Krzysztof Kamil Baczyński „Deszcze”

Deszcz jak siwe łodygi, szary szum,
a u okien smutek i konanie.
Taki deszcz kocham, taki szelest strun,
deszcz – życiu zmiłowanie.

Dalekie pociągi jeszcze jadą dalej
bez ciebie. Cóż? Bez ciebie. Cóż?
w ogrody wód, w jeziora żalu,
w liście, w aleje szklanych róż.

I czekasz jeszcze? Jeszcze czekasz?
Deszcz jest jak litość – wszystko zetrze:
i krew z bojowisk, i człowieka,
i skamieniałe z trwóg powietrze.

A ty u okien jeszcze marzysz,
nagrobku smutny. Czasu napis
spływa po mrocznej, głuchej twarzy,
może to deszczem, może łzami.

I to, że miłość, a nie taka,
i to, że nie dość cios bolesny,
a tylko ciemny jak krzyk ptaka,
i to, że płacz, a tak cielesny.

I to, że winy niepowrotne,
a jedna drugą coraz woła,
i to, jakbyś u wrót kościoła
widzenie miał jak sen samotne.

I stojąc tak w szeleście szklanym,
czuję, jak ląd odpływa w poszum.
Odejdą wszyscy ukochani,
po jednym wszyscy – krzyże niosąc,
a jeszcze innych deszcz oddali,
a jeszcze inni w mroku zginą,
staną za szkłem, co jak ze stali,
i nie doznani miną, miną.

I przejdą deszcze, zetną deszcze,
jak kosy ciche i bolesne,
i cień pokryje, cień omyje.
A tak kochając, walcząc, prosząc
stanę u źródeł – studni ciemnych,
w groźnym milczeniu ręce wznosząc,
jak pies pod pustym biczem głosu.

Nie pokochany, nie zabity,
nie napełniony, niedorzeczny,
poczuję deszcz czy płacz serdeczny,
że wszystko Bogu nadaremno.
Zostanę sam. Ja sam i ciemność.
I tylko krople, deszcze, deszcze
coraz to cichsze, bezbolesne.


Wiersz ten, autorstwa poety Pokolenia Kolumbów i żołnierza Armii Krajowej, Krzysztofa Kamila Baczyńskiego, pochodzi z 1943 roku. Baczyński długo pracował nad utworem i wreszcie w lutym zadecydował, iż jest on gotowy do druku. Wiersz powstał w zajętej przez Niemców Warszawie, którą Baczyński zamieszkiwał w okresie okupacji. Jest typowym przykładem przesiąkniętej wojenną rzeczywistością twórczości pełnej bólu, smutku i cierpienia młodego człowieka w obliczu strasznego konfliktu.


Okiem Polonisty: Co może czuć człowiek, gdy pada deszcz? Radość z powodu życiodajnej siły? Niechęć, bo woli słoneczna aurę? Ulgę po spiekocie? A tak w ogóle co ma piernik do wiatraka? „Deszcze ” to wiersz symboliczny. Jasna sprawa, każdy się może domyślić, jeżeli ma jakąś wyobraźnię. Ale załóżmy, że pada czwarty rok z rzędu. Można oszaleć, prawda? Tęsknota za czystym niebem jest tak wielka, że człowiek zaczyna wariować , spoglądać w stronę Tego, który jest odpowiedzialny za ten stan rzeczy. A On nie odpowiada na prośby, błagania. Czy w ogóle istnieje? Wraz z deszczem mokną marzenia, zamazuje się obraz tych, którzy byli tu jeszcze przed chwilą. Gdzie są? Wzrok nie potrafi ich już dostrzec. Samotność. Namacalna, wszechobecna, straszna. Jestem słaby, płaczę. Nie ma szans na słońce. Jest ciemno, wciąż pada…