„Berlin 1945. Upadek” – recenzja książki

Rok wydania – 2009

Autor – Antony Beevor

Wydawnictwo – Znak

Liczba stron – 580

Seria wydawnicza – brak

Tematyka – ostatnie miesiące trwania III Rzeszy, charakterystyka bitwy o Berlin oraz działań sowieckich i niemieckich.

Niemal wszyscy miłośnicy historii II wojny światowej znać muszą nazwisko Beevor. Nie grają tutaj roli jakieś osobiste upodobania, danego autora można lubić lub nie, ale gdy chce się zachować obiektywizm, dla tego człowieka trzeba sobie wyrobić opinię z nieco innej kategorii. Antony Beevor, bo o nim mowa, to uznana marka na światowym rynku wydawniczym, gdy idzie o publikacje historyczne. Na trwałe wpisał się on w historię publicystyki, tworząc znakomite dzieła, wśród których na szczególną uwagę zasługują kultowy „Stalingrad” i „Berlin 1945. Upadek”. Obydwie pozycje szybko stały się bestsellerami, gdy idzie o historię, także na polskim rynku. Autorytet Beevora, na co autor pracował przez wiele lat, to dzisiaj rzecz niepodważalna. Trudno jest nawet pomyśleć, że Beevor mógłby zacząć pisać w kiepskim stylu i słabo merytorycznie. Brytyjski historyk to nie tylko odtwórca wydarzeń przeszłych, który bezmyślnie przelewa na papier opis faktów, to także świadomy naukowiec, który nie boi się stawiać kontrowersyjnych tez i zmusza czytelników do wysiłku intelektualnego. Nie jest jednak typem obrazoburcy i nie stara się na siłę poruszać kontrowersyjnych tematów. Mimo to jego książki znikają z półek w ekspresowym tempie, a on sam cieszy niesłabnącą popularnością.

Za sprawą Wydawnictwa Znak na półki sklepowe trafiło kolejne wydanie „Berlina”. Książka, a właściwie opasłe tomisko, prezentuje się doskonale. Wszystko, począwszy od twardej okładki, przez ładne wykonanie graficzne i czytelny układ dopracowano, aby stworzyć publikację na najwyższym światowym poziomie. Wznowienie klasycznej pozycji zapewnia sukces kasowy i jest świetnym krokiem dla sceny historycznej – dobrych prac nigdy za wiele, nawet jeśli były już obecne na rynku, tyle że pod innym szyldem i z inną okładką. 2009 rok nieodłącznie kojarzyć się będzie z obchodami 70 rocznicy wybuchu II wojny światowej. Mimo iż publikacja Beevora opowiada o wydarzeniach schyłku światowego konfliktu, nie trzeba się obawiać, iż zginie w natłoku rocznicowych pozycji. Dobra książka potrafi wybronić się sama i nie potrzebuje celebrowanych z wielką pompą uroczystości, które de facto świętami być nie powinny.

Anne Applebaum, światowej sławy pisarka, na polskim podwórku znana również jako żona Radosława Sikorskiego, powiedziała o „Berlinie” ciekawe słowa: „Tę książkę czyta się jak ekscytującą powieść, mimo że wiadomo, jakie będzie zakończenie”. Nie wypada się nie zgodzić z uznanym autorytetem, tym bardziej że w tym wypadku ma absolutną rację. Beevor pisze w niesamowitym stylu. Wielokrotnie porusza historie mało ciekawe, które w tradycyjnym przekazie byłyby pewnie nudne. W jego wydaniu są pasjonujące i nawet schematyczne wyliczenie jednostek brytyjski historyk potrafi zamienić w emocjonujący przerywnik przed główną rozgrywką na froncie. Tematy prosto z frontu to główna domena Beevora, ale nie zapomina on o innych aspektach historii II wojny światowej. W swojej pracy sięga po wydarzenia polityczne, socjologiczne, bardzo często odwołuje się do historii jednostek, prostych ludzi, którzy w wielotysięcznym tłumie mogliby wydać się anonimowi. Beevor wydobywa ich personalia na światło dzienne, buduje wielką historię Europy targanej konfliktem z historii pojedynczych bohaterów. Używa przy tym świetnego języka. Trzeba przyznać, iż znakomicie operuje on słowami. Dobiera je w sposób adekwatny do opisywanych wydarzeń, gdy trzeba szczegółowo zagłębia się w omawiany problem, czasem idzie w stronę powierzchowności. Potrafi doskonale wyważyć proporcje pomiędzy historią dla historyków i historią dla czytelników (jest to w pewnym sensie podział społeczeństwa na dwie odrębne od siebie grupy, jakby prosta dychotomia ze względu na zapotrzebowanie informacyjne). Fenomenem jest to, że obie grupy będą zadowolone z lektury. Pisać w takim stylu i z takim rozmachem potrafią nieliczni. Swoją drogą, zawsze gdy czytam Beevora towarzyszy mi nieodparte wrażenie, że Brytyjczyk ma w sobie coś z poety. Nie wiem, czy to wpływ środków stylistycznych, kwiecistych epitetów czy wyszukanych metafor, ale czasem z kart książki brytyjskiego historyka po prostu wieje liryzmem. To unikatowe połączenie wychodzi „Berlinowi” na dobre, sprawiając, że historia opowiadana jest z pasją przez człowieka, który kocha odkrywanie przeszłości i wie, jak zachęcić do tego swoich słuchaczy.

Berlin 1945″ został wyposażony w szereg wkładek ze zdjęciami archiwalnymi. Dodatek niezwykle estetyczny i potrzebny. Fotografie przedstawiają nie tylko frontowe zmagania, ale i zwykłych, pojedynczych żołnierzy i ludność cywilną. Niektóre ze zdjęć pozwalają na wyobrażenie sobie, jak wielką tragedią była II wojna światowa, która kształtowała stosunki międzyludzkie, wyniszczyła gospodarkę i przyniosła ogromne zmiany w psychice mieszkańców świata. Fotografie przedstawiające młodych Niemców z Hitlerjugend pozujących w hitlerowskim geście pozdrowienia unaoczniają problem dewastacji psychiki młodych ludzi owładniętych ideologią nazizmu. Beevor często ucieka się do zagłębiania w problemy społeczne, pokazując wojnę od „strony ludzkiej”. Na wysokim poziomie stoją rozważania dotyczące polityki. Jako że jestem po niedawnej lekturze „Ostatniej defilady” Suworowa z zadowoleniem przyjąłem wstawki o marsz. Żukowie i defiladzie, którą przyjmował na białym koniu. Konfrontowanie stanowisk różnych historyków pozwala na lepsze zrozumienie wydarzeń z przeszłości. Niewątpliwym plusem jest również prowadzenie narracji po zakończeniu opisu zmagań o Berlin. Beevor nie zostawia nas z poczuciem niedokończonej opowieści, dokładając wszelkich starań, aby czytelnik nie tylko zapoznał się z historią 1945 roku, ale i zrozumiał, do czego ówczesne wydarzenia doprowadziły.

Antony Beevor to z pewnością historyk wybitny. Fakt, iż sprzedaje on sporą ilość swoich książek, niczego jeszcze nie dowodzi. Podobnie jest przecież z Normanem Daviesem, który w Polsce urasta do rangi bohatera, a przecież nie sposób porównać obydwu pisarzy-historyków pod kątem wiedzy i umiejętności. Łączy ich jednak świetny styl, który sprawia, iż czytelnicy z radością witają kolejne ich dzieła pojawiające się na rynku. W przypadku Beevora i jego „Berlina 1945” można odnieść wrażenie, iż publikacja po raz kolejny wydawana w Polsce jest przeżytkiem. Nic bardziej mylnego – dobrych książek nigdy za wiele. Zresztą, to nie nasz problem, czy produkt się sprzeda, tym powinien martwić się wydawca. W przypadku Beevora osoby odpowiedzialne za zbyt mogą spać spokojnie – „Berlin 1945” to dzieło na tyle dobre, że bez problemu zniknie ze sklepowych półek.

Ocena: