M. Ostatnie dni Europy – Antonio Scurati – recenzja książki

Tytuł – M. Ostatnie dni Europy

Rok wydania – 2024

Autor – Antonio Scurati

Wydawnictwo – Sonia Draga

Liczba stron – 368

Tematyka – nietuzinkowa biografia Benito Mussoliniego przedstawiająca życiorys faszystowskiego przywódcy głównie przez pryzmat opowieści o jego czasach i otoczeniu.

Ocena – 8,0/10

Ilekroć miałem okazję czytać biografię Benito Mussoliniego, robiłem to z wielkim zainteresowaniem. Mussolini był pod wieloma względami postacią odrażającą, to on był przecież twórcą totalitarnego systemu, który tłamsił demokrację, prawa człowieka, wolności obywatelskie. Nie wspominając o militaryzmie i imperializmie, który w dużej mierze przyczynił się do wybuchu II wojny światowej. Z perspektywy badawczej jest to jednak fascynujący przypadek, szczególnie gdy idzie o schemat kreowania kultu jednostki i manipulowania społeczeństwem. Z zaciekawieniem przyjąłem zatem do recenzji „M. Ostatnie dni Europy” Antonio Scuratiego, który w trzech tomach opowiada o drodze do wojny właśnie z perspektywy decyzji i wyborów Mussoliniego. To nieco inne spojrzenie na doskonale znane nam procesy polityczne zachodzące w Europie lat trzydziestych, bo silnie osadzone w specyficznym kontekście Włoch – ich polityki wewnętrznej i zagranicznej. I już na wstępie muszę przyznać, że żałuję, iż przygodę z trylogią włoskiego dziennikarza zacząłem od ostatniego tomu. Mam nadzieję że będę miał okazję nadrobić zaległości.

Książka była bowiem pewnym powiewem świeżości, dała mi nową perspektywę, choć nie tak znowu odmienną od tej doskonale mi znanej, a związanej z III Rzeszą i Adolfem Hitlerem. Na pewno dużo lepiej rozumiem teraz kontekst działań Mussoliniego i dynamiki relacji zachodzących między nim a jego najbliższym otoczeniem. Scurati wielokrotnie odwołuje się do listów i pism, jakie Mussolini wymieniał ze swoimi ludźmi, co samo w sobie stanowi interesujący obiekt badawczy, dając wyobrażenie kształtu i formy ówczesnej polityki. Autor jest wnikliwym obserwatorem, co czasami skutkuje wręcz komicznymi opisami rzeczywistości i zagłębianiem się w szczegóły, które zazwyczaj nie mają żadnego znaczenia. U Scuratiego są jednak ważnym elementem budowy napięcia i analitycznego podejścia do pojedynczych scen obrazujących kształtowanie i funkcjonowanie faszystowskiego państwa i jego czołowych przedstawicieli. W tych kategoriach rozpatruje chociażby uwagi na temat stylu przemówienia i formy konkretnych wypowiedzi ministra spraw zagranicznych faszystowskich Włoch, a prywatnie zięcia Mussoliniego Galeazzo Ciano. Komentarz o rejestrze głowowym zdławionym za sprawą nienaturalnego oddechu całkiem nieźle wpisuje się w malowniczy, plastyczny sposób dokumentowania rzeczywistości historycznej.

Lingwistyczne smaczki to jednak nie wszystko. Dużo ważniejsze są aspekty merytoryczne, a tutaj także nie mamy co narzekać. Oczywiście, analiza włoskiego autora jest nieco uproszczona, gdyż została osadzona w wątkach personalnych, a w mniejszym stopniu w twardych zagadnieniach politycznych. Daje jednak unikatowy wgląd za kulisy rozmów prowadzonych na szczycie, w tym tych decydujących o losach Europy w Monachium. Najciekawsze były dla mnie jednak fragmenty dotyczące Włochów i tego jak rozgrywali swoją politykę wewnętrznie.

Muszę także przyznać, że Scurati zmienił moje nastawienie względem Ciano. Nie wiem czemu, ale miałem błędne wyobrażenie jego zaangażowania we włoski imperializm i tendencję do rozgrzeszania jego działań. Być może był to efekt znajomości jego biografii zwieńczonej odwróceniem się od Mussoliniego. Tymczasem był to przecież jeden z architektów włoskich podbojów i tak powinniśmy go widzieć w pierwszej kolejności. Scurati był mi to w stanie unaocznić.

Zasadniczym atutem książki jest pokazanie wycinka historii Włoch i zarysowanie specyfiki, o której jako polscy czytelnicy zazwyczaj nie mamy pojęcia. Czy ma to jakieś znaczenie współcześnie? Zdecydowanie, gdyż pokazuje jak pewne mechanizmy i indywidualne charakterystyki mogą w uniwersalny sposób wpływać na losy narodu, a nawet świata. Mussolini i jemu podobni nie biorą się znikąd, to nie wybryk historii. Dysponują pewnym zestawem cech predysponujących ich do sprawowania określonych funkcji. A gdy nałoży się na to odpowiedni moment historyczny, mamy gotowy przepis na katastrofę i tytułowe „ostatnie dni Europy”.

Ocena – 8,0/10