„Lotnicy’44” – recenzja książki

Rok wydania – 2006

Autor – Neil Orpen

Wydawnictwo – Świat Książki

Liczba stron – 192

Seria wydawnicza – brak

Tematyka – pomoc alianckich lotników dla Powstania Warszawskiego, opis bohaterskich wypraw z zaopatrzeniem dla walczącej Warszawy.

Nie przypominam sobie, abym kiedykolwiek miał okazję zmierzyć się z obszernym opracowaniem dotyczącym pomocy lotniczej dla Powstania Warszawskiego. Polskie źródła skupiają się przede wszystkim na militarnym i politycznym aspekcie walk o stolicę, często jedynie wzmiankowo wspominając o tym, co działo się we włoskich bazach lotniczych. Tam zarówno zagadnienia militarne, jak i polityczne ukazały się w całej rozciągłości, ale nie doczekały się solidnej pracy traktującej o dramatycznych dniach sierpnia i września 1944 roku. Z radością zatem przyjąłem do wiadomości fakt wydania w Polsce „Lotników’44”, publikacji południowoafrykańskiego historyka, który postanowił utrwalić na kartach książki wysiłek swoich bohaterskich rodaków (i nie tylko), którzy podczas II wojny światowej z narażeniem życia latali do dalekiej stolicy Polski. Tematyka była z pewnością strzałem w dziesiątkę, zważywszy na książkową pustkę na polskim rynku i wyłuszczenie problemu, który na długie lata był cierniem w stosunkach Polaków z byłymi aliantami. „Lotnicy’44. Na pomoc Warszawie”, bo tak brzmi pełny tytuł pracy Neila Operna, miało zadatki na dzieło przełomowe. Niestety, na zadatkach się skończyło…

Wydawnictwo Świat Książki przyzwyczaiło mnie do tego, iż każda publikacja jest tutaj przygotowana w sposób estetyczny i przyjemny dla oka. W pierwszym momencie „Lotników’44” także zakwalifikowałem do kategorii prac udanych pod względem graficznym, jednak już pobieżna lektura uświadomiła mi, iż kilka rozwiązań nie było zbyt udanych. W pierwszej kolejności zwrócić musimy uwagę na format książki i jej rozmiary tekstowe – nie da się ukryć, iż publikacja Orpena do najdłuższych nie należy, co już na początku lektury nastraja negatywnie – autor musiałby powiem skondensować wszystkie informacje w niewielkim utworze, a to jest przecież niezwykle ciężkie. Co więcej, format nie pozwolił zapewne na umieszczenie przypisów na stronach z wywołaniami. W konsekwencji odnośniki wyrzucono na koniec książki. Całość wieńczy uboga bibliografia, jednakże to jest już bardziej problemem merytorycznym niż graficznym. Pierwsze wrażenie często może wypaczyć stosunek do danego przedmiotu. W tym wypadku starałem się być obiektywnym do końca, jednak początkowa fascynacja szybko zaczęła ustępować miejsca rozczarowaniu.

Całość pracy poprzedza wstęp, niejako wprowadzenie do powstańczej historii. Jego wartość merytoryczna nie powala, ale na pewno wstępne przedstawienie problematyki jest potrzebne. Dalej Orpen przechodzi do okresu powstańczego, na którym miała skupić się jego publikacja. Co tu kryć, nie jest on wybitnym specjalistą zagadnień dotyczących walk o Warszawę, a co gorsza, wykazuje się również niedbałością w narracji, co wytyka mu polski zespół zajmujący się publikacją. Co i rusz natrafiamy na wstawki opatrzone wiele mówiącym „przyp. red.”. Wydaje się, iż w poważnej pracy takich uwag powinno być jak najmniej. U Orpena mnożą się one wraz z zagłębianiem w kolejne partie tekstu. Merytoryczne adnotacje są z pewnością cenne dla czytelników, ale pokazują momentami, iż Orpen nie radził sobie z problematyką polskiej polityki oraz niektórymi zagadnieniami lotniczymi. Nikt nie odmawia mu fachowości, jednakże niedoróbki mogą razić. Co więcej, jego relacja z okresu Powstania Warszawskiego nie jest kompletna. Informacje są dość ubogie, czasem dany problem wręcz doprasza się rozwinięcia. Niestety, tutaj po raz kolejny wychodzi na wierzch niewielka objętość tekstowa – nie spotkałem się jeszcze z udanym omówieniem zagadnienia tak obszernego na tak wąskim skrawku papieru. Całości nie ratują zatem „bonusy” wieńczące podstawowy tekst narracji. Na końcu znajdziemy kilka załączników, które do ogółu pracy wnoszą niewiele. Przedstawienie sylwetki Liberatora byłoby pomysłem trafionym, gdyby obok niego umieszczone zostały dane techniczne dotyczące innych samolotów wymienionych w tekście. W konsekwencji dostaliśmy samotny samolot, który nijak ma się do całości pracy. Równie dobrze można było te dane przedstawić w podstawowym tekście, bez uciekania się do tworzenia załączników. Większą wartość ma tabelka z wykazem angielskich stopni wojskowych użytych w tekście. Ich polskie odpowiedniki na pewno ułatwią nieco pracę czytelnikom, ale nie możemy zapominać, iż „jedna jaskółka wiosny nie czyni”.

Walory językowe pracy także nie rzucają na kolana. Orpen posiłkuje się barwnymi wspomnieniami lotników, ale jego tekst jest raczej suchy, pozbawiony polotu. Nieliczne wyjątki nie ratują całości pracy, choć na pewno są miłą odskocznią od przeciętnej normalności. Jakby tego było mało, praca Orpena nie została podparta wystarczającą ilością zdjęć archiwalnych. Jedna wkładka z fotografiami to zdecydowanie za mało, zwłaszcza, że dramat Warszawy można było pokazać od wielu stron. Mój szacunek wzbudziła natomiast rycina prezentująca trasę lotów alianckich z Celone do Warszawy. Tutaj efektownie i bardzo zgrabnie przekazano czytelnikowi informacje niezbędne do zrozumienia aspektów odległości i trudności trasy. Jest to jednak kropla w morzu, która nijak nie może zmienić ogólnej wartości pracy, która nie jest ani spektakularna, ani nowatorska.

Gdy sięgałem po publikację Neila Orpena, byłem przekonany, iż otrzymam produkt najwyższej jakości. Co więcej, nie miałem wątpliwości, iż książka jest przygotowana w sposób ciekawy i traktujący o wydarzeniach, o których niewiele się pisze. Niestety, mimo chwytliwego tytułu i atrakcyjnych zapowiedzi, jestem rozczarowany. Nie jest to bowiem praca wybitna, nie jest nawet dobra ani solidna. Autor wprawdzie odkrywa kulisy jednej z najbardziej dramatycznych operacji alianckich sił powietrznych, ale nie robi tego w sposób, który powaliłby na kolana. Informacje dotyczące pomocy walczącej Warszawie są dość ubogie i często niesprawdzone lub niedokładne – to powoduje, iż momentami tracimy zaufanie do autora, a potencjalny czytelnik może czuć się oszukany – z pięknie brzmiących zapowiedzi pozostało niewiele. To po raz kolejny potwierdza tezę, iż nawet doskonały scenariusz nie gwarantuje realizacji oscarowej produkcji filmowej.

Ocena: