Motyl Ścibor-Rylski – Sebastian Pawlina – recenzja książki

Tytuł – Motyl Ścibor-Rylski. Opowieść o Generale

Rok wydania – 2021

Autor – Sebastian Pawlina

Wydawnictwo – Znak Horyzont

Liczba stron – 346

Tematyka – pierwsza na polskim rynku książkowym biografia gen. Zbigniewa Ścibora-Rylskiego, który 100 lat swojego życia wypełnił służbą ojczyźnie

Ocena – 7/10

Zbigniew Ścibor-Rylski już za życia stał się legendą. Biorąc pod uwagę piękny wiek Generała oraz jego liczne zasługi i zaangażowanie na wielu płaszczyznach, miał naprawdę dużo okazji, by zapracować sobie na ten status. Moim zdaniem, słuszny. Biografia „Motyla” – bo takiego pseudonimu używał w konspiracji – tylko pozornie nie odróżniała się od życiorysów jego kolegów z Polskiego Podziemia. Zawarte są w niej losy całego pokolenia, kawałek po kawałku składamy z niej przekrojową historię Polski (w czasach dobrych i tych gorszych) i służących jej ludzi. Gdy jednak przyjrzymy się bliżej poszczególnym fragmentom, zauważymy pewną wyjątkowość losów Ścibora-Rylskiego. Jego służba, aktywność (także ta powojenna, właściwie aż do śmierci w podeszłym wieku), zaangażowanie – wszystko to sprawiło, iż otoczenie Generała zdawało sobie sprawę, iż ma do czynienia z człowiekiem niezwykłym.

Z ogromnym zainteresowaniem zasiadłem zatem do lektury nowej książki Sebastiana Pawliny. Nie tylko dlatego, że opowiada o losach Ścibora-Rylskiego, ale i ze względu na autora, którego nazwisko odnotowałem przy okazji fantastycznej „Wielkiej księgi Armii Krajowej” i nieco słabszej, ale wciąż interesującej, „Wojny w kanałach”. Pawlina wywodzi się ze środowiska dziennikarskiego, co predysponuje go do pisania o historii w sposób nieszablonowy i interesujący. Jeśli ktoś ma pisać biografię legendy, to gość z takim właśnie backgroundem. Warsztatowo „Motyl” trzyma wysoki poziom – wątki biograficzne zostały udanie połączone z historią powszechną, a ta zazwyczaj nie przysłania samego życiorysu (do tego jeszcze wrócimy). Stanowi on nieustannie oś, wokół której budowana jest narracja. Narracja jest solidna (Pawlina pisać potrafi, nie ma dwóch zdań), choć fragmentami trochę nazbyt malownicza, a zbyt mało osadzona w detalach biograficznych.

Nie było łatwo, o czym zresztą pisze sam Pawlina. Autor słusznie obawiał się, iż z jednej strony podpadnie osobom, które oczekiwały biografii „Motyla” zgodnej z ich wyobrażeniami, z drugiej, że może w pewnym momencie przesadzić i stworzyć hagiografię. A taką przecież łatwo podważyć i wyśmiać. W moim odczuciu autorowi udało się zachować i zdrowy rozsądek, i odpowiednie proporcje, choć momentami odnosiłem wrażenie, iż nie chce pogrzebać głębiej, że prześlizguje się po niektórych wątkach, by nie wywołać nadmiernych kontrowersji. Widać, że jest zafascynowany głównym bohaterem swojej książki i zaryzykowałbym stwierdzenie, iż czasem go idealizuje. Nie popada przy tym w rażącą oczy przesadę, ale traci szansę na stworzenie biografii kompletnej, bo wielowymiarowej. Ścibor-Rylski w końcu także był człowiekiem, a w ludzką naturę wpisane są niedoskonałości.

Ogromnym atutem publikacji są liczne materiały fotograficzne, które umiejętnie wpleciono w tekst. Niewątpliwie podnoszą wartość merytoryczną opracowania. Zastrzeżenia można natomiast mieć do źródeł pisanych oraz wspomnień. Te, co jest dla mnie niewytłumaczalne, stosunkowo rzadko odnoszą się do głównego bohatera. Spodziewałem się, że będziemy mieć wysyp wypowiedzi w stylu „a ten nasz Zbyszek to był taki i taki”, „a Pan Generał to robił to i to”. Zaskakujące jest dla mnie, że powojenna działalność Ścibor-Rylskiego została ograniczona do króciutkiego rozdziału, który co najwyżej sygnalizuje najważniejsze wydarzenia z jego życia. O głębszej analizie nie ma co mówić. A przecież Generał był niezwykle aktywny, działał w środowisku, angażował się quasi-politycznie. Dlaczego Pawlina tak spłycił ostatnią część książki? Trudno powiedzieć. Może zabrakło mu koncepcji, może uznał, że praca będzie zbyt długa, a może nie chciał oceniać Ścibor-Rylskiego, bo musiałby wejść w rolę bezstronnego obserwatora. Zostawił mnie zatem  z poczuciem niedosytu, którego nie są mi w stanie zrekompensować ani piękne zdjęcia archiwalne, ani solidne wprowadzenie i osadzenie biografii w historii rodziny. Nie uważam, by Pawlina zmarnował swoją szansę, ale na pewno nie wykorzystał jej w stu procentach. Trochę szkoda.

Ocena: