„Burza nad Pacyfikiem” – recenzja książki

Rok wydania – 1995

Autor – Zbigniew Flisowski

Wydawnictwo – Lampart i Bellony

Liczba stron – t.1 – 540; t.2 – 950

Seria wydawnicza – brak

Tematyka – bogata historia zmagań podczas walk na Pacyfiku opisanych w dwóch tomach.

7 grudnia 1941 roku Japonia atakuje bazę morską w Pearl Harbor. Amerykanie są kompletnie zaskoczeni i nieprzygotowani do obrony. W wyniku ciężkich walk ponoszą poważne straty. Tak zaczyna się historia wojny na Pacyfiku. Zbigniew Flisowski sięga jednak głębiej, cofając się do początków istnienia Japonii i śledząc rozwój tego kraju na przestrzeni wieków. Polski autor prowadzi swego rodzaju kalendarium najważniejszych wydarzeń w dziejach „kraju kwitnącej wiśni”, zbliżając się stopniowo do okresu, który ma być tematem „Burzy nad Pacyfikiem”. Następujące po pogromie Floty Pacyfiku wydarzenia są jeszcze dramatyczniejsze – Amerykanie zostają wyparci z Filipin, tracą hegemonię na Oceanie Spokojnym. Dopiero wielka ofensywa rozpoczęta w 1943 roku doprowadza Japonię do przepaści. Tę przepaść stanowi widmo przegranej. Dwie bomby atomowe, które spadły na Hiroshimę i Nagasaki, przypieczętowują los „kraju wschodzącego słońca” i niejako zamykają rozdział jednej z najkrwawszych kampanii II wojny światowej – wojny na Pacyfiku.

Szukając publikacji poświęconych wojnie na Oceanie Spokojnym, znalazłem wiele książek, które w mniejszym lub większym stopniu traktowały o danym zagadnieniu. Moją uwagę zwrócił jednak opasły tom opatrzony napisem „Burza nad Pacyfikiem”. Nie zastanawiając się wiele, zasiadłem do lektury. Nie rozczarowałem się, gdyż pozycja ta faktycznie opowiadała losy kampanii na Pacyfiku, a na dodatek traktowała o nich bardzo dokładnie i szczegółowo. Zbigniew Flisowski znany jest z historycznego zacięcia i talentu pisarskiego. Szczególnym tematem, w którym wyróżnił się tenże autor, są dzieje drugowojennych flot. Bitwy, kampanie, desanty, operacje – to wszystko składa się na obraz potyczek marynarki wojennej. I to wszystko znajdziemy w książkach Zbigniewa Flisowskiego. Niektórzy czytelnicy na pewno kojarzą świetną publikację Flisowskiego pt.: „Westerplatte”. Równie znaną pozycją jest właśnie interesująca nas „Burza nad Pacyfikiem”. Przybliżyliśmy już tematykę książki, powiedzmy jeszcze kilka słów o tekstach zawartych między okładkami. Pod względem opisów zmagań flot i armii walczących na pacyficznych terenach pozycja ta zasługuje na szczególne uznanie. Mnogość informacji oraz wniosków, jakie z analizy wydarzeń wyciąga autor, jest niewątpliwie jedną z największych zalet książki. Flisowski niejednokrotnie cytuje innych autorów, wykorzystując ich prace, aby jeszcze lepiej oddać czytelnikowi historię zmagań w tamtych rejonach. Są też autentyczne wypowiedzi i wspomnienia weteranów. Dlatego też bez trudu odnajdziemy wypowiedzi dowódców i żołnierzy oraz treści rozkazów czy depesz obu walczących stron. Wszelkie informacje odnajdziemy bez trudu, gdyż całą książkę podzielono na szereg rozdziałów, zawierających dany zakres tematyczny. Ilość danych jest tak duża, iż niezbędnym było wydanie pozycji w dwóch tomach. W sumie to prawie 1500 stron kompendium wiedzy na temat walk toczonych na obszarach Oceanu Spokojnego.

Nie bez powodu „Burzę nad Pacyfikiem” uznaje się za jedną z najlepszych publikacji o tematyce marynistycznej i wojennej. Zbigniew Flisowski jest mistrzem w rozpalaniu wyobraźni młodych adeptów historii oraz w przedstawianiu suchych faktów w sposób niezwykle ciekawy i łatwy do zrozumienia. Język, jakim napisano książkę, daleki jest od specjalistycznego bełkotu, co umożliwia dokładne zrozumienie czytanej treści każdemu, kto sięgnie po książkę. Książka napisana jest przejrzyście i naprawdę bardzo dokładnie. Zawiera doskonałe analizy historyczne i polityczne oraz szczegółowe omówienie działań militarnych. Plastyczne opisy i dynamicznie rozgrywająca się akcja to niewątpliwie zasługa talentu pisarskiego Flisowskiego. Momentami jego dzieło czyta się jak dobrą powieść, zapominając, iż ma się do czynienia z bądź co bądź wywodem historycznym. Lektura jest dość lekka i czyta się ją z przyjemnością. Z drugiej strony słowo „lekka” nie do końca wyraża to, co dostaniemy do ręki – grube tomy sporo ważą. Niech nie przeraża nas ich wielkość, ponieważ to ogromna zaleta publikacji. Na mniejszej ilości stron na pewno nie zmieściłby się taki ogrom informacji. Nie zostaje nic innego, jak tylko polecić Zbigniewa Flisowskiego i jego dzieło, będące najlepszą polską publikacją na temat wojny na Pacyfiku.

Ocena: