Niezastąpione PIAT-y w Powstaniu Warszawskim

Żołnierze z Batalionu „Czata 49” na Woli, wyciągają z zasobników zrzutowe granatniki przeciwpancerne PIAT. Trzeci od lewej stoi kpr. pchor. Andrzej Maringe „Andrzej”, w środku siedzi kpr. pchor. Stanisław Potworowski „Potwór”. Warszawa, sierpień 1944 roku. Wikipedia, domena publiczna.

Brytyjska broń przeciwpancerna Projector Infantry Ani Tank (PIAT) – w Polsce znana jako granatnik przeciwpancerny PIAT lub po prostu Piat – była używana podczas Powstania Warszawskiego w 1944 roku za sprawą brytyjskich zrzutów zaopatrzenia. Powstańcy bardzo ją cenili ze względu na jej skuteczność w zwalczaniu niemieckich czołgów. Żołnierz pełniący funkcję strzelca PIAT-a był powszechnie szanowany, a sama broń uznawana za bezcenną. Nie brakowało nawet żołnierzy, który ryzykowali własne życie, by zdobyć pocisk do PIAT-a.

Rolę odgrywaną przez PIAT-y wymownie opisał weteran Powstania Warszawskiego, Kazimierz Leski. Zwrócił on uwagę na taktykę używania PIAT-ów, powszechne oszczędzanie amunicji oraz wielką troskę o zdobywanie pocisków do tej broni. Tak pisał o tym w swoich wspomnieniach „Życie niewłaściwie urozmaicone Tom 2”:

„Funkcja strzelca 'Piata’ nie była jednak tylko wyróżnieniem. Był to zarazem 'ciężki’ obowiązek: 'Piat’ ważył rzeczywiście dużo, a naciąganie sprężyny nadającej prędkość początkową jego rakietowemu pociskowi wymagało nie lada siły fizycznej. 'Szan’ [Henryk Klimaszewski, prawdziwe nazwisko Sandor Benis, w czasie Powstania podporucznik czasu wojny] nie był słabeuszem. Z 'Piatem’ biegał jak jeleń, naciągał go też bez pudła jednym ruchem. Przypadające na tego 'Piata’ niewiele pocisków wysoko cenił: każdy musiał być wystrzelony 'na pewniaka’. Jego najczęstszym polem walki były ambasady chińska i francuska przy alei Na Skarpie.

Tamtędy przecież głównie, poza pierwszymi dniami Powstania, nacierały niemieckie czołgi. 'Szan’ oszczędzał amunicję i z konieczności strzelał rzadko. Gdy jednak ocenił, że nadeszła właściwa chwila, starał się zapewnić sobie możliwie najlepsze warunki trafienia we właściwy punkt czołgu, jego gąsienicę. Czołgi nadchodziły wzdłuż alei – wniosek prosty: należy znaleźć się na linii ich natarcia. 'Szan’ chwytał swojego 'Piata’, wyskakiwał na środek jezdni, rozstawiał nóżki 'Piata’; kładł się za nim i spokojnie celował do nadjeżdżającego czołgu. Dopiero gdy był pewien trafienia, pociągał spust. Kiedyś jednak (było to chyba na terenie Szpitala św. Łazarza) czołg okazał się szybszy i cała załoga 'Piata’ zginęła. Virtuti Militari otrzymał 'Szan’, niestety, dopiero pośmiertnie.

Brytyjski żołnierz przygotowuje się do strzału z PIAT-a. Normandia, 9 sierpnia 1944 roku. Wikimedia, IWM, domena publiczna.
Brytyjski żołnierz przygotowuje się do strzału z PIAT-a. Normandia, 9 sierpnia 1944 roku. Wikimedia, IWM, domena publiczna.

Wszyscy żołnierze doceniali wartości 'Piata’. Gdy kiedyś, w czasie jakiejś akcji obok YMCA, żołnierz obsługujący 'Piata’ został ranny, a jeden z pocisków pozostał na przedpolu pod ostrzałem nieprzyjaciela, któryś z kolegów poczołgał się o zmroku i chociaż również został ranny, pocisk uratował. Inny żołnierz plutonu 'Ptaszyńskiego’ – 'Lisek’ – zginął rozerwany wybuchem pocisku 'Piata’, który usiłował uratować. Trafiła go kula niemiecka.”

Fotografia: żołnierze z Batalionu „Czata 49” na Woli, wyciągają z zasobników zrzutowe granatniki przeciwpancerne PIAT. Trzeci od lewej stoi kpr. pchor. Andrzej Maringe „Andrzej”, w środku siedzi kpr. pchor. Stanisław Potworowski „Potwór”. Warszawa, sierpień 1944 roku. Wikipedia, domena publiczna.

Marek Korczyk