Stosunkom polsko-niemieckim w okresie dwudziestolecia międzywojennego daleko było do relacji przyjacielskich. Od początku były naznaczone sporami granicznymi oraz rywalizacją gospodarczą i polityczną. Z perspektywy czasu mówić możemy o dwudziestu latach trudnego sąsiedztwa, choć w latach 1918-1939 notowano także krótki okres zbliżenia i współpracy. Paradoksalnie – zwłaszcza, gdy weźmiemy pod uwagę dalszy rozwój wypadków i napaść Niemiec na Polskę we wrześniu 1939 roku – czas odwilży był związany z dojściem do władzy nazistów.
Odrodzona Polska, osłabione Niemcy i spór o granice
Jesienią 1918 r. stało się jasne, że Polska wróci na polityczną mapę Europy. 19 listopada 1918 r. ostatnie niemieckie oddziały wycofały się z warszawskiej Cytadeli, a dwa dni później Berlin wysłał do polskiej stolicy swojego przedstawiciela dyplomatycznego Harry’ego Kesslera. Tym samym Niemcy, jako pierwsze państwo, uznało de facto odrodzoną Rzeczpospolitą. Niepodległa Polska wpisywała się wówczas w niemiecką koncepcję Mitteleuropa, która zakładała powstanie państw narodowych w Europie Środkowo-Wschodniej. Stosunkowo słabe kraje miały szybko uzależnić się od Berlina i zostać strefą buforową oddzielającą Niemcy od Rosji. W 1918 r. ten scenariusz wydawał się prawdopodobny – przywódcą niepodległej Polski został Józef Piłsudski, dawny sojusznik państw centralnych, u boku których rozpoczął budowę polskiej armii. Szybko jednak, ku rozczarowaniu władz powstałej na zgliszczach Cesarstwa Niemieckiego Republiki Weimarskiej, okazało się, że interesy dwóch sąsiadów są rozbieżne, a podporządkowanie Polski przy pomocy środków politycznych nie będzie możliwe. Co więcej, w Niemczech dojrzewało także przekonanie, iż Polska jest sztucznym tworem utworzonym na mapie Europy i w perspektywie czasu ponownie z niej zniknie.
Kością niezgody stały się granice odrodzonej Rzeczpospolitej. Berlin zakładał, że w skład Niemiec wejdą dawne tereny Królestwa Polskiego oraz część ziem znajdujących się w zaborze austriackim. Jednak zgodnie z programem pokojowym wytyczonym przez prezydenta Stanów Zjednoczonych, Woodrowa Wilsona, Polska miała uzyskać dostęp do Bałtyku. Oznaczało to konieczność oddzielenia Prus Wschodnich od pozostałych terytoriów niemieckich. Niejasna była także przyszłość Gdańska, strategicznie ważnego portu bałtyckiego. Oba państwa dążyły także do uzyskania kontroli nad Wielkopolską i Górnym Śląskiem. W grudniu 1918 r. do Polski wrócił Ignacy Jan Paderewski, który celowo udał się do Poznania, by tam wesprzeć żywioł polski. Przyjazd znanego polityka i pianisty do stolicy Wielkopolski był iskrą, dzięki której następnego dnia (27 grudnia 1918 r.) wybuchło powstanie. Ten konflikt zbrojny miał pomyślny dla Polaków obrót. Układ w Trewirze z 16 lutego 1919 r., przedłużający rozejm między Ententą a Niemcami, wspominał o Wielkopolsce i wyznaczał ważny szlak dla kolejnych porozumień.
Traktat pokojowy podpisany w Wersalu potwierdził przyłączenie Wielkopolski i Pomorza Gdańskiego do Polski, z kolei Gdańsk został ogłoszony Wolnym Miastem i miał w przyszłość zostać objętym mandatem nowopowstałej Ligi Narodów. Natomiast na Górnym Śląsku, Warmii i Mazurach miano przeprowadzić plebiscyty decydujące o przynależności państwowej. Wielka polityka w ogromnym stopniu wpływała na ustalenie przebiegu granic zachodnich i północnych II RP. Zwycięskie mocarstwa miały odmienne koncepcje tego, jak postępować z pokonanymi Niemcami. Francji zależało na jak największym osłabieniu odwiecznego rywala, aby w przyszłości nie doszło do kolejnej próby narzucenia niemieckiej hegemonii w Europie. Natomiast rząd w Londynie obawiał się znacznego wzrostu wpływów Francji kosztem Niemiec. Tym samym, co do zasady, Francja wspierała roszczenia terytorialne Warszawy, a Wielka Brytania brała stronę Berlina. Natomiast powstanie Wolnego Miasta Gdańska, swoistego para-państwa było próbą znalezienia kompromisu pomiędzy dwiema stronami. Polska miała odpowiadać za politykę celną i zagraniczną.
Mniejszości i plebiscyty
Po I wojnie światowej Polska, podobnie jak inne kraje Europy Środkowej, podpisała także mały traktat wersalski, który gwarantował poszanowanie i obronę mniejszości narodowych. Członkowie mniejszości, w przypadku dyskryminacji, uzyskiwali prawo do odwoływania się bezpośrednio do Ligi Narodów, z pominięciem krajowej jurysdykcji. Co jednak istotne, Niemcy nie zostały zobowiązane do ratyfikacji tego traktatu. Spowodowało to, że mniejszość niemiecka w Polsce (ponad 730 tys. osób) miała więcej praw niż polska mniejszość w Niemczech (ok. 1 mln ludzi). Wyjątkiem był Górny Śląsk, gdzie zapewniono wzajemną ochronę mniejszości. Sprawa ochrony mniejszości była zresztą podnoszona przez Polskę na forum Ligi Narodów. Polska dyplomacja sprzeciwiała się zresztą przyjęciu Niemiec do organizacji w 1926 r., zakładając, iż wzmocni to międzynarodową pozycję sąsiada. Wydarzenie to przypadło zresztą na okres szczególnych napięć w relacjach bilateralnych – Niemcy zdecydowały się na wypowiedzenie Polsce wojny celnej.
W lecie 1920 r. wojna polsko-bolszewicka wchodziła w decydującą fazę. Niemcy ogłosiły wprawdzie neutralność, ale swoimi działaniami sprzyjały sowieckiej Rosji. Klęska Polski miała poprzedzić dalszy marsz bolszewików na zachód i wybuch rewolucji w Niemczech – przy pomocy tej groźby rząd w Berlinie próbował wywierać presję na państwa zachodnie, by te zdecydowały się na rewizję traktatu wersalskiego. Warto zaznaczyć, że powojenne Niemcy nie graniczyły z Rosją sowiecką, zatem nie dochodziło między dwiema stronami do konfliktów o kwestie terytorialne. Podczas bolszewickiej ofensywy na Warszawę w lipcu 1920 r. na Warmii i Mazurach doszło do plebiscytów, w wyniku których zdecydowana większość terenów została przyłączona do Niemiec.
Kilka miesięcy później, w marcu 1921 r., plebiscyt przeprowadzono na uprzemysłowionym Górnym Śląsku. Polski postulat o włączeniu emigrantów urodzonych na Górnym Śląsku do głosowania zadziałał niekorzystnie na wynik. Rachuby okazały się całkowicie błędne, ponieważ większość przyjezdnych – często przywożonych na Śląsk przy udziale niemieckich władz koordynujących akcję – opowiedziała się za przyłączeniem do Niemiec. Doszło do oczywistych naruszeń postanowień plebiscytowych, co stało się pretekstem dla wybuchu III powstania śląskiego. W 1921 r. władze w Warszawie były w stanie skutecznie wesprzeć powstańców, co nie było możliwe w przypadku dwóch pierwszych antyniemieckich powstań. Ostatecznie Polsce przyznano znaczą część spornego terytorium, w tym większość zakładów przemysłowych.
Nie może dziwić chęć rewanżu niemieckiego wobec postanowień traktatu wersalskiego. Wprawdzie Niemcy zostały pokonane na froncie zachodnim, ale na wschodnim armia niemiecka zwyciężyła i zajęła ogromne terytoria dawnej carskiej Rosji. Dlatego straty terytorialne na rzecz Polski były uznawane jako dowód niesprawiedliwości postanowień traktatu wersalskiego i słabości Republiki Weimarskiej, a kolejni jej przywódcy zaznaczali, że nie pogodzili się z utratą terytoriów na wschodzie. Jednocześnie Niemcy były bardzo ważnym dla Polski partnerem gospodarczym, ponieważ blisko połowa polskiego handlu zagranicznego trafiała do zachodniego sąsiada, w tym 80% wydobywanego w kraju węgla.
Wojna celna w latach 1925-1931
W połowie lat dwudziestych Niemcy podjęły kolejną próbę rewizji postanowień traktatu wersalskiego. Wiązało się to z wygaśnięciem umów międzynarodowych i bilateralnych dotyczących wymiany handlowej. Niemcy postanowiły wykorzystać sytuację i zmusić Polskę do ustępstw – roszczenia zostały zdecydowanie odrzucone przez rząd w Warszawie. Kolejnym krokiem była próba wywarcia nacisku ekonomicznego w postaci zwiększenia ceł na polskie produkty eksportowane do Niemiec. Co więcej, Niemcy nałożyły swoiste embargo na import węgla z Górnego Śląska. Embargo rozszerzano później także na inne towary – łącznie wykluczono aż 57% polskiego przemysłu sprzed rozpoczętej w połowie 1925 r. wojny celnej. S. Sierpowski odnotował, iż jej założenia obejmowały nie tylko ekonomiczne pognębienie Polski, ale i doprowadzenie do kryzysu na Górnym Śląsku, który służyłby Niemcom za dowód, iż Polska nie potrafi samodzielnie zarządzać tym terenem, a nieudolność jej władz uniemożliwia rozwój przemysłu. W ramach retorsji Polska odpowiedziała podobnymi ograniczeniami handlowymi, wprowadzając zaporowe cła oraz embargo na wybrane produkty. Niemcy były w tym wypadku w uprzywilejowanej sytuacji – ich gospodarka nie była uzależniona od gospodarki polskiej. Owszem, tracili, ale znacznie mniej niż Polska, która musiała się zmierzyć z poważnym kryzysem gospodarczym, rosnącym bezrobociem, widmem powrotu hiperinflacji oraz wzrostem niepokojów społecznych. Wszystko to było na rękę władzom w Berlinie, które liczyły, iż na dłuższą metę osłabią wschodniego sąsiada, a przy sprzyjających okolicznościach doprowadzą do poważnej destabilizacji systemu społeczno-politycznego. Podejmowane w kolejnych latach próby negocjacji nie przyniosły przełomu. Dopiero wybuch światowego kryzysu gospodarczego sprawił, że nieprzyjazne działania polsko-niemieckie wyhamowały, a obie strony zasiadły do rozmów. M. Rozpędowski słusznie zauważył, iż wojna celna z Niemcami miała także pozytywny wymiar, przyczyniając się do dywersyfikacji polskich rynków zbytu oraz rozwoju wewnętrznych połączeń:
„Z drugiej strony, polsko-niemiecka wojna handlowa zapoczątkowała proces uniezależniania się naszego przemysłu od niemieckiego rynku zbytu. Sytuacja gospodarcza zaczęła poprawiać się już w 1926 roku, kiedy to nastąpił wzrost inwestycji i produkcji krajowych. Rozpoczęto m.in. budowę linii kolejowej łączącej Śląsk z Pomorzem. Zakończona w 1933 roku inwestycja umożliwiła eksport polskiego węgla kamiennego na nowe rynki zbytu m.in. do krajów skandynawskich. Dzięki tej reformie dynamicznie rozwinął się port w Gdyni, a Polska zyskała nowych partnerów gospodarczych. Wojna handlowa z Niemcami zakończyła się w 1931 roku.”
W praktyce dopiero podpisanie Protokołu handlowego między Rzecząpospolitą Polską a Rzeszą Niemiecką z 7 marca 1934 r. zakończyło okres sporów gospodarczych, pozwalając otworzyć nowy rozdział współpracy handlowej między obydwoma państwami.
Przez Rapallo i Locarno do Hitlera
Rząd Polski zdawał sobie sprawę ze swoich słabości geopolitycznych. II RP miała najdłuższe granicę z Niemcami i Rosją Sowiecką, państwami które poniosły porażkę podczas światowego konfliktu. Oba państwa zostały wyłączone z decydowania o kształcie ładu powersalskiego, co spowodowało nawiązanie współpracy niemiecko-rosyjskiej w Rapallo w 1922 r. Polska dyplomacja doskonale zdawała sobie sprawę, że ewentualny powrót na europejskie salony niemieckich i sowieckich dyplomatów będzie najpierw oznaczał spadek znaczenia Polski, a z czasem pojawią się żądania zmiany granic i postanowień traktatu wersalskiego. W związku z tym starano się zapobiegać jakiemukolwiek wzmocnieniu Niemiec na arenie międzynarodowej. Polska mogła liczyć na częściowe wsparci Francji, ale i tak na pewnym etapie normalizacji stosunków z Republiką Weimarską zdecydowała się na wybranie własnej ścieżki. W październiku 1925 r. podpisano układ lokarneński, który gwarantował nienaruszalność m.in. granicy niemiecko-francuskiej. Podobnych gwarancji nie otrzymała ani Polska, ani Czechosłowacja, co pokazywało, iż granice Niemiec na wschodzie mogą być w przyszłości kontestowane.
Z kolei sytuacja w Gdańsku była uznawana jako papier lakmusowy dla stosunków polsko-niemieckich dlatego władze w Warszawie z największą uwagą przypatrywały się rozwojowi sytuacji w tym nadbałtyckim porcie. W 1930 r. miejscowe władze próbowały pozbawić Polskę możliwości korzystania z portu (umowa o używalności portu). Co ciekawe, Stały Trybunał Sprawiedliwości Międzynarodowej, pod którego osąd poddano spór, wypowiedział się na niekorzyść Polski. W czerwcu 1932 r. ponownie wybuchł kryzys polityczny. Tym razem Senat Wolnego Miasta Gdańsk starał się zablokować wejście do portu polskiego niszczyciela ORP „Wicher”, którego zadaniem było przywitanie zespołu okrętów brytyjskich. Zdecydowana postawa władz polskich, z Józefem Piłsudskim na czele, była wyraźną manifestacją utrzymania twardej polityki polskiej wobec Gdańska i Pomorza. Umowę z gdańskimi władzami odnowiono w sierpniu 1932 r. Prowokacje ze strony gdańskich urzędników ustały po 1934 r., choć wraz z upływem czasu żywioł niemiecki coraz silniej demonstrował swoją odrębność i postawę jednoznacznie antypolską. Wiązało się to z reorientacją polityki nazistów i postawieniem Polsce żądań dotyczących zmiany statusu Wolnego Miasta Gdańsk.
Wydaje się, że odrodzona II Rzeczpospolita nie mogła nawiązać przyjacielskich stosunków z Republiką Weimarską. Klęska Niemiec podczas I wojny światowej oraz narodziny mitu o zdradzieckim ciosie w plecy pobudzały społeczeństwo niemieckie do niechętnej postawy wobec państwa polskiego, które uznawano za słabsze i gorzej rozwinięte. Surowe postanowienia traktatu wersalskiego nie pozwalały Berlinowi na siłowe rozwiązania. Bezpieczeństwo Polski zostało oparte na sojuszu wojskowym z Francją, który miał wybitnie antyniemiecki charakter. Z tego powodu strategicznym celem Berlina było rozerwanie tej współpracy i uzyskanie wolnej ręki do rewizji wersalskich postanowień w Europie centralnej. Mimo sukcesów niemieckiej dyplomacji w Locarno i dużego potencjału militarnego, Republika Weimarska nie zdołała odbudować swojej pozycji.
Naziści dochodzą do władzy i proponują Polsce współpracę
Kiedy w 1933 r. Adolf Hitler uzyskał władzę w Niemczech, stosunki polsko-niemieckie uległy pozornemu ociepleniu. Rząd w Warszawie bardzo uważnie śledził wszystkie niemieckie działania. Rozbudowa armii ponad stan określony w traktatach pokojowych oraz wystąpienie Niemiec z Ligi Narodów zrobiły na Józefie Piłsudskim tak duże wrażenie, że zaczął on planować ewentualną wojnę prewencyjną. Plany konfliktu zbrojnego zostały jednak przerwane z powodu braku poparcia Francji. Ostatecznie 26 stycznia 1934 r. Polska i Niemcy zdecydowały się na odprężenie polityczne, podpisując deklarację o niestosowaniu przemocy przez najbliższe 10 lat. W kolejnych tygodniach obie strony podpisały także protokół o normalizacji stosunków gospodarczych oraz zobowiązywały się do nieatakowania się nawzajem za pośrednictwem mediów To pozwoliło na ocieplenie wizerunku Polski. Zmiana nastawienia w Berlinie uwidoczniła się w momencie śmierci Józefa Piłsudskiego. W dniu śmierci i pogrzebu marszałka w stolicy Niemiec opuszczono flagi do połowy masztów, a na pogrzeb przybyła delegacja pod przewodnictwem jednego z najbliższych współpracowników Hitlera, Hermanna Goeringa. Z kolei sam Hitler zasiadł w katedrze przy symbolicznej trumnie Piłsudskiego. Niewątpliwie zmiana we wzajemnych relacjach była możliwa dzięki pracy dobrych dyplomatów: Alfreda Wysockiego i Józefa Lipskiego w Berlinie oraz Hansa von Moltke w Warszawie. W 1934 r. placówki dyplomatyczne obu państw podniesiono do rangi ambasad.
K. Ruchniewicz wskazuje, iż po 1934 r. nastąpiło ożywienie polsko-niemieckich relacji na wielu płaszczyznach. Obejmowało ono wymianę kulturalną, relacje międzyludzkie, a najbardziej widocznym przejawem odwilży było wyciszenie wrogiej propagandy. Historyk odwołuje się do wspomnień E. Meyera, który pisał o tych wydarzeniach:
„Efekt zawartego zaraz po pakcie o nieagresji porozumienia prasowego ujawnił się w atlasach. Dotychczas pokazywały one za pomocą linii kropkowanej niemieckie granice sprzed I wojny światowej. Teraz zaprzestano tego. Przykładowo: korytarz na mapach krajowych nie był odtąd oddzielany osobną linią od pozostałej części Polski. Przypominam sobie, jak jedna z krewnych z Prus Wschodnich, aktywnie działająca w Związku Niemieckim na Wschodzie (Bund Deutscher Osten), wyrażała się z oburzeniem z powodu rzekomej polityki ustępstw wobec Polski”.
Był to niewątpliwie ogromnym przełom. Po blisko piętnastu latach relacji otwarcie wrogich wreszcie nastąpiła normalizacja. I to w warunkach szczególnych, bowiem partnerem do rozmów stał się dyktator. Hitler dążył do umocnienia swojej pozycji i przekształcenia nowo powstałej III Rzeszy w państwo totalitarne. W przeciwieństwie do rządów z lat dwudziestych Berlin nie dążył tylko do rewizji granic z Polską, ale pragnął narzucić hegemonię całej Europie. Przeniesienie akcentów sprawiało, iż Polska nie stanowiła już zasadniczego punktu odniesienia dla niemieckich planów podbojów terytorialnych. Niemniej jednak wciąż znajdowała się na liście potencjalnych zdobyczy. Z punktu widzenia Warszawy najistotniejszy był antykomunizm Hitlera, który miał gwarantować brak współpracy między Sowietami a Niemcami. Polscy politycy starali się utrzymywać taki sam dystans wobec Niemiec, jak i wobec Związku Sowieckiego, choć po 1934 r. wyraźnie widoczne było zbliżenie Warszawy i Berlina. Niektórzy historycy sugerują, iż w połowie lat trzydziestych możliwy był antykomunistyczny sojusz obu państw, który zaowocowałby wspólnym marszem na Związek Radziecki. Mimo bogatej dokumentacji teza ta nigdy nie zostanie zweryfikowana – Polska nie zdecydowała się bowiem na sojusz z nazistowskimi Niemcami.
Zanegowanie traktatu wersalskiego – zagrożenie dla Polski
W drugiej połowie lat trzydziestych nazistowskie Niemcy zaczęły otwarcie negować ład wersalski. W marcu 1936 r. doszło do remilitaryzacji Nadrenii. Rozpoczęła się także dynamiczna odbudowa niemieckiej armii. W marcu 1938 r. Hitler dokonał przyłączenia do Rzeszy Austrii (tzw. Anschluss), a pół roku później zajął Kraj Sudetów należący wcześniej do Czechosłowacji. Z powodu braku wyraźnego sprzeciwu ze strony zachodnich mocarstw postanowił dokonać także rewizji granicy polsko-niemieckiej. Nie musiało to jednak oznaczać konfliktu zbrojnego. Na przełomie 1938 r. i 1939 r. niemieccy politycy starali się przekonać rząd w Warszawie do przystąpienia do sojuszu niemiecko-włoskiego (osi Berlin-Rzym) i przedłużenia deklaracji o nieagresji o kolejne 25 lat. W zamian Niemcy miały anektować Gdańsk oraz uzyskać dostęp do eksterytorialnej autostrady i linii kolejowej łączącej Prusy Wschodnie z pozostałą częścią Niemiec. Wprawdzie hitlerowscy dygnitarze byli podejmowani rautami u prezydenta Ignacego Mościckiego, a niektórzy z nich udawali się z Mościckim na wspólne polowania w Puszczy Białowieskiej, jednak nie uzyskali zgody Polski na żadne polityczne ustępstwa. Wręcz przeciwnie, polska dyplomacja zaczęła brać pod uwagę możliwy konflikt zbrojny i coraz silniej akcentowała brak zgody na agresywną politykę III Rzeszy.
Po wkroczeniu wojsk niemieckich do czeskiej Pragi i stworzeniu marionetkowego państwa słowackiego w marcu 1939 r., strategiczna pozycja Polski pogorszyła się, a retoryka Berlina wobec Warszawy wyraźnie się zaostrzyła. 21 marca 1939 r. Hitler wystosował oficjalne memorandum do rządu polskiego zawierające konkretne żądania rewizji granic. Dla wszystkich stawało się jasne, że wybuch wojny był coraz bardziej prawdopodobny. 31 marca Polska otrzymała od Wielkiej Brytanii gwarancję niepodległości, przekształconą w sojusz wojskowy na mocy układu sygnowanego 25 sierpnia 1939 r. Dla Niemiec rozpoczęcie współpracy polsko-brytyjskiej było pretekstem do wypowiedzenia polsko-niemieckiego układu o nieagresji podpisanego w 1934 r. W odpowiedzi, 5 maja 1939 r., minister spraw zagranicznych Józef Beck wygłosił w Sejmie swoje słynne exposé, w którym zapewnił, że „Polska od Bałtyku odepchnąć się nie da”. Niemieckie dążenia do ekspansji na Wschód praktycznie uniemożliwiły dalsze pertraktacje dyplomatyczne, a oba państwa zaczęły intensywne przygotowania do wojny. Ta, wobec niemieckiej napaści na Polskę, wybuchła 1 września 1939 r.
Zdjęcie tytułowe: publiczność oglądająca występ śpiewaka Jana Kiepury. W pierwszym rzędzie siedzą od lewej: ambasador RP w Niemczech Józef Lipski, książę Carl Eduard von Sachsen-Coburg-Gotha oraz minister propagandy, oświecenia publicznego i informacji III Rzeszy Joseph Goebbels. Berlin, 1935 rok. Źródło: Narodowe Archiwum Cyfrowe.
Piotr Kruze – specjalizuje się w najnowszej historii politycznej i wojskowej oraz dekolonizacji Afryki. Z zamiłowania podróżnik, który szuka śladów historii w każdym miejscu, do którego dotrze.