„Doktorzy z piekła rodem” – recenzja książki

Rok wydania – 2009

Autor – Vivien Spitz

Wydawnictwo – Replika

Liczba stron – 305

Seria wydawnicza – brak

Tematyka – podtytuł mówi najwięcej: „Przerażające świadectwo nazistowskich eksperymentów na ludziach”.

Kim jest Vivien Spitz? Wydaje mi się, iż od odpowiedzi na to pytanie rozpocząć musimy nasze rozważania na temat jej publikacji, która w tym roku ukazała się na polskim rynku nakładem Wydawnictwa Replika. Spitz to przede wszystkim amerykańska dziennikarka, która sławę zdobyła sobie relacjami z Procesów Norymberskich z 1946 i 1947 roku. W swojej ojczyźnie jest znaną autorką, którą doceniły także osoby postawione na najwyższych szczeblach państwa. Wśród nich na wzmiankę zasługują chociażby prezydent Bill Clinton, wiceprezydent Al Gore i wreszcie prezydent Jimmy Carter, co pokazuje, jak wielką estymą cieszy się Spitz. W Polsce nie było o niej głośno, przynajmniej do tej pory. Dopiero w 2009 roku drukiem ukazała się jej praca poświęcona zbrodniom nazistowskich lekarzy popełnionym w czasie II wojny światowej. Publikacja, o której można mówić sporo dobrego, przy czym nie jest ona pozbawiona wad, często o podstawowym znaczeniu dla czytelnika.

Zanim zajmiemy się kwestiami merytorycznymi, trochę miejsca należy poświęcić przygotowaniu polskiej wersji publikacji. „Doktorzy z piekła rodem” prezentują się okazale – gabarytami książka z pewnością odpowiada „historycznym” wymaganiom. Opracowanie graficzne jest estetyczne. Uwagę zwraca ładnie skomponowana okładka, z charakterystycznym motywem przewodnim, który oddaje klimat całości tekstu. Warto docenić twardą okładkę, co od razu pokazuje, iż czytelnik dostaje produkt z wysokiej półki i nie musi martwić się o jakość całości. Układ graficzny ułatwia nawigację, wyraźnie wydzielono kolejne partie tekstu, co powoduje, iż łatwo odnajdziemy poszukiwane informacje. Uważam, iż zdjęcia archiwalne, przede wszystkim poszczególnych „doktorów z piekła rodem”, można było umieścić na estetycznej wkładce. W praktyce zostały one wkomponowane w materiały przygotowane przez Spitz, co prezentuje się średnio. Sądzę, iż nawet z praktycznego punktu widzenia, umiejscowienie wszystkiego w jednym miejscu pomogłoby użytkownikom produktu na szybkie przeszukiwanie książki. Mimo wszystko część graficzna prezentuje się na szkolną piątkę. Książka jest przestronna i elegancka, co sprawia, iż po prostu prezentuje się w odpowiedni sposób.

I wreszcie dochodzimy do meritum, czyli kwestii merytorycznych. W pierwszej kolejności zwraca uwagę niezwykła różnorodność tematów podejmowanych przez Spitz. Autorka prezentuje nam bardzo ciekawie zbudowany wstęp. Przyznam szczerze, iż rzadko mam okazję widywać tego typu rozwiązanie. Przygotowała bowiem opracowanie zagadnień, którymi zajmować się będzie w poszczególnych rozdziałach. Rozwiązanie świetne, zwłaszcza, gdy interesuje nas konkretny problem. Już to jednak zdradza nam, iż każdy z problemów zostanie potraktowany po macoszemu. Nie można bowiem napisać monografii dla tak rozległej problematyki na 300 stronach. Kwestią tą zajmiemy się jeszcze przy okazji omawiania wad publikacji. Styl autorki to kawał literackiego rzemiosła. Spitz pisze zgrabnie i z publicystycznym zacięciem, co zdradza, czym zajmowała się przez większą część życia. Widać też, iż ma spore rozeznanie w sprawach, o których pisze, czemu także nie można się dziwić, gdy weźmiemy pod uwagę jej biografię. No właśnie, biografię. Gdy otrzymałem egzemplarz recenzencki „Doktorów z piekła rodem”, nastawiłem się na świetną historyczną publikację, w której zostanie poruszony problem nazistowskich eksperymentów i lekarskiej eksterminacji podczas II wojny światowej. Nie spodziewałem się, iż autorka „uraczy” nas swoją obszerną biografią i przemyśleniami związanymi z jej życiem osobistym. Za przeproszeniem, co mnie właściwie obchodzi jej kariera i rozwój pracowniczy. Nie o tym miała pisać i marnuje masę miejsca na roztrząsanie problemów, którymi nie powinna się zajmować, a jeśli już, to w minimalnym stopniu. Wystarczyła krótka notka biograficzna, która zresztą została w książce zawarta, a czytelnicy pewnie zaspokoiliby swoją ciekawość względem życia autorki. Jako że powoli przechodzę do opisywania minusów publikacji, należy zrobić przerwę na oddech.

Ach, jak ja się zdenerwowałem, gdy stwierdziłem, że Spitz sama sobie spaprała, bądź co bądź, niezwykle ciekawą publikację. Dziennikarka naprawdę odwaliła kawał dobrej roboty, pisząc o tym, o czym wiemy jeszcze mało, choć na polskim rynku ukazało się kilka ważnych publikacji dotyczących zbrodni nazistów. Jednego nie mogę przeboleć – niejako skróconego ujęcia tematyki. Jak wspominałem, to fizycznie niewykonalne, by wyczerpać temat na 300 stronach, a już zwłaszcza na 250, gdy odejmiemy 50 na przemyślenia Spitz niezwiązane z meritum. Dajmy już jednak spokój jej autobiograficznym zapędom. Niemal wszystko ma dwie strony, podobnie jest ze stosowaniem cytatów. Spitz momentami umiejętnie wplata je w ogólną narrację, choć czasem przesadza z ich ilością. Ja rozumiem, była w Norymberdze, dysponowała sporą ilością dokumentów i wypowiedzi oskarżonych, ale mimo wszystko mogła się jednak hamować w zapędach do odtwarzania procesu. Grzechem byłoby jednak nie powiedzieć, iż cytowane fragmenty mają ogromną wartość dla historyków i wszystkich, którzy historią interesują się w większym stopniu. Ci, którzy nie są z tą piękną dziedziną naukową za pan brat otrzymują przede wszystkim relację z ławy oskarżonych. Świadectwo przedstawione w książce rzeczywiście szokuje, a słowo „przerażające” z pewnością nie zostało zastosowane na wyrost. Spitz sięga po tak drastyczne fakty, że momentami czytelnik zastanawia się, jak to jest w ogóle możliwe i czy takie zezwierzęcenie może się powtórzyć. Stawia sobie nurtujące pytania wraz z autorką, która także szuka odpowiedzi na zagadki z przeszłości. Dzisiaj jej relacja to przede wszystkim opis tamtych tragicznych dni, to sposób, by o zbrodniach nazistów pamiętano nawet w kilkadziesiąt lat po zakończeniu wojny. Ot, po prostu, ku przestrodze.

Niezwykle ciężko jest sporządzić podsumowanie dla produktu tak zróżnicowanego pod względem jakościowym. Z jednej strony to naprawdę kawał dobrej pracy i widać, że Spitz włożyła serce w budowanie swojej publikacji. Co więcej, na polskim rynku wydawniczym, głównie dzięki profesjonalizmowi Repliki, materiały amerykańskiej dziennikarki zostały przedstawione w bardzo dobry sposób. Z drugiej strony, czegoś tu brakuje, czasem można odnieść wrażenie, iż autorka nie do końca przemyślała budowę swojego dzieła naukowego. Już to określenie wskazuje, iż książka ma przede wszystkim uczyć, przekazywać informacje. Stąd też nie można się dziwić, iż jako czytelnik odczułem lekki niedosyt, czytając sporo o życiu prywatnym i przeżyciach Spitz, choć to miejsce można było wykorzystać na dalsze wiadomości na temat hitlerowskich oprawców, dla których życie ludzkie niewiele znaczyło. „Doktorzy z piekła rodem” to jedna z niewielu prac o tak szerokim zakresie tematycznym. Jest na wskroś ciekawa i poruszająca, choć ewidentnie niedopracowana, co z pewnością działa na jej niekorzyść. Wymagający czytelnicy mogą być zawiedzeni, cała reszta przeżyje wstrząs, zagłębiając się w mroczne zakamarki nazistowskiego systemu represji i eksterminacji.

Ocena: