Podczas lądowania i bitwy na Iwo Jimie z lutego-marca 1945 roku amerykańska piechota morska – słynni marines – szeroko korzystali ze wsparcia jakie zapewniały im okręty liniowe, a zwłaszcza ich artyleria. Dla nich pancerniki oraz wspierając je krążowniki nie stanowiły „wymierającego gatunku” okrętów, lecz prawdziwych przyjaciół – na których pomocy można było polegać.
Okręty liniowe i krążowniki wspierają desant
Desant amerykańskich marines na Iwo Jimie był nieustannie wspierany ogniem z okrętów liniowych US Navy. Korzystając z punktów obserwacyjnych – a zwłaszcza lotniczego kierowania ogniem – potrafiły celnie likwidować doskonale ukryte wśród skał japońskie działa i bunkry. Tak pisał o tym Samuel Eliot Morison w książce „Zwycięstwo na Pacyfiku”:
„Kiedy siła nieprzyjacielskiego ognia na idącą do przodu piechotę morską wzrosła, pojawił się ostrzał artyleryjski ze wspierających okrętów znajdujących się przy brzegu. Do południa większość okrętów ostrzału była zajęta tworzeniem z wystrzeliwanych pocisków 5-calowych przesuwającej się zapory ogniowej. Na szczęście przewidziano powtórzenie zaplanowanych strzałów, gdyby postępy na lądzie okazały się wolniejsze niż zakładano. Robiono to często. Dodatkowo, okręty otrzymały instrukcję, że kiedykolwiek zobaczą ogień dochodzący z pozycji nieprzyjaciela, mają natychmiast użyć głównych baterii dział i zmieść go. Inne pozycje dział i moździerzy zostały namierzane przez samoloty, które wzywały ogień artylerii okrętowej. Namiary pozycji wroga podawane na okręty były dobre, więc strzelanie uciszyło wiele pozycji nieprzyjaciela.
Odmówiły one jednak pozostawania w milczeniu. Bezpośrednie trafienie było jedyną pewną drogą na uciszenie dział na dobre. W żadnej wcześniejszej operacji na Pacyfiku wsparcie ognia artylerii okrętowej nie było tak skuteczne jak na Iwo Jimie. Było to w wielkiej mierze zasługą podpułkownika D. M. Wellera, USMC, oficer artylerii okrętowej V Korpusu Amfibijnego […]. [USS] Santa Fe był gwiazdą wśród okrętów wsparcia ogniowego. Prowadził niemal ciągły ogień pociskami 5- i 6-calowymi w odległości 200 jardów od BlT (Battalion Landing Team] 58 na lewej flance 5 Dywizji, czego efektem było, że nieprzyjaciel z trudem oddawał pojedyncze strzały z podnóża Mount Suribachi, miejsca dowodzenia linii obrony.”
USS Nevada i Washington w akcji
Oprócz lekkiego krążownika USS Santa Fe dużą popularność wśród marines zdobyły pancerniki Nevada i Washington. Jeden z nich słynął z konstruktywnej rywalizacji z innymi okrętami, a drugi potrafił przez ponad 10 godzin rozbijać japońskie umocnienia. Wymownie podsumował to Morison:
„Okręt liniowy [USS] Nevada stał się ulubieńcem Korpusu Piechoty Morskiej. Jego dowódca, komandor K.l. (‘Pop’) Grosskopf, stary oficer artylerii, postanowił uczynić swój okręt liniowy najlepszym okrętem wsparcia ogniowego we flocie i dokonał tego. Nevada, kiedy wystrzeliwała toczącą się barierę ogniową zauważyła, że bateria średnia nie jest w stanie przebić betonowego blokhauzu. Przekazała więc to zadanie swojej głównej baterii. Ta uszkodziła dotąd nieodkryty blokhauz za Plażą Czerwoną i zdmuchnęła jego osłonę z piasku, pozostawiając go ‘nagim i wyeksponowanym’. O godzinie 11.00 blokhauz ten stał się ponownie źródłem kłopotów; okręt liniowy użył wówczas pocisków przeciwpancernych i zlikwidował problem. O godzinie 15.12 Nevada zaobserwowała ogień z jaskini na klifie za plażą. Używając bezpośredniego ognia, wystrzeliła 2 pociski 14-calowe, osiągając trafienie dokładnie w wejście do jaskini, wysadzając w powietrze bok klifu i całkowicie niszcząc działo. Każdy mógł zobaczyć je jak wisiało na krawędzi ‘niczym połowicznie wyrwany ząb zwisający ze szczęki’. […]
O brzasku ciężkie okręty wsparcia zbliżały się do wyspy, by przeprowadzić wstępny ostrzał celów wybranych przez dowódców dywizji i pułków w poprzedni wieczór. Rano, 20 lutego (D-day plus 1), 4 okręty liniowe, 3 krążowniki i uzbrojona w moździerze jednostka lCI uczestnicząca w tym spektaklu, bombardowały przez 50 minut od godziny 7.40 wyznaczone im cele. Kiedy piechota morska wyskoczyła na brzeg, okręty stały w pobliżu w celu udzielenia jej głębokiego wsparcia, ostrzeliwując cele wskazane przez s.f.c.p. lub samoloty rozpoznawcze.
Tego popołudnia [USS] Washington (komandor Roscoe F. Good) otrzymał ze sztabu dywizji raport o silnym punkcie oporu nieprzyjaciela na południowym krańcu lotniska nr 2. Był nawet silniejszy niż się spodziewano. Japończycy zbudowali ponad 300 bunkrów, stanowisk ogniowych i pułapek na obszarze 500 na 1.000 jardów. Rozpoznanie powietrzne wysłane w celu zbadania terenu meldowało o wielu jaskiniach wykopanych w klifie i zwróconych w stronę czołowych linii piechoty morskiej. Pilot skierował główną baterię okrętu liniowego w stronę jednego końca klifu, następie naprowadził 3 salwy 16-calowych dział dokładnie w jego frontową ścianę w odstępach 50-jardowych. Pociski tak wżarły się w klif, że zaczął się on obsuwać i zawalił większość wejść do jaskiń. Washington prowadził ogień baterii głównej i średniej 20 lutego przez 10 godzin i 20 minut. Nikt nie mógł przekonać piechoty morskiej, że okręty liniowe są przeżytkiem.”
Bibliografia: Samuel Eliot Morison, „Zwycięstwo na Pacyfiku”.
Fotografia tytułowa: pancernik USS Washington – jeden z „ulubieńców” marines z Iwo Jimy – na zdjęciu z września 1945 roku. Źródło: Wikimedia/US Navy, domena publiczna.
Marek Korczyk