„Kobiety, które latały dla Hitlera” – recenzja książki

Rok wydania – 2018

Autor – Clare Mulley

Wydawnictwo – Bellona

Liczba stron – 525

Seria wydawnicza – brak

Tematyka – połączenie historii dwóch nazistowskich lotniczek, które przeszły do legendy lotnictwa – ich biografie wiele różni, ale nie można nie dostrzec wspólnego mianownika w postaci zasług dla Luftwaffe.

Utarło się twierdzić, że wojna to przede wszystkim męska rzecz. Twierdzenie to pokutuje w społecznej świadomości, zaburzając nieco proporcje percepcji konfliktów. Rzeczywiście, przez wiele wieków toczenie walk było domeną mężczyzn, ale nie oznaczało to, że kobiety nie odgrywały w nich żadnej roli. II wojna światowa nie była tu żadnym wyjątkiem. Wystarczy wspomnieć choćby Polki służące w Armii Krajowej, radzieckie snajperki, brytyjskie radiotelegrafistki. Także w hitlerowskiej III Rzeszy państwo czerpało z zaangażowania obywateli, niezależnie od wieku czy płci. Oczywiście, służba w regularnej armii, w oddziałach frontowych najczęściej omijała kobiety, ale w co najmniej kilku przypadkach zapisały karty ciekawych historii. Służyły z różnych powodów. Niesione zapałem wszechogarniającym totalitarne społeczeństwo, zmuszone przez życie, a czasem z powodu nadzwyczajnej pasji. W biografiach Hanny Reitsch i Melitty Schenk von Stauffenberg pojawiają się wszystkie te elementy. Życiorys Reitsch momentami może wręcz bulwersować, tak silna była jej wiara w nazistowskie ideały. Książka ,,Kobiety, który latały dla Hitlera” jest ciekawym studium osobowości dwóch pilotek. Clare Mulley przygląda się nie tylko ich życiu i służbie, ale i procesom, które poprowadziły je prosto na front.

I robi to w sposób bardzo interesujący. Dwie wybrane postacie są dla autorki pretekstem do przyjrzenia się miejscu kobiet w nazistowskim społeczeństwie. Oczywiście, tego typu rozprawy były już pisane, ale w kontekście omawiania życiorysów pilotek solidny wstęp i podbudowa historyczna okazały się świetnym rozwiązaniem. Przyjęcie tego schematu uważam za duży atut publikacji. Choć przeplatanie oddalonych od siebie opowieści o Melitcie i Hannie czasem komplikuje lekturę, nie miałem poczucia chaosu. Mulley miała całość pod kontrolą i doskonale wiedziała, w jaki sposób powinna prowadzić narrację. Sam tekst stoi na wysokim poziomie pod względem redakcji, a umiejętne przeplatanie wątków biograficznych z anegdotami dotyczącymi funkcjonowania nazistowskiego państwa sprawia, że ani na moment nie będziemy się nudzić. Mankamentem może być czasem tracenie z oczu głównych bohaterek i wdawanie się w rozważania oderwane od głównej osi, ale książka nie traci przez to znacząco na jakości.

Interesującym wątkiem jest także kwestia zamachu na Hitlera z 20 lipca 1944 roku. Operację znamy głównie z opisów działań grupy hr. Stauffenberga. Rozszerzenie tego wątku o historię Melitty ma sporą wartość historyczną, pokazując, jak zawiłe były losy spiskowców. Wreszcie samo skoncentrowanie na kobietach, ich roli, postawach – już choćby to niesie ze sobą dużą wartość poznawczą. Niezależnie od poglądów, często wybitnie spaczonych i nieprzystających do moralnych standardów, musimy oddać Reitsch szereg zasług dla lotnictwa i służby wojskowej kobiet. Nie chcę natomiast stawiać jej za wzór, to byłoby spore nadużycie wobec mojego wewnętrznego sprzeciwu dotyczącego jej życiowych wyborów. Doceniam natomiast kunszt i talent pilotki, dostrzegając rzeczywiste, udowodnione przez Mulley atuty. W przypadku Melitty sprawa jest nieco prostsza, ale nie trywializowałbym jej biografii, bo w wielu miejscach potrafi zaskoczyć i daleko jej do szablonowości oraz jednoznacznego przypisania do zdeklarowanych przeciwniczek systemu.

,,Kobiety, które latały dla Hitlera” przeczytałem z przyjemnością, wyciągając z opracowania szereg aspektów, których nie spodziewałem się tam znaleźć przed lekturą. Jak zawsze w takich przypadkach chciałbym także ostrzec czytelników przed zachłyśnięciem się spaczonymi ideałami, które mogą odkryć na kartach książki. Pamiętajmy, że owe ,,walkirie” (cóż za przewrotność wobec kryptonimu operacji Stauffenberga!) to przede wszystkim oddane systemowi członkinie wielkiej machiny wojennej totalitarnego państwa. Jeśli były bohaterkami, to w pewnym określonym kontekście historycznym. Pamiętajmy o tym, doceniając z czystym sumieniem ich niewątpliwe osiągnięcia i kunszt lotniczy.

Ocena: