Laboratorium zagłady – Paweł Głuszek – recenzja książki

Tytuł – Laboratorium zagłady. Mroczny sekret klasztoru urszulanek.

Rok wydania – 2022

Autor – Paweł Głuszek

Wydawnictwo – Znak

Liczba stron – 256

Tematyka – dziennikarskie śledztwo, którego przedmiotem jest domniemany program produkcji nazistowskiej broni biologicznej – sekrety skrywa w tym wypadku klasztor sióstr Urszulanek.

Ocena – 7,5/10

Jednym z często zadawanych pytań, które wpisują się w dyskusje o alternatywnym przebiegu II wojny światowej, jest pytanie o możliwe użycie broni biologicznej i chemicznej przez III Rzeszę. To faktycznie dość znamienne, że w obliczu klęski grożącej nazistowskim Niemcom, nie zdecydowały się one po sięgnięcie po najbardziej drastyczne środki. Jeszcze dwadzieścia pięć lat wcześniej Niemcy nie miały problemu ze stosowaniem tego typu rozwiązań. Owszem, można argumentować, iż nawet w Berlinie zdawano sobie sprawę z konsekwencji i potencjału odwetu po stronie przeciwnika. Wciąż jednak nie tłumaczy to faktu, iż w schyłkowej fazie wojny, gdy III Rzesza walczyła już wyłącznie o przetrwanie, a kolejne miasta padały ofiarą niszczycielskich bombardowań, Niemcy nie zdecydowały się na wypowiedzenie aliantom prawdziwej wojny totalnej. A może po prostu nie zdążyły?

Przerażająca wizja wojny biologicznej być może nie jest zwykłym historical fiction. Współcześnie często możemy natrafić na przypuszczenia, iż programy śmiercionośnych broni produkowanych w tajnych laboratoriach II wojny światowej były bardziej zaawansowane, niż w 1945 roku można było przypuszczać. Książka Pawła Głuszka być może nie będzie przełomem, gdy idzie o stan naszej wiedzy, ale niewątpliwie rzuci nieco więcej światła na skrywane przez dziesięciolecia sekrety. A te wiążą się także z klasztorem sióstr Urszulanek w Pokrzywnie pod Poznaniem, który sam w sobie jest miejscem dość tajemniczym. Głuszek prowadzi dziennikarskie śledztwo dotyczące tzw. Kraju Warty, anektowanych przez Niemców terenów przedwojennej Polski obejmujących część Wielkopolski i Łódzkiego. Przypomina badania doktora Kurta Blome i jego Centralny Instytut Badań nad Rakiem. Współcześnie Blome to postać owiana tajemnicą, a jego biografii towarzyszy wyjątkowo zła aura.

Paweł Głuszek poświęca zatem sporo miejsca życiorysowi doktora. Tropi także działania Waltera Schreibera. Nie wikła się jednak w rozważania stricte biograficzne, bo nie one są dla niego meritum. Życiorysy głównych bohaterów służą mu do opowiedzenia szerszej historii, w której Pokrzywno odgrywa jedną z głównych ról. Głuszek bardzo umiejętnie wykorzystał zgromadzony materiał archiwalny, szczególnie w czasie powojennego śledztwa prowadzonego przez polskich prokuratorów. Stawia sporo pytań retorycznych, na które stara się odpowiedzieć, szukając odpowiedzi we wspomnieniach i szczątkowych dokumentach. Ba, nie brakuje i przytyków pod adresem niemieckiego zespołu naukowców, których mogli wyprzedzić polscy fachowcy. Tutaj pojawia się Helena Siekierska z Zakładu Mikrobiologii Uniwersytetu Rzeszy w Poznaniu – Polacy mogli wykraść Niemcom wyniki badań, dopracować je, a potem użyć jako broń przeciwko nazistom. Swoją drogą, Siekierska i jej współpracownicy mogą być bardzo ciekawym obiektem dalszych badań.

Sporo rozważań, zważywszy na brak zachowanego materiału archiwalnego, opiera się na domysłach. Jeśli zatem mówimy o dziennikarskim śledztwie, to po wieloma względami ma ono charakter poszlakowy. Brak dokumentów, a gdy już są, ich niekompletność, są największą trudnością – i dla autora, i dla czytelników. Dla autora ze względów oczywistych – trudno było mu zbudować kompletną historię w oparciu o stosunkowo ubogi materiał. Dla czytelników z powodu towarzyszącego w czasie lektury poczucia niepewności. Głuszek próbuje zręcznie manewrować i podpierać się własnymi analizami. Idzie mu to nad wyraz dobrze, ale nie zapełni tym całkowicie niedosytu informacyjnego. Niektórych luk być nigdy nie uda się wypełnić, ale nie ma w tym żadnej winy współczesnych badaczy, bo zadanie mają ekstremalnie trudne.

Nie zmienia to faktu, iż Głuszek rzuca sporo światła na temat trudny i rzadko poruszany w badaniach. Czy czegoś brakuje? Może nieco więcej wiadomości na temat ogólnego podejścia III Rzeszy do wojny biologicznej i potencjalnych reakcji aliantów. Dałoby to szersze tło historyczne i mogłoby być przyczynkiem do ciekawych rozważań natury strategicznej. Polski autor wykonał jednak kawał dobrej pracy, w tym tej opartej na dokumentach archiwalnych. Jego książka to cenne źródło wiedzy, przy tym dobrze poukładanej. W połączeniu z przystępnym stylem i otwartością Głuszka do zadawania pytań i poszukiwania na nie odpowiedzi daje lekturę interesującą i godną uwagi. Kto wie, może autor jeszcze wróci do „laboratorium zagłady”?

Ocena – 7,5/10