Przykosa – Andrzej Nowak-Arczewski – recenzja książki

Tytuł – Przykosa. Bohater z AK – zdrajca z UB.

Rok wydania – 2021

Autor – Andrzej Nowak-Arczewski

Wydawnictwo – Znak Horyzont

Liczba stron – 315

Tematyka – emocjonująca historia Dionizego Mędrzyckiego, człowieka niezwykle zagadkowego, a przy tym postaci kontrowersyjnej. W najprostszym ujęciu był bohaterem i zdrajcą jednocześnie.

Ocena – 7/10

Jeśli macie wątpliwości, czy sięgnąć po „Przykosę”, przeczytajcie sobie krótki wstęp o losach pewnej notatki. Andrzej Nowak-Arczewski otwiera swoją książkę anegdotą, którą umiejętnie rozbudza zainteresowanie odbiorcy. Oto staje przed nami, obnażony z większości sekretów, choć wciąż tajemniczy, były członek Armii Krajowej, który postanowił współpracować z bezpieką i wydawać na tortury i śmierć swoich byłych kolegów i przełożonych. Można by powiedzieć, że to kwintesencja parszywego życia zdrajcy. Dionizy Mędrzycki jest jednak zdecydowanie bardziej skomplikowaną postacią, a zdrada to jedynie fragment ciekawej biografii, która raz jeszcze dowodzi, jak przewrotne bywają ludzkie losy i jak krótka może być droga do stoczenia się na samo dno.

Nowak-Arczewski trafił z tą notatką w dziesiątkę. Jeśli faktycznie jakiś świstek z dokumentacji po komunistycznych kapusiach naprowadził go na historię Mędrzyckiego, zazdroszczę wyczucia i szczęścia. W czasie II wojny światowej Mędrzycki służył w Armii Krajowej, gdzie zapisał piękne karty, walcząc z Niemcami na wielu frontach, w tym podczas bitwy pod Cebrem w sierpniu 1944 roku. Potem przeprawił się przez Wisłę do Sowietów. Właściwie ten moment wyznacza cezurę, od której zaczyna się zasadnicza część opowieści snutej przez Nowaka-Arczewskiego. Tym akurat jestem nieco zaskoczony. Autor stosunkowo mało miejsca poświęcił konspiracyjnej działalności Mędrzyckiego, wtedy jeszcze „Redera”. Wolał opisywać losy Mędrzyckiego jako „Komara”. Szkoda, gdyż oczekiwał więcej odniesień do przeszłości, w której być może moglibyśmy odnaleźć motywację zdrajcy. Nie udało się także szerzej udokumentować dzieciństwa, dojrzewania, początków służby Mędrzyckiego. To także byłoby przydatne w próbie stworzenia kompletnej, a przez to maksymalnie obiektywnej historii.

W książce Nowaka-Arczewskiego przeszłość wielokrotnie splata się z teraźniejszością. Jak to często bywa w reportażach. Pod względem warsztatu nie mam książce wiele do zarzucenia. Szkoda, że autor nie zdecydował się na zrobienie jasnego i klarownego rozdziału między jedną i drugą rzeczywistością poprzez konsekwentne używanie czasu teraźniejszego i przeszłego, ale nie jest to kwestia pierwszorzędna. Gdybym miał wskazać na coś, co odpowiadało mi w mniejszym stopniu, to próba uchwycenia historii Mędrzyckiego, która sama w sobie jest skomplikowana, właśnie w reportażowym stylu. Rodzi on bowiem nieco chaosu i sprawia, że podążanie za historią jest po prostu trudniejsze. Tym bardziej że Nowak-Arczewski jest autorem wymagającym. Książka wymaga skoncentrowania. Nie jest tak łatwo połapać się w mozaice postaci i powojennych wydarzeń, które silnie przenikają się z łatwo wyczuwalnymi emocjami. Na szczęście Nowak-Arczewski dobrze prowadzi narrację, umiejętnie rozgrywając potencjał historii. Odwołuje się do dokumentów, w tym licznych notatek, wspomnień Mędrzyckiego, wypowiedzi świadków i postronnych obserwatorów. Przy tym dzieli się także własnymi przemyśleniami, które w moim odczuciu są szczególnie ważne.

Nie dziwi mnie, że Mędrzycki jest prezentowany jako doktor Jekyll/mister Hyde polskiej konspiracji. Takie porównanie pasuje jak ulał. Dwoistość jego natury jest widoczna niezwykle wyraźnie. W zrozumieniu biografii nie pomagają kłamstwa, które rozsiewał wokół swojego życiorysu sam Mędrzycki. Nowak-Arczewski przeprowadza mini-śledztwo reporterskie, wędrując po miejscach, do których odwoływał się „Reder”. Weryfikuje fakty i natrafia na liczne nieścisłości oraz ewidentne przekłamania. Jego podróż prowadzi go do żyjących członków rodziny głównego „bohatera” książki. Ci często wolą milczenie lub kurczowe trzymanie się rzeczywistości, w której ich krewny służył w Armii Krajowej i odznaczył się w walce z Niemcami. Trudno się dziwić, o powojennych epizodach lepiej nie pamiętać.

Zakładam jednak, że poznanie rzeczywistych motywów działań Mędrzyckiego wymagałoby dogłębnej analizy psychologicznej, a i ona mogłaby być niewystarczająca. Nowak-Arczewski próbuje przeniknąć psychikę „Komara”, stara się określić, co mogło go pchnąć do zdrady i całkowitej zmiany frontu. Czy chciał trzymać się silniejszych? Czy chciał być stale na świeczniku, zawsze wyróżniony i doceniany? Czy przemawiała przez niego chęć zemsty? A może nagle obudzony patriotyzm w stylu komunistycznym? Tego nie dowiemy się już nigdy. Być może nigdy nie poznamy też liczby osób, którym zaszkodził Mędrzycki – bezpośrednio i pośrednio. Nowak-Arczewski próbuje odpowiedzieć na kilka z tak postawionych pytań, ale reporterska forma nieco ogranicza jego pole do interpretacji. Z tego też powodu po odstawieniu książki miałem pewien niedosyt analityczny. Nie zmienia to faktu, że sama historia – dotychczas nieznana – była dla mnie inspiracją do refleksji i już choćby za to autorowi należą się podziękowania.

Ocena: