Józef Szczepański „Pałacyk Michla”

Pałacyk Michla, Żytnia, Wola,
bronią się chłopcy spod „Parasola”.
A na Tygrysy maja visy,
to warszawiacy, klawe urwisy są!

Hej! Czuwaj wiara i wytężaj słuch,
pręż swój młody duch,
pracując za dwóch!
Czuwaj wiara i wytężaj słuch,
pręż swój młody duch
jak stal!

Każdy z chłopaków chce być ranny,
sanitariuszki morowe panny.
A gdy cię trafi kula jaka,
poprosisz pannę, da ci buziaka w nos!

Hej! Czuwaj wiara…

Za pierwszą linią dekowniki,
intendentura, różne umrzyki,
gotują zupę, warzą kawę
i tym sposobem walczą za sprawę.

Hej! Czuwaj wiara…

Za to dowództwo jest morowe
i w pierwszej linii nadstawia głowę.
A najmorowszy przełożony
to jest nasz Mietek, w kółko golony.

Hej! Czuwaj wiara…

Wiara się broni, wiara śpiewa,
Szkopy się złoszczą, krew ich zalewa.
Różnych sposobów się imają,
co chwila szafę nam podstawiają.

Hej! Czuwaj wiara…

Lecz na nic szafa i granaty
za każdym razem dostają baty.
I co dzień się przybliża chwila,
że zwyciężymy i do cywila!

Hej! Czuwaj wiara…


Zaryzykowałbym stwierdzenie, iż „Pałacyk Michla” to najbardziej znana pieśń okresu Powstania Warszawskiego. Rozpoznawalność utworu jest ogromna, zresztą jeszcze w trakcie walk cieszył się on sporą popularnością. Zrodził się 5 sierpnia, a napisał go żołnierz batalionu „Parasol”, Józef Szczepański ps. „Ziutek”. Melodię stanowiła piosenka ludowa zatytułowana „Hymn Podhalański”. Co ciekawe, w chwili gdy „Ziutek” pisał słowa „Pałacyku Michla”, wokół niego spadał grad niemieckich kul, bowiem w dniach 4-6 sierpnia toczyły się ciężkie walki o rejon Pałacu Michlera na Woli. Niestety, autor słów nie przeżył Powstania Warszawskiego, gdyż 1 września dosięgła go wroga kula. Zmarł w dziewięć dni później. „Pałacyk Michla” nie jest jedynym jego utworem wojennym, z pewnością jednak jest najbardziej znany. Do dzisiaj jego słowa i melodia budzą optymistyczny nastrój. Wbrew temu, co stało się z polską stolicą w 1944 roku.


Okiem Polonisty: Czytam ten tekst i gdybym nie miała pojęcia o tym, jak wyglądała rzeczywistość powstania, to pewnie bym uwierzyła w tę beztroskość, radość z każdego dnia. Tekst z pewnością stworzony w pierwszych dniach powstania, gdyż jest w nim tyle nadziei, radości i niesamowitej wiary, że aż trudno pojąć, skąd ci ludzie ją czerpali. Skojarzenie z Ewangelią św. Mateusza, że wiara góry przenosi, jest chyba na miejscu. Ironizowanie z wszystkich i wszystkiego a w szczególności z Niemców miało pewnie być receptą na zwycięstwo. Z drugiej strony dostrzegam tutaj taki kult młodości, która wznosi się „nad poziomy”, swą energią pociąga innych, daje przykład heroizmu i młodzieńczej brawury, za nic mając niebezpieczeństwo. Wydaje mi się, że takie utwory w tamtym koszmarnym czasie działały jak napój energetyzujący. Dostarczały nie tylko siły, pomagały po prostu przetrwać, tak zwyczajnie, po ludzku.