Władysław Broniewski „Ballady i romanse”

Słuchaj dzieweczko! Ona nie słucha…
To dzień biały, to miasteczko…”
Nie ma miasteczka, nie ma żywego ducha,
po gruzach biega naga, ruda Ryfka,
trzynastoletnie dziecko.

Przejeżdżali grubi Niemcy w grubym tanku.
„Mama pod gruzami, tata w Majdanku…”
Roześmiała się, zakręciła się, znikła.

I przejeżdżał znajomy, dobry łyk z Lubartowa:
„Masz, Ryfka, bułkę, żebyś była zdrowa…”
Wzięła, ugryzła, zaświeciła zębami:
„Ja zaniosę tacie i mamie.”

Przejeżdżał chłop, rzucił grosik,
przejeżdżała baba, też dała cosik,
przejeżdżało dużo, dużo luda,
każdy się dziwił, że goła i ruda.

I przejeżdżał bolejący Pan Jezus,
SS-mani go wiedli na męki,
postawili ich oboje pod miedzą,
potem wzięli karabiny do ręki.

„Słuchaj, Jezu, słuchaj, Ryfka, sie Juden,
za koronę cierniową, za te włosy rude,
za to, żeście nadzy, za to, żeśmy winni,
obojeście umrzeć powinni.”

I ozwało się Alleluja w Galilei,
i oboje anieleli po kolei,
potem salwa rozległa się głucha…
„Słuchaj, dzieweczko!…Ona nie słucha…


Broniewski był nie tylko poetą, który widzi wojnę. Był także żołnierzem, który w tej wojnie uczestniczy. Już w młodości angażował się w działalność niepodległościową, czego dowodem była chociażby służba w Legionach. Kampanię wrześniową zaczął niezwykle aktywnie – napisał wiersz „Bagnet na broń” i próbował zaciągnąć się do Wojska Polskiego. Jego dalsze losy były mocno burzliwe. Działał krótko w Związku Radzieckim, gdzie został uwięziony i osadzony w obozie pracy. Następnie zwolniony na mocy układu Sikorski-Majski przebył początkowy szlak bojowy 2. Korpusu Polskiego i po wojnie powrócił do Polski. Nigdy nie zdecydował się na otwarte poparcie reżimu stalinowskiego, choć miał w swoim dorobku parę panegiryków. „Ballady i romanse” to ewidentne nawiązanie, aluzja literacka, do słynnego cyklu Adama Mickiewicza. Nawet motyw przewodni jest ten sam, choć tutaj w utworze dominuje wizja wojennej pożogi. Ciekawe rozwiązania językowe i niezwykły koncept pozostawiają niezatarte wspomnienie po przeczytaniu wiersza. Jest bowiem niezwykły, podobny do autora, bo takim Broniewski z pewnością był.


Okiem Polonisty: Według mnie, jeden z piękniejszych wierszy Broniewskiego. Może dorównują mu treny pisane po śmierci córki Anki. Do mnie przede wszystkim przemawia ogromny tragizm sytuacji, beznadziejnej sytuacji, w której znalazła się mała Ryfka. Sakralizacja śmierci małej Żydówki jest niezmiernie wymowna. Wespół z Chrystusem tworzą parę szalenie przeszkadzającą esesmanom. Pochodzenie, religia przesądzały o wartości człowieka. Ryfka to przedstawicielka całego pokolenia Żydów, którzy mieli pecha i żyli akurat w tych czasach. Ale jest to także utwór o odruchach współczucia, chęci pomocy, ale takiej na niby, dla uspokojenia sumienia raczej a nie tej prawdziwej. Dlaczego dziewczynka nie ucieka? A ma dokąd? W jej zachowaniu tak dużo z szaleństwa Karusi – bohaterki „Romantyczności” A. Mickiewicza. I jeszcze jedna analogia: obydwie może zrozumieć tylko ten, kto kieruje się sercem.