„Tarcza diabła. Agonia III Rzeszy” – recenzja książki

Rok wydania – 2011

Autor – Leo Kessler

Wydawnictwo – Erica

Liczba stron – 340

Seria wydawnicza – Batalion Szturmowy SS

Tematyka – kolejna książka z serii publikacji poświęconych Batalionowi Szturmowemu SS „Wotan”, którego losy opisuje Leo Kessler.

Gdy słyszę nazwisko Leo Kessler, od razu mam przed oczami serię książek ukazujących się na polskim rynku za sprawą Wydawnictwa Erica. Co więcej, są to skojarzenia pozytywne, co w jakimś stopniu mogłoby wypaczać mój recenzencki obiektywizm. Jakby tego było mało, trzeba sobie postawić jedno poważnie brzmiące pytanie – ileż można pisać o Kesslerze, żeby to wciąż było oryginalne?

„Tarcza diabła. Agonia III Rzeszy” jest kolejną częścią sagi poświęconej Batalionowi Szturmowemu SS Wotan. Historia po części prawdziwa (choć trochę?), po części zmyślona. Głównie jednak oparta na literacko-historycznej fantazji autora, który tak doskonale ubrał ją w słowa, iż wielu czytelników uwierzyło, iż mają do czynienia z poważną dokumentacją działań jednej z niemieckich jednostek. Tak czy inaczej, fabuła nie jest skomplikowana, choć każda z publikacji opowiada wybrany wątek. Ich projekty graficzne przygotowane przez Wydawnictwo Erica są mocno zbliżone – format broszurowy, stonowana kolorystyka i zero fotografii, które tak naprawdę są zbędne, bo zarówno „Krew i lód” jak i „Tarcza diabła” to przede wszystkim powieści historyczne, w których skoncentrowano się na fabule, a nie na detalach upiększających. W salon kosmetyczny zabawił się natomiast autor publikacji, który nigdy nie stronił od językowych fajerwerków, za każdym razem umiejętnie wciągając czytelników w wykreowany przez siebie świat II wojny światowej.

Jest 1944 rok. Alianci stoją u wrót III Rzeszy. W śmiertelnym boju o Aachen zmierzyć się mają Batalion Wotan i 30. Dywizja Piechoty amerykańskiej dowodzona przez gen. Hobbsa, który sam o sobie zwykł mawiać „rzeźnik Roosevelta”. Wszystkim, którzy spodziewają się plastycznych opisów walk, co sugerować może wydawca z radością podsuwający nam elementy rywalizacji między SS a Rzeźnikami Roosevelta, mogę powiedzieć – dobrze myślicie, właśnie to dostaniecie do rąk. Nie ulega wątpliwości, iż Kessler jest mistrzem opisów i dynamiki akcji. W jego narracji dostrzeżemy wątki nie tylko pracy naukowej cechującej historyka, ale i potencjał literacki i sprawne operowanie piórem. Historia schodzi w tym wypadku na plan dalszy. Momentami przestajemy się zastanawiać, czy to, co właśnie czytamy, jest prawdą czy fikcją literacką – drodzy Państwo, to jest Kessler, a w jego ujęciu przeszłość nie może być nudna.

Poszukiwacze wciągającej lektury oraz spragnieni mocnych wrażeń mogą liczyć na udane łowy. Z perspektywy czytelnika ważne będą emocje współodczuwane z bohaterami książki. Kessler wykreował szereg wyrazistych postaci, których losy zmuszają nas do refleksji. Wojna wydaje się być bardziej przerażająca, jakby bliższa codzienności. Spora w tym zasługa autora, który doświadczył walki na własnej skórze i w umiejętny sposób podzielił się z czytelnikami odczuciami z frontu. Świetnie zaprezentowano dialogi. Są żywe, pełne emocji – trafi się przekleństwo, będzie trochę militarnego slangu. Mankamentem publikacji może być niedbałość o prawdę historyczną i nadmierna koncentracja na niemieckich żołnierzach. Aż zazgrzytałem kilka razy zębami, gdy superherosi germańcy tłukli Amerykanów, a Kessler oczekiwał ode mnie poklasku. Wielu żołnierzy było bohaterami, niezależnie od nacji, ale na gloryfikowanie całej nacji albo oddziału, zwłaszcza o tak złej sławie, nie chcę dać przyzwolenia. Brakowało mi nieco doniesień z obozu nieprzyjaciela, chciałem bliżej przyjrzeć się Amerykanom. Rozczarowało mnie tkliwe zakończenie. Nie spodziewałem się aż takiego zadęcia. Momentami miałem wrażenie, że ilość patosu serwowanego nam przez Kesslera przekracza to, co mieliśmy w „Pearl Harbor”. Niemcy jawią się jako ofiary bezmyślnej amerykańskiej agresji, a przecież wszyscy wiemy jak było. Wracając jeszcze do zakończenia – porażka. Niestety. Na linii historycznej (rany, nie chcę ujawniać, co tam było, ale scena jest tak nieprawdopodobna, że aż śmieszna) i na linii uczuciowo-melodramatycznej.

Na koniec mała dygresja i krótka anegdotka. Gdy przyszedłem pokazać kuzynowi mieszkającemu nieopodal (swoją drogą, podziękowania za pomoc w sporządzaniu recenzji) najnowszą produkcję Wydawnictwa Erica, spojrzał na niewielką książeczkę, którą przyniosłem i krótko stwierdził; „Będzie na dwa razy do busa”. Tak, Kesslera można czytać w dowolnym środku lokomocji i wszędzie smakować będzie jednakowo. To po prostu kawał dobrego pisarstwa wojennego, które rozczarować może tylko pseudofanatyków poprawności historycznej. I to właściwie powinno wystarczyć za podsumowanie – reszty dowiecie się, czytając „Tarczę diabła”.

Ocena: