podciągnąć szpicę swoich wojsk i dobić do sił 2. Grupy Pancernej. W tym czasie z kotła zdołała uciec spora część żołnierzy 19. Armii. Bitwa o Smoleńsk trwała w zasadzie do 9 sierpnia, kiedy to jednostki 16. i 20. Armii skapitulowały, a blisko 300 tys. żołnierzy powędrowało do niemieckiej niewoli. Dodatkowo Niemcy uzyskali 3205 czołgów, 3120 dział i 1098 samolotów. W ciągu kolejnych dwóch tygodni 2. Grupa Pancerna kierowała się w rejon Homla, gdzie starano się zamknąć drogę ucieczki części sił Frontu Zachodniego. Jak zatem widzimy, na chwilę zaniechano głównego kierunku uderzenia, oddelegowując Guderiana na południe. Do początku września wytworzona została zatem sytuacja, w której front niemiecko-radziecki przebiegał od Leningradu na północy, poprzez Smoleńsk, nieco na wschód od Homla aż po Dniepropietrowsk i wybrzeża Morza Azowskiego. Sytuacja strategiczna do natarcia na Moskwę była korzystna, a od Smoleńska do stolicy Związku Radzieckiego dzieliło żołnierzy Wehrmachtu ponad 300 kilometrów, co nie było odległością dużą, zważywszy na ich sukcesy z pierwszych dni kampanii radzieckiej. Zarówno Stalin, jak i Hitler zdawali sobie sprawę z tego, iż czeka ich kluczowy bój, a zwycięzca walk o Moskwę może okazać się tryumfatorem ogółu działań na wschodzie. We wrześniu w rejonie Smoleńska siły Armii Czerwonej próbowały zmienić niekorzystny status quo, wdając się w uciążliwe walki, które przeciągnęły się do końca miesiąca. Bezskutecznie, bowiem niemieckie linie były niezagrożone, a nieprzyjaciel szykował się do końcowej fazy operacji Grupy Armii „Środek”.
Niemal od początku konfliktu niemiecko-radzieckiego z Moskwie zdawano sobie sprawę, iż sytuacja nie rozwija się po myśli Sowietów. Dyktator radziecki, Józef Stalin, 3 lipca ogłosił Wielką Wojnę Ojczyźnianą i stał się głównym przywódcą narodu radzieckiego w tych trudnych chwilach. Jego drastyczne rozkazy, zakazujące wycofywania oraz niezłomna wola walki i charyzmatyczny charakter, stanowiły o sile Armii Czerwonej, choć i Stalin miewał chwilę zwątpienia, gdy wydawało mu się, iż wszystko jest już stracone. 24 czerwca po raz pierwszy odezwała się moskiewska artyleria przeciwlotnicza. Strzelano na ślepo, a władze stwierdziły, iż były to ćwiczenia przygotowujące do ewentualnego ataku. Blisko 80 tys. dział rozmieszczono w najbliższym otoczeniu stolicy. Dodatkowo otoczono je kordonem reflektorów. Ludność pomagała w fortyfikowaniu miasta i ochoczo wstępowała w szeregi Armii Czerwonej. Apel władz przyniósł spodziewane skutki. Zresztą, moskwianie słuchali także innych wytycznych, respektując postanowienia o zaciemnieniu miasta na okres wojny czy schodzeniu do schronów w wypadku ataku lotniczego. Samoloty niemieckie od początku lipca coraz częściej zapędzały się nad Moskwę. Właściwie dopiero 22 lipca stolica Związku Radzieckiego została po raz pierwszy solidnie zbombardowana, co było efektem nowej dyrektywy nr 3 wydanej przez Hitlera. W myśl dokumentu Moskwa miała zostać zrównana z ziemią, a siły Luftwaffe konsekwentnie realizowały założenia swojego wodza. Dowództwo obrony miasta natychmiast zameldowało, iż cztery fale niemieckich samolotów w liczbie ok. 200 wywołały spore zamieszanie, a w wyniku nalotu zginęło prawie 130 ludzi. Następnie niemieckie Luftflotte konsekwentnie dokonywały nalotów na miasto, a im bardziej front przybliżał się do stolicy Związku Radzieckiego, tym większe było natężenie działań niemieckiego lotnictwa. Notowano coraz większe zniszczenia, ale i strona niemiecka ponosiła spore straty. 14 listopada Sowieci ogłosili, iż z 180-samolotowej wyprawy udało się im zniszczyć 48 maszyn wroga. Stopniowo, wraz z oddalaniem się ogniska bitwy od stolicy, bombardowania były coraz rzadsze, a dowództwo niemieckie angażowało do nich mniejszą ilość maszyn. Rodric Braithwaite („Moskwa 1941”) stwierdza, iż ostatni zmasowany atak zanotowano w Moskwie 16 czerwca 1942 roku, a od tego czasu nad stolicą pojawiały się albo mniejsze grupy bombowców, albo pojedyncze maszyny. Dane rosyjskie szacują, iż w okresie od 21 lipca 1941 roku do 20 kwietnia 1942 roku nad miastem pojawiło się 141 większych wypraw bombowych. Efektem bombardowań było zabicie ponad 2 tys. mieszkańców i zniszczenie 5584 budynków mieszkalnych. Moskwianie nie przejęli się jednak ofensywą powietrzną Luftwaffe i niejednokrotnie lekceważyli niebezpieczeństwo. Często nie udawano się nawet do schronów, choć w tym wypadku możliwe jest, iż mieszkańcy określili to jako równie groźne, co pozostanie w swoich domach.
Plan zdobycia Moskwy był główną operacją niemiecką schyłku 1941 roku. Opatrzono go kryptonimem „Tajfun” i wydzielono rekordowe siły, które miały zostać ściągnięte także w innych kierunków strategicznych. Oficjalna dyrektywa została wydana 16 września 1941 roku przez feldmarsz. Fedora von Bocka. Dowódca mógł użyć w boju silnych jednostek pancernych. 3. Grupa Pancerna gen. Hotha została ustawiona na lewym skrzydle, a jej zadaniem było forsowanie północnego skrawka obrony radzieckiej. W centrum działać miała 4. Grupa Pancerna gen. Hoepnera, która bezskutecznie biła się o Leningrad i została przeniesiona z tamtego rejonu na przedpola Moskwy. Wreszcie od południa pancerną pięść zamykała 2. Grupa Pancerna gen. Guderiana, który zwracał się teraz z rejonu Homla i szykował do uderzenia na wschód. Jego atak skierowany był na Orzeł i Tułę, co pozwoliłoby oskrzydlić Moskwę od południa i ewentualnie obejść miasto od strony wschodniej. Plan zamknięcia okrążenia przy użyciu jednostek pancernych był z powodzeniem stosowany we wcześniejszych walkach, a siły Armii Czerwonej nie mogły sobie poradzić z doskonale funkcjonującą strategią Grupy Armii „Środek”. Jeśli o nich mowa, to musimy się przyjrzeć ugrupowaniu obronnemu. Trzon stanowiły tutaj siły Frontu Briańskiego gen. Jeremienki (50., 3. i 13. Armia), Frontu Zachodniego marsz. Iwana Koniewa (22., 29., 30., 19., 16. i 20. Armia) i Frontu Odwodowego marsz. Budionnego (24. i 43. Armia oraz pozostające nieco dalej na wschód 31., 49., 32., 33. Armia). Siły radzieckie w większości miały już pierwsze boje za sobą i zaznały smaku porażki we wcześniejszych starciach. Rekonstruowane armie nic sobie nie robiły z przegranych i miały zamiar, zgodnie z zaleceniami dowództwa, bronić każdej piędzi ziemi na drodze do Moskwy. Do dyspozycji dowództwa na kierunku moskiewskim było w tym czasie około 1 250 tys. żołnierzy, którym przydzielono 1000 czołgów. Von Bock mógł użyć blisko 2 mln ludzi i 1700 czołgów, ale musimy pamiętać, iż dane te obejmują jeszcze 2., 4. i 9. Armię. Uderzenia lotnicze, o których już nieco wspomnieliśmy, prowadzić winny Luftflotte 1 i Luftflotte 2, które mogły wykorzystać blisko 1390 samolotów. Spójrzmy jeszcze na sytuację strategiczną w przededniu bitwy. Niemcy znajdowali się niewiele na wschód od linii wyznaczanej przez Smoleńsk, a na ich drodze stały Briańsk, Wiaźma, Rżew jako pierwsza linia sowieckiej defensywy i Kalinin, Możajsk i Kaługa jako druga linia obronna. Przełamanie obu pasów pozwoliłoby Niemcom na bezpośrednie zagrożenie Moskwie, którą od Możajska dzieliło zaledwie kilkadziesiąt kilometrów. Z godnych odnotowania wydarzeń wspomnieć musimy zmianę aury z wczesnojesiennej na późnojesienną, co mogło pokrzyżować szyki Niemcom. Jeszcze we wrześniu notowano pierwsze opady śniegu, który mocno dał się we znaki Wehrmachtowi końcem października. Pogoda była zatem szalenie ważnym czynnikiem, który promował raczej Armię Czerwoną, lepiej przygotowaną do boju w trudnych warunkach atmosferycznych.
Natarcie niemieckie na Moskwę datuje się od 2 października 1941 roku. Był to kluczowy moment w realizacji operacji „Tajfun”, a bitwa nie miała już charakteru na dojście do stolicy, ale o zajęcie miasta i jego zniszczenie. W dokumentach USIS czytamy znamienne słowa: „By zająć Moskwę, należało odpędzić lub rozgromić broniące ją wojska […] W głębi rosyjskich linii obronnych rozciągała się szeroka sieć rowów przeciwczołgowych, umocnionych gniazdami karabinów maszynowych i polami minowymi. Przeciwko najeźdźcy stanęła cała Moskwa, zarówno wojsko, jak i ludność cywilna. Wyszkolony żołnierz walczył ramię w ramię z cywilnym mieszkańcem miasta. Bataliony robotników, starych i młodych, niewyszkolonych i prawie nieuzbrojonych, ruszyły na linię Tuły. Dywizje ochotnicze wyruszyły z Moskwy, by rzucić się na czołgi nieprzyjacielskie”. Obraz przedstawiony przez Amerykanów dobitnie wskazuje, iż bitwa o Moskwę miała charakter wojny ojczyźnianej, którą zapowiedział Stalin. Do walk zmobilizowano ogromne rzesze ludności, które ochoczo biły się przeciwko Niemcom. W pierwszej kolejności napastnik postanowił zająć się rozbiciem zgrupowania Timoszenki, które we wrześniu próbowało kontruderzenia w rejonie Smoleńska. Plan niemiecki zakładał tzw. podwójne okrążenie sił radzieckich w rejonie Wiaźmy. Właściwe natarcie prowadzić miały 4. i 9. Armia, a na ich skrzydłach winny operować od południa 4. Grupa Pancerna (szosa Rosławl-Moskwa) i od północy 3. Grupa Pancerna. 2. Armia winna operować na kierunku briańskim, natomiast Guderian winien udać się w stronę Orła. Oskrzydlenie jednostek radzieckich pozwoliłoby na zbudowanie potężnego kotła, który następnie zostałby zniszczony, a to otworzyłoby drogę do Moskwy. Plan z pewnością był dobry, a jego wykonanie w dużej mierze opierało się na prędkości uderzenia, bowiem zaskoczenie było tu elementem kluczowym. Natarcie wyprowadzone w początkach października niemal natychmiast przyniosło spodziewane efekty. Szybko udało się wbicie na odległość kilkudziesięciu kilometrów między jednostki 30. i 19. Armii, które broniły się na północ od Smoleńska, niejako na linii Wiaźmy. Ponad 400 niemieckich czołgów uczyniło spory wyłom, w który następnie wbijały się pozostałe jednostki i poszerzały klin. 19. Armii zagroziło odcięcie, dlatego już 3 października gen. Boldin postanowił zorganizować przeciwnatarcie w sile 300 czołgów przynależnych do 107. i 101. Dywizji. Niemcy zmuszeni byli do wysiłku, ale nie załamali się pod nagłym uderzeniem, które do 5 października wygasło. Następnego dnia niemieccy pancerniacy zbliżyli się do Wiaźmy od północy. W pasie natarcia 4. Grupy Pancernej działała 43. Armia, która również została w ciągu pierwszych trzech dni ofensywy mocno poturbowana. 6 października siły Hoepnera podeszły od południa pod Wiaźmę i już następnego dnia połączyły się z jednostkami 3. Grupy Pancernej, zamykając tym samym okrążenie jednostek radzieckich. Dowództwo Armii Czerwonej interweniowało zbyt późno, zezwalając na odwrót strategiczny, gdy korek praktycznie był już domknięty. Ogółem 19., 20., 24. i 32. Armia znalazły się w kotle. Tego samego dnia do Moskwy zawezwano marsz. Gieorgija Żukowa, który 11 października przejął dowodzenie nad Frontem Zachodnim i wniósł świeżość do poczynań radzieckiego dowództwa w trakcie bitwy. Jakby mało było porażek sowieckich w rejonie Wiaźmy, 3 października pod naporem sił Guderiana padł Orzeł. Tym razem interwencja dowództwa przyszła w porę, bowiem w dniach 5-6 października na siły 2. Grupy Pancernej spadło tyle przeciwuderzeń czołgów Armii Czerwonej, że Guderian wstrzymał natarcie na Tułę. Niemiecki generał wspomina, iż był to pierwszy raz, kiedy Wehrmacht odczuł potęgę radzieckiej konstrukcji T-34, która doskonale radziła sobie z niemieckimi czołgami. Nie powodziło się Sowietom w okrążeniu w rejonie Wiaźmy. Wszelkie próby wyrwania się z kotła były bezowocne, a Niemcy stopniowo wyniszczali radzieckie zgrupowanie. Nieliczne grupy, z reguły niewielkie, decydowały się na próby przedostania na wschód, co w niektórych wypadkach zakończyło się sukcesem. Mimo wszystko kilkadziesiąt zamkniętych dywizji stawiało opór, a Niemcy zmuszeni byli do angażowania sporych sił, aby wrogowi nie udało się wyrwać z okrążenia. 6 października padł Briańsk, gdzie zamknięte zostały 3. i 13. Armia. I tym razem żołnierze radzieccy nie mieli zamiaru się poddać i próbowali ucieczki w małych oddziałach, stawiając przy okazji mocny opór nieprzyjacielowi. Nieco dalej na wschód marsz. Żukow postanowił zreorganizować linie defensywne w rejonie Możajska. Miał do dyspozycji 90 tys. ludzi, ale ze wschodu pospiesznie ściągano żołnierzy przygotowywanych do konfliktu z Japonią. Informacje o tym, iż Tokio nie zareaguje agresywnie w momencie porażki Armii Czerwonej były niemal pewne i przyczyniły się do wzmocnienia sił radzieckich na froncie wschodnim. Trwało pospieszne odbudowywanie wyniszczanych w kotłach armii. Niemcy ogłosili, iż znajduje się tam grubo ponad 500 tys. żołnierzy radzieckich i nawet, jeśli dane te były mocno przesadzone, klęska Armii Czerwonej mogła stać się faktem. W nocy z 12 na 13 października dwie dywizje radzieckie wymknęły się Niemcom z kotła pod Wiaźmą. Ten wkrótce został całkowicie zlikwidowany. Kolejna linia radzieckich umocnień miała charakter mocno improwizowany. Niemcy poczynili ogromne postępy i zagrozili Moskwie z dwóch kierunków – południowego i północnego. Wprawdzie czołgi Guderiana zostały powstrzymane, ale opór Armii Czerwonej nie mógł być wydatny wobec poniesionych strat. Mimo wszystko defensywa powstała na zachodnim przedpolu stolicy, rozciągając się od Kalinina przez Możajsk w kierunku Kaługi. Od północy na linii rozmieszczono 16. Armię gen. Rokossowskiego, 5. Armię gen. Leluszenko, 33. Armię gen. Efremowa, 43. Armię Gołubiewa i 49. Armię gen. Zaharowa. Walki rozgorzały w zasadzie dopiero 16 października, wcześniejsze starcia możemy nazwać jedynie utarczkami. Uderzenie 3. Grupy Pancernej spadło na Wołokołamsk, gdzie broniła się 316. Dywizja Piechoty z 16. Armii. Dowódca jednostki, gen. Panfiłow, przewidział, iż natarcie wyprowadzone zostanie na jego lewe skrzydło, dlatego też dobrze przygotował się do boju. 14 października siły niemieckie weszły do Kalinina, zagrażając linii możajskiej od północy. Mimo to słabsi liczebnie Sowieci bronili się uparcie. Tymczasem na kierunku 5. Armii Niemcy przypuścili silny atak i odbili Możajsk, co zbliżało ich do Moskwy na niecałe 100 kilometrów. Zagrożenie od południa nie przestraszyło 16. Armii, a gen. Rokossowski odważnie prowadził bój z coraz silniejszym przeciwnikiem. Dopiero 28 października opuszczony został Wołokołamsk. Wróćmy jeszcze na kierunek możajski. Niemieckie natarcie szło śladami ataku Napoleona przypuszczonego ponad sto lat wcześniej. Znad Borodino siły pancerne 4. grupy przypuściły szturm na Możajsk, zajęły miasto 16 października i odepchnęły 5. Armię. Oczyszczanie tego rejonu zajęło siłom pancernym Wehrmachtu jeszcze kilka dni, co spowodowane było bohaterską postawą żołnierzy gen. Leluszenko. Wiesław Wróblewski („Moskwa 1941”) szacuje, iż do końca października „linia frontu ustabilizowała się na rubieży Ruza-Dorochowo-Naro Fomińsk-Tuła, a więc w odległości od 60 do 150 kilometrów od Moskwy”. Mówiąc o Tule, musimy wspomnieć o walkach i w tym rejonie. Pamiętamy, że w tym rejonie utknął na początku października Guderian. W ciągu kolejnego tygodnia wznowił on działania w kierunku Tuły. 12 października padła Kaługa, co było wstępem do dalszej operacji. 50. Armia mocno jednak trzymała rejonu Tuły, co nie pozwalało żołnierzom 2. Grupy Pancernej na szybki wypad do miasta. Dopiero 25 października Guderian wszedł od Mcenska, a stamtąd przystąpił do forsowania obrony Tuły. Miasto zostało otoczone, a Niemcy mocno wykrwawiali się w ciężkich walkach. Spore straty notowali czołgiści. Tylko w ciągu dwóch dni 30-31 października, wliczając natarcie z nocy na 1 listopada, obrońcy radzieccy zniszczyli 78 nieprzyjacielskich maszyn. Co więcej, w skład 50. Armii zaczęły wchodzić jednostki napływające zza Uralu. Uwidoczniło to coraz silniejsze wypady Armii Czerwonej. W dniach 6-8 listopada Sowieci wyprowadzili z miasta mocne kontrnatarcie, które kosztowało obie strony wiele ofiar. Do połowy listopada ani Guderian, ani nadciągające siły gen. Kluge nie odniosły sukcesów. Jeśli chodzi o tryumfy niemieckie sprzed dnia 16 listopada, to wspomnieć musimy sytuację na północnym odcinku frontu, gdzie 11 listopada rozgorzały walki o Skirmanowo, które zostało zdobyte w dniu zainicjowania niemieckiej ofensywy generalnej, 16 listopada.
Kolejna z ofensyw niemieckich miała być tą, która doprowadzi ich do Moskwy. Nieudane w gruncie rzeczy pierwsze natarcie dało podwaliny pod dalsze działania na kierunku moskiewskim, choć wróg stawiał zacięty opór, nawet pomimo dużych strat. Wprawdzie Stalin oficjalnie nie wierzył w zdobycie stolicy, jednakże tam prowadzono masową ewakuację – uciekali dyplomaci, inteligencja, wywożono dokumenty i dzieła sztuki. Masowy exodus był przedsmakiem niemieckiego uderzenia. Niemcom nie sprzyjała pogoda. Mrozy były coraz większe, śnieg spadał z nieba coraz częściej, a jeśli topniał, tworzył błotną maź z ubitych traktów radzieckich. To wykluczało poruszanie się niemieckich jednostek zmotoryzowanych. Żołnierze Wehrmachtu nie byli przygotowani na tak ciężkie warunki. Ich ubrania dostosowane były do pory letniej, co najwyżej jesiennej, a maszyny co i rusz odmawiały posłuszeństwa w warunkach odmiennych od codzienności. Nikt nie spodziewał się, że walki przeciągną się do zimy, a to stawało się już faktem. Wróćmy jednak do rozgrywki na froncie. Tym razem przegląd wydarzeń rozpoczniemy od kierunku południowego, a więc od Tuły, gdzie do tej pory nie radziły sobie 2. Grupa Pancerna gen. Guderiana i 4. Armia gen. Klugego. Lewe skrzydło Frontu Zachodniego stanowiły w tym czasie 49. i 50. Armia. Pozycje radzieckie miały zostać okrążone od południa. Guderian chciał obejść Tułę, aby nie wdawać się w wyczerpujące walki. Zadanie to powierzono 24. Korpusowi Pancernemu. Siły niemieckie przystąpiły do natarcie 18 listopada. 47. Korpus Pancerny nacierał na Tułę i zajął Japifań. Jego prawoskrzydłowy partner zdobył Bołchow. W ciągu kolejnych dni udało się wbić klinem w ugrupowanie 50. Armii i 3. Armii, która przynależna była Frontowi Południowo-Zachodniemu. Sowieci rzucili w to miejsce 239. dywizję, która zahamowała Niemców. Ciężkie walki w dniach 20-22 listopada toczono w rejonie Wieniewa i Stalinogorska. Ostatnia z miejscowości padła 22 listopada. Dowództwo 50. Armii bacznie przyglądało się teraz wydarzeniom po południowej stronie Tuły i postanowiło zorganizować tam przeciwnatarcie. 27 listopada atakował 1. gwardyjski korpus kawalerii, który odrzucił 17. DPanc. Także nieco bardziej na północ 50. Armia decydowała się na mocne przeciwnatarcia, które doprowadziły do cofnięcia się przeciwnika w wielu miejscach. W kolejnych trzech dniach Niemcom udało się wyjść na szosę Tuła-Sierpuchow, ale ich sukces nie został utrwalony. 999. pułk piechoty z 258. DP skontrował nieprzyjaciela i odrzucił go z powrotem. Dzieła dokończyła 112. Dywizja Pancerna, która pobiła 3. DPanc. Guderian 6 grudnia zanotował znamienne słowa: „Tak więc nasza ofensywa na Moskwę nie udała się. Wszystkie ofiary i wysiłek naszych walecznych wojsk były daremne”. Nie przekreślajmy jeszcze Niemców, zanim nie dowiemy się, co działo się na innych odcinkach frontu Grupy Armii „Środek”. Przenosimy się na północny odcinek frontu, gdzie w październiku jednostki niemieckie odnosiły o wiele większe sukcesy od tych, które notował Guderian. W rejonie tym broniły się 5., 33. i 43. Armia z Frontu Zachodniego. Natarcie prowadziła 4. Armia gen. Klugego. Uderzenie zostało zainicjowane 19 listopada, przede wszystkim na odcinku 5. Armii, która nie wytrzymała naporu wroga i zaczęła ustępować pola. Niemcy dążyli do opanowania Naro-Fomińska i Zwienigorodu. Po początkowych sukcesach przeciwnika 5. Armia zaczęła stawiać mocniejszy opór i nie pozwoliła na przełamanie centrum Frontu Zachodniego. W związku z fiaskiem pierwotnych zamierzeń 4. Armia zaczęła forsować rejon Akułowa, Slizmewa i rzeki Nary, którą udało się przekroczyć 1 grudnia. Działania toczyły się głównie w pasie defensywy 33. Armii, która udanie kontrowała 2 grudnia pod Akułowem. Niemcy mieli zamiar obejść Naro-Fomińsk, ale wobec oporu wroga zadanie to pozostawało niewykonalne. Wzmocnienia czynione przez Żukowa w pasie 33. Armii pozwoliły tej jednostce na ostateczne rozprawienie się z natarciem wroga, które w pierwszym tygodniu grudnia straciło rację bytu. 4 grudnia Niemcy znaleźli się po zachodniej stronie Nary. Najciekawiej wyglądały walki w rejonie Wołokołamska, gdzie operowała 4. Grupa Pancerna z jednej i 16. Armia z drugiej strony. I tutaj atak został zainicjowany 16 listopada. Szczególne zagrożenie istniało na lewym skrzydle 16. Armii, gdzie Niemcy rzucali do boju coraz to nowe dywizje, w tym 5. DPanc. Jakby tego było mało, także drugie skrzydło 16. Armii było zagrożone, co związane było z ofensywą niemiecką na kierunku klińskim. Tam sukces odniosła 3. Grupa Pancerna gen. Hotha, której udało się wbić klinem w ugrupowanie 30. Armii. Szczególnie silno nacierał 27. Korpus Pancerny. 23 listopada Niemcom udało się wykonać udany manewr obejścia Klina od północy. Miastu zagrażały czołgi nieprzyjaciela, a przewaga w siłach pancernych pozwalała Niemcom myśleć o zajęciu miejscowości. 24 listopada zarówno Klin, jak i Sołniecznogorsk znalazły się w rękach nieprzyjaciela. Styk 30 i 16. Armii było mocno zagrożony, a do Moskwy zbliżały się niemieckie jednostki pancerne. W tym momencie do walki rzucone zostały oddziały Moskiewskiej Strefy Obrony, które miały zażegnać narastający kryzys. Do 1 grudnia Niemcom udało się dojść do Krukowa, skąd następnie wypierały ich fragmenty 20. Armii gen. Własowa. Od 20 listopada walki toczyły się również w rejonie Sołniecznogorska, gdzie zdołali dobić się Niemcy. Tutaj szczęścia w kontruderzeniu próbował dowódca 16. Armii, ale doszło do klinczu obu stron i żadna nie była w stanie poruszyć się do przodu. Odwody radzieckie były już na wyczerpaniu, a w rejonie Klina nieprzyjaciel rzucił jeszcze 23. DP, próbując przełamać siły Rokossowskiego. Niemieckie oddziały wyszły nad Krasną Polanę, która znajduje się zaledwie 30 kilometrów od Moskwy. Kontruderzenie Rokossowskiego wstrzymało jednak zapędy Niemców i w pierwszym tygodniu grudnia ustaliła się linia defensywna około 40 kilometrów od Moskwy. Pierwsze niebezpieczeństwo zostało zażegnane. Sowieci szykowali się już do przeciwuderzenia na całym froncie.
Listopadowe wali były ogromnie wyczerpujące dla obu stron. Niemcy tracili masę żołnierzy na przedpolach Moskwy, ale nie mogli wkroczyć do miasta. Ogółem, od 16 listopada do 5 grudnia, zmagania kosztowały ich 155 tys. ludzi, 777 czołgów i ogromną ilość dział i moździerzy, co powodowało, iż w kolejnych tygodniach mogli stać się łakomym kąskiem dla wzmacniającej się „syberyjskimi” oddziałami Armii Czerwonej.
29 listopada Żukow meldował Stalinowi: „Nieprzyjaciel jest mocno wyczerpany. Jednakże jeśli natychmiast nie zlikwidujemy groźnych klinów, nieprzyjaciel może wzmocnić swoje wojska w rejonie Moskwy dużymi odwodami, kosztem południowego i północnego zgrupowania, a wówczas położenie może ulec poważnej komplikacji”. Żukow zaplanował zatem kontrnatarcie, niejako radziecką ofensywę, która w kulminacyjnym momencie miała oddalić zagrożenie od Moskwy. Jego wspomnienia zawierają wiele informacji związanych z planowaniem operacji zaczepnej: „Początkowy cel był ważny, ale ograniczony: odeprzeć siły wroga zagrażające Moskwie […] O ile dobrze pamiętam, nie było żadnego specjalnego rozkazu ani ogólnej dyrektywy rozpoczęcia kontrofensywy”. Do działań wyznaczył zatem Front Zachodni własnego dowództwa, Front Kaliniński marsz. Koniewa i Front Briańki marsz. Czeriewiczenko. W trzaskającym mrozie, śniegu sięgającym coraz wyżej i przy wymęczonym przeciwniku, 5 grudnia 1941 roku rozpoczęła się wielka operacja ofensywy moskiewskiej. Był to pierwszy w ten sposób skoordynowany atak Armii Czerwonej, pierwszy na tak wielką skalę i w tak ważnym momencie. Był to bowiem swoisty przełom w toczonej od czerwca 1941 roku kampanii radzieckiej.
Zasadniczy plan dowództwa Armii Czerwonej zakładał, iż dobrze nam znane 5., 33. i 43. Armia będą wiązały Niemców na kierunku możajskim , gdy w tym czasie 16., 1., 30. i 20. uderzą na stanowiska zajmowane głównie przez 3. i 4. Grupę Pancerną. Zasadniczo wojskom Frontu Zachodniego pomoc miał nieść Front Południowo-Zachodni, jednakże jego wkład w ofensywę był wyraźnie mniejszy. My skupimy się wyłącznie na najciekawszym Froncie Zachodnim, który wziął na siebie ciężar działań. Przegląd wydarzeń rozpoczniemy od północy, a więc prawego skrzydła ugrupowania radzieckiego. 6 grudnia rozpoczęło się natarcie 30., 1. i 20. Armii. W nocy dołączyła do nich 16. Armia, której odcinek frontu był najszerszy. Nieco bardziej na północ operowała 31. Armia, która nacierała w stronę Kalinina. W ciągu kolejnych trzech dni rozgorzały krwawe walki niemal od Kalinina po Wołokołamsk, co sprawiało, iż zagrożony był cały północny fragment Grupy Armii „Środek”. Już 9 grudnia 30. Armia wyszła na północ od Klina i zaczęła przesuwać się w kierunku miasta. Na jej kierunku operowała głównie 1. Dywizja Pancerna oraz 14. i 36. Dywizja Zmotoryzowana, które nie były w stanie zatrzymać szaleńczego ataku. Klin był coraz mocniej zagrożony przez wojska Armii Czerwonej, a dowództwo niemieckie pospiesznie ściągało w ten rejon siły 3. Grupy Pancernej. 1. Armii Uderzeniowej także udało się odnieść sukces, co zagroziło Klinowi okrążeniem. Do 14 grudnia obie armie zamknęły kleszcze i zakończyły proces formowania kotła. W nocy część żołnierzy niemieckich wyrwała się z okrążenia, ale i tak straty były spore, bowiem szacowano je na 13 tys. ludzi i 122 czołgi 3. Grupy Pancernej. 15 grudnia było w zasadzie po zgrupowaniu niemieckim w rejonie Klina. Sama miejscowość została opanowana siłami 30. i 1. Armii i w tym miejscu ofensywa radziecka w zasadzie się zatrzymała, bowiem Niemcy budowali już skuteczną defensywę. Nieco bardziej na południe obrót wydarzeń także nie był korzystny dla sił Grupy Armii „Środek”. Sowieci przejęli inicjatywę i doskonale radzili sobie podczas nagłego uderzenia. 8 grudnia 20. Armia weszła do Krasnej Polany. Padł także Sołniecznogorsk, a Niemcy musieli cofnąć się poza Zaporę Istryńską, gdzie mieli większe szanse na przetrwanie naporu Armii Czerwonej. 2. Dywizja Pancerna poniosła spore straty, ale udało jej się wycofać we względnie dobrym szyku. Sukces przyniosła także ofensywa 16. Armii, która nacierała od 7 grudnia na kierunku istryńskim. Niemal od razu rozgorzał bój, także lotniczy, o Kriukowo i Kamienkę, gdzie broniły się oddziały z 5. DPanc. i 35. DP. Niemcy dysponowali blisko 70 czołgami, których użyli następnie w walkach. Do 9 grudnia opór niemiecki w Kriukowie ustał, co pozwoliło Sowietom na opanowanie tego rejonu. W kolejnych dniach siły Wehrmachtu cofnęły się na rubież Istry, a żołnierzy Armii Czerwonej już 12 grudnia podjęli się pierwszej próby sforsowania zapory wodnej. Dowództwo radzieckie nie uzyskało sukcesu, wobec czego przeforsowano plan obejścia zapory z dwóch stron siłami 16. i 20. Armii. Do 15 grudnia zagrożono Niemcom okrążeniem, co zmusiło ich do obrania nowej linii defensywnej, tym razem na linii rzek Łama i Ruza i w zasadzie taka linia przetrwała sowieckie natarcie w tym rejonie.
W centrum operować miały 5., 33. i 43. Armia, a niektóre oddziały wspomagały ofensywę 16. Armii. Uderzenia w środkowej części frontu miały charakter służebny względem tego, co działo się na skrzydłach. Żukow, widząc, iż jego natarcie osiąga sukcesy, postanowił ruszyć podstawę ugrupowania Frontu Zachodniego i włączyć ją do praktycznych działań. 13 grudnia 5. Armia wsparła 16. Armię w jej rajdzie na prawym skrzydle. W pięć dni później do boju weszły 33. i 43. Armia, które pomagały wykonywać wypad 5. Armii i znajdującej się na lewym skrzydle 49. Armii, co umożliwiło przesunięcie frontu o dalsze 30 kilometrów.
Na lewym skrzydle ugrupowania radzieckiego funkcjonowały głównie 49. i 50. Armia wspierane przez 10. Armię gen. Popowa. Już 6 grudnia zaatakowała 50. Armia, która natychmiast pobiła 24. Korpus Pancerny i zaczęła pogoń za umykającym wrogiem. W tym samym czasie na Michajłow nacierała 10. Armia, która napotkała na mocny opór 10. DZmot. Dopiero rankiem do miasta wkroczyła 330. DP. Kolejnym celem na drodze 10. Armii był Stalinogorsk, punkt większy i trudniejszy do zdobycia, bo broniony przez znacznie bardziej wymagające jednostki przeciwnika. 1. gwardyjski korpus kawalerii posunął się 9 grudnia do Wieniewa i 11 grudnia wkroczył do Stalinogorska, w czym walny udział miała 10. Armia. 8 grudnia do ataku przystąpiła 50. Armia, która z miejsca zagroziła większości sił 2. Grupy Pancernej. Guderian już 10 grudnia wycofał się na linię Szać i Don, co było wyjściem najrozsądniejszym. Co gorsza, następnego dnia 50. Armia wdarła się daleko w tereny zajmowane dotąd przez Niemców, obchodząc Tułę od południa. Sowieci nie zastopowali natarcia i 19 grudnia udało się im zająć Pławsk. Trzy dni wcześniej atak wykonała 49. Armia, która natychmiast zbliżyła się do Aleksina, który został opanowany 19 grudnia. W tym miejscu Niemcy zaczęli generalny odwrót na rubież Kaługi i Orła, co nasunęło dowództwu Armii Czerwonej myśl, iż należy iść za ciosem i zdobyć tyle terenu, ile się da. 20 grudnia przygotowano nowe dyrektywy, a armie ochoczo prowadziły dalsze natarcie. W zasadzie blisko 10 dni trwał bój o Kaługę, a miasto padło dopiero 30 grudnia, co było efektem wsparcia, jakiego dotychczasowym siłom 10. Armii udzieliły 290. i 340. DP. Armia Czerwona zamykała swoje natarcie fantastycznym bilansem przesunięcia frontu o kilkadziesiąt kilometrów na zachód, a w niektórych miejscach, szczególnie na odcinku obrony 2. Grupy Pancernej, dane mówią nawet o 220 kilometrowym wyłomie.
Trudno jest dziś ustalić liczbę ofiar bitwy pod Moskwą. Wielu autorów podejmowało się tego zadania, a ich dane mają charakter zwykle mocno szacunkowy. Przyjąć jednak należy, iż strona niemiecka straciła w obu fazach działań od 300 tys. do 400 tys. żołnierzy. Przeciwnik notował straty sięgające ponad 650 tys. ludzi, choć nie jest wykluczone, iż mogą one przekraczać nawet 1 mln, co byłoby jednak wartością wygórowaną. Tak czy inaczej, straty obu stron były ogromne i mocno zaważyły na stosunku sił w trakcie kampanii radzieckiej. Był to zatem moment kluczowy, choć nie był on takim przełomem, jak chociażby amerykańsko-japońska bitwa o Midway na Pacyfiku, która całkowicie zmieniła oblicze konfliktu. Moskwa była kolosalnym przedsięwzięciem niemieckim, które zawiodło rachuby Hitlera. Był to koniec jego marzeń o podboju Związku Radzieckiego i tak naprawdę początek końca II wojny światowej. Najlepszym podsumowaniem bitwy niech będą słowa nieco stronnicze, ale jakże trafne, autorstwa sowieckiego Sowinformbiura: „Niemcy narzekają, że to zima przeszkodziła im w zrealizowaniu planu zdobycia Moskwy. Po pierwsze jednak, prawdziwa zima w Moskwie jeszcze się nie zaczęła: mrozy nie są większe niż trzy-pięć stopni. Po drugie, narzekania na zimę dowodzą, że Niemcy nie zapewnili swojej armii ciepłej odzieży, chociaż rozgłaszali na cały świat, że są przygotowani do zimowej kampanii. A przyczyną, dla której nie wyposażyli swojej armii w ciepłą odzież, była nadzieja, że zakończoną wojnę przed nadejściem zimy. Ten poważny błąd w kalkulacji drogo ich kosztował […] Winna była nie zima, ale przyjęcie przez niemieckie dowództwo najwyższe błędnych założeń już na etapie planowania wojny”.
Fotografia tytułowa: defilada Armii Czerwonej na Placu Czerwonym w Moskwie 7 listopada 1941 roku. Źródło: Wikipedia, domena publiczna.