Tytuł – Mengele. Anioł Śmierci z Auschwitz.
Rok wydania – 2022
Autor – Max Czornyj
Wydawnictwo – Filia
Liczba stron – 352
Tematyka – fabularyzowana biografia jednego z najbardziej odrażających niemieckich zbrodniarzy – doktora Mengele, słusznie nazywanego „Aniołem Śmierci z Auschwitz”.
Ocena – 7,5/10
Max Czornyj. Zdaję sobie sprawę, że dla wielu naszych Czytelników nie jest to nazwisko anonimowe, a przy tym z lekkim wstydem przyznaję, iż lektura „Mengele” była moim pierwszym spotkaniem z tym autorem. Gdy omawiałem dobór tytułów do recenzji z Wydawnictwem Filia, zapytałem, kim właściwie jest ten cały Czornyj. Ba, tu przeprosiny dla autora, ale sądziłem, że pisze pod pseudonimem artystycznym… Dostałem odpowiedź, która nie wyjaśnia absolutnie nic, a i tak bodaj najlepiej charakteryzuje tego młodego, zdolnego pisarza. „Max Czornyj to… Max Czornyj. Świetny gość. Ma unikatowe spojrzenie, przekona się pan”. Przekonałem się i jestem pewien, że nie po raz ostatni, zwłaszcza że Czornyj jest naprawdę płodny literacko i najwyraźniej ma sporo pomysłów.
„Mengele” to rzadko spotykane połączenie opracowania biograficznego z… pierwszoosobową narracją. Jakby tego było mało, tą „pierwszą osobą”, narratorem, jest człowiek, którego życiorys prezentowany jest w książce. W tym wypadku Josef Mengele, jeden z doktorów śmierci prowadzących pseudomedyczne eksperymenty w obozie koncentracyjnym Auschwitz-Birkenau. Jak to możliwe? Czy autor miał dostęp do jakichś zapomnianych pamiętników Mengele? Nic z tych rzeczy. Bazuje na swojej fantazji, a beletryzowanej formy używa jako instrumentu do osiągnięcia określonych celów, z zainteresowaniem czytelnika na czele. Oryginalna forma ma szokować, zaskakiwać, ale przede wszystkim wciągać. Unikatowa koncepcja narracji nie odzwierciedla oczywiście rzeczywistych myśli Mengele, ale sprawia, że odbiorca może spojrzeć na życie nazistowskiego zbrodniarza z zupełnie innej perspektywy, niedostępnej historykom.
Można mieć uzasadnione wątpliwości, na ile taka formuła oddaje rzeczywistość. Książki absolutnie nie powinno się traktować jako dokumentu, nawet jeśli znaczna część informacji ma pokrycie w rzeczywistości, a Czornyj orientuje się w szczegółach biografii Mengele, umiejętnie dobierając sceny ilustrujące specyficzne cechy nazistowskiego doktora. Zwróćmy uwagę, iż autor musiał wykonać sporą pracę na źródłach, by „Mengele” mógł być osadzony w realiach. W ramach oryginalnej koncepcji wykorzystuje retrospekcję, by wprowadzić szczegóły biografii Mengele odnoszące się do przedobozowej przeszłości. Pojawiają się zatem wspomnienia na temat rodziców, dorastania, początków kariery. Wszystko, co znamy z klasycznych biografii, a co dotychczas dostawaliśmy poukładane, czasem może nieco „sztywne” i pozbawione emocji.
Tymczasem w tekście Czornyja emocje grają główną rolę. Autor próbuje sobie wyobrazić, co mógł czuć nazistowski oprawca, w jaki sposób mógł tłumaczyć i relatywizować swoje zbrodnie. W konsekwencji książka jest studium ludzkiej psychiki. Może nie jakimś szczególnie złożonym, ale pokazującym pewne mechanizmy, które wcale nie musiały być obce samemu Mengele. Ba, z powojennych relacji niemieckich zbrodniarzy jasno wynikało, iż swoje działania postrzegali jako swego rodzaju misję, uzasadniając je wyższą koniecznością. Przypadek Mengele jest szczególny, bo przy okazji beletryzowanej formy biografii dostaniemy jeszcze plastyczne opisy prowadzonych przez niego eksperymentów i rozważania silnie osadzone w nauce. Tu plus dla Czornyja, że nie bagatelizował tego aspektu „wypowiedzi” Mengele, umiejętnie wplatając terminy medyczne i antropomorficzne. Może tylko momentami myśli głównego bohatera wydawały mi się nieco uproszczone, zinfantylizowane, ale, hej, taki scenariusz napisał autor i dzisiaj nie sposób zweryfikować, czy przypadkiem nie miał racji.
Czy tego typu ujęcie przemówiło do mnie w jakiś szczególny sposób? Nie w pełni. Jak się okazuje, jestem książkowym konserwatystą i oryginalne pomysły nie zawsze przypadają mi do gustu. Narrację Czornyja przyjmuję jednak z dużym szacunkiem do kunsztu pisarskiego autora. Mam też świadomość, iż nietuzinkowa koncepcja stanowi element popularyzacji historii i sama w sobie odgrywa dużą rolę w kształtowaniu podejścia czytelników. Czornyj nie funduje nam kolejnej przydługiej lekcji historii, on zabiera czytelników wprost do przeszłości, roztaczając przed nimi unikatową perspektywę. Nieco fałszywą, ale wciąż unikatową i zmuszającą do myślenia.
Na koniec anegdotka, która metaforycznie może oddać moje wrażenia z lektury. Przeglądając Facebooka, już kilkukrotnie natrafiłem na reklamę Metawersum, którego autorzy obiecują mi „podróż w czasie” i możliwość przyjrzenia się wydarzeniom historycznym z pierwszoosobowej perspektywy. Książki Czornyja to takie pisarskie Metawersum. Czy przemówią do wszystkich? Zdecydowanie nie. Będą jednak ciekawą odskocznią od historycznej codzienności.
Ocena 7,5/10