Przysięgnij, że przeżyjesz – Rachel Roth – recenzja książki

Tytuł – Przysięgnij, że przeżyjesz

Rok wydania – 2022

Autor – Rachel Roth

Wydawnictwo – RM

Liczba stron – 415

Tematyka – Roma Rotsztajn miała zaledwie 13 lat, gdy wybuchła II wojna światowa. Po trzydziestu latach od zakończenia konfliktu postanowiła spisać swoje wstrząsające wspomnienia.

Ocena – 7/10

Właściwie bezpośrednio po interesującym, choć w żadnym wypadku nie przełomowym, zapisie rozmowy Wiktora Krajewskiego z Marią Kowalską (służyła w pułku „Baszta”) zasiadłem do lektury wspomnień Rachel Roth. Można powiedzieć, że obraz okupacji, walki i pobytu w obozie koncentracyjnym miałem na świeżo. Polska perspektywa często znacząco różni się od perspektywy żydowskiej (różnicuję tylko ze względu na wyznawaną wiarę, a przez to obowiązujący reżim okupacyjny – w gruncie rzeczy obie grupy miały polskie obywatelstwo, więc mówimy o podgrupach w ramach Polaków). Historia Roth jest w pewnym sensie dwoista. Mamy bowiem do czynienia z kolejnymi wspomnieniami z czasów okupacji, życia w getcie i – co akurat dość nietypowe – tułaczki po kolejnych obozach koncentracyjnych. Zawsze przestrzegam przed bagatelizowaniem znaczenia publikacji ze względu na tematykę, którą wielokrotnie poruszano. Każda kolejna historia wnosi coś do naszej zbiorowej świadomości. Z drugiej strony opowieść Roth jest rzeczywiście wyjątkowa. Już sam fakt, iż przetrwała jako jedyna z całej rodziny (20 osób wysłanych przez Niemców na śmierć) świadczy o niezwykłości jej relacji. Jest ona dla mnie ze wszech miar symboliczna. Hart ducha, wewnętrzna siła, chęć życia i wreszcie odwaga autorki, by wrócić do przeszłości i zmierzyć się z nią raz jeszcze podczas spisywania wspomnień, pozwoliły przetrwać rodzinnej historii. Rachel stała się zbiorowym głosem, dzięki któremu pamięć była możliwa. Liczne wielopokoleniowe rodziny żydowskie nie miały takiej szansy.

Zdjęcie, na którym uwieczniono 21 członków rodziny Rotsztejn i Frank z Warszawy zapadło mi w pamięć szczególnie. To idealne uzupełnienie opowieści Rachel Roth. Znalazły się w niej wspomnienia z okresu przedwojennej Polski, niemieckiej okupacji, pobytu w getcie i drogi przez niemieckie obozy koncentracyjne wiodącej przez Majdanek, Auschwitz i Bergen-Belsen. Szkoda, że pierwsza część nie była nieco dłuższa. Nie poczytuję tego za minus książki, to raczej moja osobista preferencja. Z ogromną przyjemnością czytam fragmenty wspomnień z okresu dwudziestolecia międzywojennego, których autorzy malują barwną mozaikę wielokulturowego społeczeństwa. Oczywiście, owa mozaika obejmuje także ludzkie dramaty i nie zawsze zgodną koegzystencję. Jest przez to cennym zapisem ówczesnej rzeczywistości ukazywanej zdecydowanie rzadziej niż codzienność wojny.

Roth opisuje przede wszystkim to, co dotyczyło jej personalnie. Przez to książka ma charakter osobisty i nie czuć w niej powojennych naleciałości. Roth pisze o miejscach, ludziach i zdarzeniach tak, jak je zapamiętała, a nie tak, jak zostały przedstawione przez historyków. To, szczególnie dla mniej doświadczonych odbiorców, może stanowić drobny problem interpretacyjny. Żałuję, że wydawca nie zaproponował czytelnikom dodatkowej redakcji w formie przypisów. Można by przy ich okazji rozszerzyć nieco oryginalną narrację, uwzględniając konkretne dane historyczne, a przy tym sprostować szereg stereotypów i subiektywnych wyobrażeń autorki, których dzisiaj nie powinno się przemilczeć. 

Tych potępiać nie mam zamiaru, raczej traktować jako kolejne źródło historyczne. Gdy Roth pisze o Polakach, którzy ochoczo kolaborowali z niemieckim okupantem, przeciwstawiając im bohaterskich Duńczyków, chciałbym od razu reagować. Później przychodzi refleksja. Wielu Żydów będących Polakami miało właśnie takie wyobrażenie Polaków nie-Żydów i ich postaw z czasów wojny. Nie w pełni uprawnione, bazujące na niepełnej wiedzy o tym, jak wyglądała okupacja, może i przedwojennych animozjach, których przecież nie brakowało. Nie ma co zaklinać rzeczywistości. Symbioza polsko-żydowska miała swoje ograniczenia. Wrzucanie jednak Polaków do jednego wora z niemieckimi oprawcami to teza idąca zbyt daleko i wymagająca interwencji, zwłaszcza że współczesny odbiorca niekoniecznie musi dysponować wiedzą i doświadczeniem, by zrozumieć specyficzną interpretację historii.

Nie przeszkadzało mi ona jednak w odbiorze „Przysięgnij, że przeżyjesz”. Tytułowa fraza, w połączeniu ze wspomnianym wcześniej zdjęciem, wywarła na mnie mocne wrażenie. Wspomnienia Roth – pod wieloma względami emocjonalne – raz jeszcze skłoniły mnie do refleksji nad tragizmem wydarzeń wojny. Tego typu relacje pozostawiają niezatarte piętno, nawet jeśli dziś nie są już uznawane za szczególnie oryginalne. Ich wartość leży jednak gdzie indziej.

Ocena: 7/10