Wielki cyrk – Pierre Clostermann – recenzja książki

Tytuł – Wielki cyrk

Rok wydania – 2022

Autor – Pierre Clostermann

Wydawnictwo – Bellona

Liczba stron – 366

Tematyka – wspomnienia francuskiego asa lotnictwa z okresu II wojny światowej – żywe, dynamiczne, wciągające – uznawane za klasykę literatury wojennej.

Ocena – 8,5/10

Pierre Clostermann jest bez wątpienia legendą francuskich sił powietrznych. W II wojnie światowej odniósł 33 podniebne zwycięstwa, najwięcej ze wszystkich francuskich pilotów, a przecież pierwsze trafienie zaliczył dopiero w lipcu 1943 roku! Wcześniej długo nie mógł dostać przydziału – mówiono mu, że jest za młody, nie miał doświadczenia. Miał za to ogromną pasję, która nieustannie pchała go w powietrze. 33 zestrzelenia to wynik, jak na warunki aliantów, niezwykły. Clostermann musiał być człowiekiem wielu talentów i pasji, bo ledwie trzy lata po zakończeniu konfliktu napisał „Wielki cyrk”, który przez ostatnich kilkadziesiąt lat był wielokrotnie wznawiany i trafił na półki milionów czytelników z całego świata.

Nie bez przyczyny o „Wielkim cyrku” mówi się, iż jest książką klasyczną. Faktycznie, wspomnienia Clostermanna są ponadczasowe. Zarówno pod względem poznawczym – to w końcu kawał dobrej historii opowiedzianej z perspektywy uczestnika zdarzeń – jak i pod względem literackim. Dynamika narracji, barwność opisów – Clostermann sprawia, że czytelnik chłonie wręcz świat lotnictwa i podniebnych walk. Wielokrotnie można poczuć, że jest się tam, w kokpicie, słyszy się ryk maszyny, czuje adrenalinę napływającą na widok przeciwnika. Wrażenia są znakomite. To bodaj największa zaleta „Wielkiego cyrku”. Po lekturze nie mam absolutnie żadnych wątpliwości, dlaczego wielu pasjonatów lotnictwa wskazuje na tę książkę jako na pozycję obowiązkową i dlaczego z takim sentymentem do niej wracają. Jestem przekonany, iż wielu czytelników Clostermann zainspirował do wstąpienia do wojsk powietrznych. Francuskie Armée de l’air nie mogły dostać lepszej reklamy.

Warto odnotować, iż Clostermann nie roztacza wyłącznie „cukierkowej” wizji podniebnych walk. Owszem, do czego jeszcze wrócę, jego opisy mogą być nieco podrasowane i zapewne nie wszystkie wydarzenia zaprezentowane w „Wielkim cyrku” faktycznie przebiegały tak, jak przedstawił to Clostermann. Nie stroni jednak i od tego, co trudne, mniej chwalebne. Mówi otwarcie i wprost, odbiorca szybko łapie z nim kontakt i ma poczucie, że mówi do niego facet wiarygodny, który nie zamierza przemilczeć przysłowiowej „drugiej strony medalu”. Słaniających się na nogach pilotów, wycieńczonych do granic możliwości, narastającego zwątpienia w sens walk, trudów codzienności, wreszcie wypadków wynikających z przemęczenia, nieuwagi, brawury, a może i głupoty. Czy tak wyobrażamy sobie herosów lotnictwa? Tak powinniśmy ich sobie wyobrażać. Jako ludzi. Być może jest to jeszcze bardziej imponujące, że takich rzeczy byli w stanie dokonywać nie bohaterowie komiksów, lecz zwyczajni, pospolici lotnicy, często wywodzący się ze środowisk niekojarzonych stereotypowo z wojskiem, a już na pewno nie z takim potencjałem militarnym.

Francuski pilot spisywał swoje wspomnienia tuż po wojnie, na gorąco, mając w pamięci świeże jeszcze emocje z okresu intensywnych walk. Pod tym względem absolutnie nie można mu niczego zarzucić. Nie wiem, czy jest to zabieg wykorzystany przez tłumacza (nie sądzę, obstawiam, że we francuskim oryginalne jest identycznie), ale narrację dynamizuje jeszcze zastosowanie czasu teraźniejszego zamiast przeszłego. Zazwyczaj takie rozwiązanie mnie irytuje, tutaj idealnie wpasowało się w klimat opowieści.

Clostermann jest przede wszystkim fantastycznym źródłem informacji. Źródłem z wewnątrz. W „Wielkim cyrku” czuć pasję na każdej stronie. Krytycznym okiem można spojrzeć na pojedyncze opisy, które mogą wydać się przesadzone. Starałem się nawet zajrzeć na fora eksperckie, by wyszukać nieco więcej informacji na temat przebiegu kariery Clostermanna. Niektórzy historycy kwestionowali wybrane zwycięstwa, zarzucając Francuzowi kreowanie własnej legendy. Pojawiały się także oskarżenia o zaliczanie zwycięstw w rzeczywistości dzielonych na konto jednego pilota, by podbić jego statystyki. Ile w tym prawdy, zostawiam fachowcom w dziedzinie wojsk powietrznych. Mnie Clostermann porwał bowiem nie swoimi zwycięstwami, a tych bez wątpienia było sporo, nawet jeśli nie dokładnie 33, lecz wspaniałą narracją. Zafundował mi wyborną lekturę, do której z przyjemnością jeszcze kiedyś wrócę. Zdecydowanie jest to bowiem klasyka gatunku.

Ocena – 8,5/10