Łuny nad jeziorami – Leszek Adamczewski – recenzja książki

Tytuł – Łuny nad jeziorami

Rok wydania – 2023

Autor – Leszek Adamczewski

Wydawnictwo – Replika

Liczba stron – 336

Tematyka – trzecie wydanie zbioru sensacyjnych historii ukazujących upadek Prus Wschodnich w ostatnich miesiącach II wojny światowej.

Ocena – 7,0/10

„Łuny nad jeziorami” to szósta książka Leszka Adamczewskiego, którą mam przyjemność recenzować, przy czym akurat w tym wypadku chodzi o wznowienie oryginału sprzed ponad dziesięciu lat. Jeszcze przed lekturą zastanawiałem się, czym ten autor może mnie zaskoczyć i czy w ogóle ma taką szansę. Sześć recenzji to przecież całkiem sporo, by przyzwyczaić się do schematów. Rzeczywiście, narracja, forma opracowania, dobór źródeł – to wszystko Adamczewski, lubiany przez czytelników i piszący w dobrym stylu.

Atutem jego opracowań jest selekcja tematów. Przy okazji „Dymów nad Gdańskiem” zwracałem uwagę na zidentyfikowanie kilku ciekawych nisz, które zostały obudowane faktami znanymi powszechnie(j). Razem komponują się w spójną całość, którą czyta się naprawdę dobrze. „Łuny nad jeziorami” wykorzystują podobny schemat i opowiadają o agonii Prus Wschodnich, które upadały stopniowo, by wreszcie pogrążyć się w całkowitym chaosie naznaczonym tragedią ludności cywilnej.

Czy Adamczewski komentuje te kwestie? Sporadycznie. Opracowanie nie aspiruje do miana pracy historycznej, która miałaby prezentować kompleksową historię upadku Prus Wschodnich i pospiesznej ewakuacji Wehrmachtu oraz ludności cywilnej. To, jak zresztą pisze sam autor, zbiór sensacyjnych historii, które są osadzone w określonych realiach, ale nie mają charakteru głębokiej analizy. Adamczewski jest doskonałym popularyzatorem historii i to główne założenie jego opracowań. Moim zdaniem regularnie wywiązuje się z niego na co najmniej dobrym poziomie i sam wyznaczył sobie pewien standard, do którego musi regularnie równać. Być może dlatego powinniśmy go rozliczać za oryginalność przedstawionych historii. Nie mam w tym względzie większych zastrzeżeń do „Łun nad jeziorami”. Zwłaszcza że do recenzji dostałem trzecie wydanie publikacji, która swoją premierę miała w 2011 roku i przez dekadę cieszyła się sporą popularnością odbiorców. Zapotrzebowanie na ponowne wydanie mówi samo za siebie.

Adamczewski faktycznie koncentruje się na sensacjach z dość swobodnie pojmowanego przez niego obszaru Prus Wschodnich. Zakres terytorialny jest w tym względzie drugorzędny. Znacznie ważniejszy jest dobór samych tematów, wśród których na plan pierwszy wysuwa się owiana legendą Bursztynowa Komnata, która zdominowała drugą część książki. Między oczywistymi sensacjami znajdziemy też sporo wątków, w których tajemnica schodzi na dalszy plan. Tutaj drobny minus – owszem, są ciekawe, owszem, warto je poruszyć, ale nie do końca wpisują mi się w klimat historycznego odkrycia, przez co nie komponują mi się z całością koncepcji „odkrywania”.

Nie mam natomiast zastrzeżeń do tytułowej „agonii”, którą autor rozłożył na szereg etapów, a co niektórym czytelnikom nie przypadło do gustu. W tym kontekście autor mógłby zwrócić nieco więcej uwagi na wymiar społeczny upadku Prus Wschodnich. Sam chętnie bym o tym poczytał, ale nie mogę nie odnotować, że położenie akcentu na tego typu wątki odebrałoby książce status sensacji, do którego aspiruje. W konsekwencji rozumiem niezadowolenie niektórych odbiorców wynikające z początkowego nastawienia. Adamczewski stara się bowiem balansować. Wykorzystuje potoczysty styl do opowiadania o mniej znanych wątkach, dla których te lepiej opisane przez historyków stanowią osnowę. A skoro sprawdza się to od kilkudziesięciu lat, zmiany mogą być co najwyżej kosmetyczne.

Ocena – 7,0/10