Tytuł – Poza strachem
Rok wydania – 2023
Autor – Barbara Stanisławczyk
Wydawnictwo – Fronda
Liczba stron – 352
Tematyka – wybrane historie Polaków ratujących ludność żydowską w czasie II wojny światowej – szeroka perspektywa zarówno z okresu wojny jak i lat powojennych, stworzona w formie reportażu.
Ocena – 7,0/10
O ratowaniu ludności żydowskiej przez Polaków w czasie II wojny światowej napisano już sporo, co zresztą jest częściowo konsekwencją znaczącej liczby polskich Sprawiedliwych, których historie musiały zostać udokumentowane. Nie we wszystkich wypadkach przebiły się one do powszechnej świadomości odbiorców, choć w Polsce podstawowe wyobrażenie o zakresie udzielanej pomocy jest silnie zakorzenione w narodowej tożsamości budowanej na kulcie pojedynczych bohaterów i całego narodu. O tym, że czasami mamy do czynienia z pewnym wyolbrzymieniem zjawiska mogliśmy się przekonać przy okazji debat zawłaszczających tematy historyczne do bieżącej walki politycznej. Jednocześnie historia została sprowadzona do kwestii światopoglądu, co negatywnie wpłynęło na obiektywizm przekazu, a czasem prowadziło wręcz do bagatelizowania oczywistych przejawów męstwa, za które Polacy nierzadko płacili najwyższą cenę.
Trudno mi powiedzieć, czy książki takie jak „Poza strachem” autorstwa Barbary Stanisławczyk mają potencjał, by zmienić coś we wspomnianej debacie. Opowieść o tym, jak Polacy ratowali Żydów jest raczej kolejnym głosem w dyskusji, kolejnym argumentem, który jednak nie ma charakteru rozstrzygającego. A to z kolei ogranicza ów potencjał. Nie oznacza to jednak, że książkę należy zignorować lub wrzucić na półkę z opracowaniami oczywistymi. „Poza strachem” to kolejne cenne świadectwo, które być może w skali globalnej zmieni niewiele, ale przyczyni się do poszerzania stanu wiedzy na temat specyfiki ratowania ludności żydowskiej na okupowanych ziemiach polskich oraz trudności i dylematów, z jakimi zmagali się Polacy podejmujący się największego ryzyka. Okupant przewidywał bowiem jeden wymiar kary za sprzeciwienie się eksterminacyjnej polityce – śmierć.
Od tego faktu zaczynałbym każdą dyskusję na temat ratowania ludności żydowskiej przez Polaków. Stanisławczyk mierzy się zatem z niezwykle trudnym dylematem moralnym, który musiał towarzyszyć wszystkim ratującym. Czy ocalenie życia mogło się odbywać kosztem ryzyka śmierci, nie tylko własnej, ale i bliskich, często dzieci i małoletnich, sąsiadów, może nawet społeczności, gdyż nazistowskie standardy pseudosprawiedliwości obejmowały także wyciąganie odpowiedzialności zbiorowej?
Na tak postawione pytanie nie znajdziemy jednoznacznej odpowiedzi, bo odpowiedzieć zwyczajnie się nie da. Rozmawiałem kiedyś ze znajomym zakonnikiem, który ratowanie prześladowanych kosztem życia własnych dzieci rozpatrywał nie tylko w kategoriach dylematu moralnego, ale wręcz grzechu, dochodząc do wniosku, że każdą sytuację należy oceniać indywidualnie i z ogromną wrażliwością. To ciekawe, choć raczej zbyt daleko idące podejście.
Książka Stanisławczyk została napisana w formie reportażu, w którym silnie uwypuklono wypowiedzi bohaterów i świadków zdarzeń. To sprawia, że książka ma bardziej „ludzki” wymiar, pozwala na bardzo osobiste spojrzenie na różnorodne problemy, czasem uniwersalne, czasem indywidualne, nierzadko sięgające czasów powojennych. Stanisławczyk pisze przede wszystkim o ludziach, wsłuchuje się w to, co mają do powiedzenia. Nie wyciąga przedwczesnych wniosków, nie ocenia, nie sili się na jakąś wyższość moralną. Oddaje głos samym zainteresowanym, ich rodzinom, otoczeniu. Przez to książka zyskuje na autentyczności, sprawia także wrażenie opowieści, w której przecinają się losy wielu polskich rodzin.
Ów uniwersalizm prowadzi do lekkiego chaosu narracyjnego. Choć całość ostatecznie się zazębia, a autorka udanie korzysta z dokumentów, sama książka może być uznana za źródło do dalszych prac. Brak analizy złożonych problemów, co często jest pochodną formy reportażu, sprawia, iż zaprezentowane historie będą zawsze w pewnym sensie powierzchowne. Mam jednak nadzieję, że czytelnicy będą na tyle świadomi, by wyciągnąć z nich szereg wniosków, czasem trudnych i bolesnych – dla ratujących i dla ratowanych.
Taka też zresztą jest „Poza strachem”. To mozaika ludzkich motywacji, czasem nie do końca zrozumiałych, czasem wypaczonych przez zawiłe losy. To opowieść o sprawiedliwych i jawnej niesprawiedliwości, która oczywiście dotyczy ledwie wycinka relacji polsko-żydowskich w okresie II wojny światowej i po zakończeniu konfliktu. Rzuca natomiast nieco więcej światła na losy mniej znanych ratujących, którzy niekoniecznie musieli zostać zakwalifikowani do zaszczytnego grona Sprawiedliwych. Pokazuje także dobitnie, iż problematyki pomocy ludności żydowskiej absolutnie nie należy spłycać, a próby stawiania się w roli autorytetu moralnego po osiemdziesięciu latach od zakończenia wojny są zwyczajnie absurdalne i krzywdzące. Taka jest moja lekcja wyciągnięta z „Poza strachem”, jestem przekonany, iż jedna z wielu, jakie mogą stać się udziałem czytelników.
Ocena – 7,0/10