Konno przeciwko czołgom? Kontratak polskiej kawalerii w Tarnogrodzie

Motyw polskiego kawalerzysty walczącego przeciwko niemieckim czołgom jest powszechny w przypadku Wojny Obronnej. Wiadomo też, że całkowicie fałszywa jest wizja przedstawiona przez niemiecką propagandę, jakoby polscy jeźdźcy atakowali czołgi Wehrmachtu lancami. W rzeczywistości czołgi niemieckie atakowano – i to skutecznie – z użyciem dział i karabinów przeciwpancernych (słynny kb Ur). Oprócz tego kawalerzyści często walczyli z czołgami na piechotę – czyli w tak zwanym spieszeniu. Do modelowej akcji tego rodzaju doszło jednej nocy za sprawą Krakowskiej Brygady Kawalerii gen. Piaseckiego.

Nocny atak na Tarnogród

W nocy 15-16 września 1939 roku, podczas Wojny Obronnej, żołnierze Krakowskiej Brygady Kawalerii gen. Zygmunta Piaseckiego przeprowadzili udany kontratak. Miał on miejsce w Tarnogrodzie i w jego efekcie to miasto – prawie w całości – wróciło pod kontrolę Polaków. Był to co prawda epizod, ale świadczył o tym że polska kawaleria potrafiła wyprzeć Wehrmacht nawet z pozycji miejskich, teoretycznie utrudniających działanie oddziałów konnych. Tak pisał o tym gen. Piasecki w swojej relacji z Wojny Obronnej:

 „Wieczorem brygada zbiera się na szosie (most na Tanwi nie istnieje) i przez najwygodniejszy bród pod miejscowością Króle Stare maszeruje 3. p[ułk] uł[anów] w straży przedniej w kierunku na Tarnogród, aby dostać się do Lasów Sieniawskich położonych na południe od Tarnogrodu i zależnie od rozpoznania maszerować aż do Lwowa. Omijać większe zgrupowania nieprzyjaciela, zwalczając mniejsze oddziały w drodze marszu.

Bardzo ciężkie było przejście przez Tanew, dno muliste, w którym grzęzły wozy i działa tonęły wprost w mule. Gdy dany wóz przystanął choć na chwilę, natychmiast koła się zaniosły mułem tak, że po kilka zaprzęgów nie mogło udźwignąć jednego działa. Samochód dowódcy brygady nie mógł być wyciągnięty przez trzy pary artyleryjskich silnych koni. Niepogoda, deszcz tak ulewny, jak rzadko się zdarza. Ciemność nocy powiększała trudności. Jedyną dodatnią [kwestią] dla przeprawy był brak nieprzyjaciela na drugim brzegu. Z wielkim trudem, ale i opóźnieniem brygada przeprawiła się, doszła znów do szosy i maszerowała na Tarnogród.

Późno już było, około północy, jak straż przednia wchodziła do oddalonego o parę kilometrów Tarnogrodu. Tarnogród zajęty przez Niemców. Straż przednia ostrzelana, spieszyła się i szybko zaatakowała miasteczko, tak że Niemcy nie zdążyli zrobić alarmu i zbiórki piechoty. Ledwie zaczęły się ruszać po rynku niemieckie czołgi, jak 3. p[ułk] uł[anów] był już w rynku, gdzie nastąpiła walka o pojedyncze domy i o wyloty ulic, czołgi nieprzyjacielskie pod naszym ogniem z dział i karabinów przeciwpancernych (garłaczy) – uciekły z rynku. Aby móc przez miasteczko przemaszerować,  należało najsampierw oczyścić miasteczko z sił nieprzyjacielskich.

Niemiecki czołg PzKpfw II wraz z piechotą podczas natarcia na froncie wschodnim w ZSRR. Podczas Wojny Obronnej Niemcy korzystali głównie z czołgów typu PzKpfw II lub jeszcze starszych PzKpfw I. Ułatwiało to zadanie polskim kawalerzystom, ponieważ pancerz tych czołgów był stosunkowo łatwy do przebicia dla dział polowych oraz karabinów ppanc. (NAC).

Tymczasem jeszcze Niemcy są w rynku, kwaterując i zajmując domy w rynku, uniemożliwiają całkowitego zajęcia miasteczka. 3. p[ułk] uł[anów] częścią sił przechodzi przez rynek, udając się w kierunku południowego wylotu miasteczka. Wtedy Niemcy, zaalarmowani, z pobliża rozpoczęli przeciwuderzenie od południa, jednocześnie dał się słyszeć warkot wozów na drogach prowadzących od wschodu i od zachodu do miasteczka. W tej sytuacji przyjeżdża mjr Steblik z rozkazem z armii – przerwania akcji brygady.

Ze słów mjr. Steblika  można było wnosić, że drogami z zachodu, które musiałaby przecinać brygada, posuwają się tak wielkie siły nieprzyjaciela, że nie mogło być mowy o pokonaniu tych trudności. Dowódca brygady nakazał 3. p[ułkowi] uł[anów] odwrót. Gdy 3. p[ułk] uł[anów] wkroczył w luźnych szykach na rynek, dostał strzały ze wszystkich domów. Straty stosunkowo nieznaczne z powodu działania nocnego – rannych dwóch oficerów, kilku ułanów (dowódca szwadronu ranny, zmarł na drugi dzień). 16 IX 1939 r. Oderwanie się od nieprzyjaciela odbyło się, jak już szarzało, był dzień jasny, jak brygada znalazła się z powrotem za rzeką Tanew, zajmując te same stanowiska, jak przed wyruszeniem na Tarnogród.”

Nie tylko w spieszeniu

Choć w niejednym przypadku kawalerii polskiej rzeczywiście opłacało się walczyć „na piechotę”, to jednak zdarzały się epizody strzelania do czołgów Wehrmachtu niejako z galopu. Polegało to na tym, że gdy na drodze jadącej kawalerii nagle pojawił się wrogi czołg, to szybko rozmieszczano ciągnięte przez konie działa i oddawano strzały w nieprzyjacielskiego „panzera”.

Taka forma walki również nie była obca Krakowskiej Brygadzie Kawalerii, która  3 września 1939 roku w rejonie Rokitna zniszczył dwa niemieckie czołgi. Dokonali tego konkretnie żołnierze należący do 5 Dywizjonu Artylerii Konnej, jednostki składowej Krakowskiej Brygady Kawalerii. Tak pisał o tym sam gen. Piasecki w swojej relacji z Wojny Obronnej:

 „W drodze zostaliśmy ostrzelani z czołgu zza bagienka, bez strat doszliśmy do wsi. Tutaj zaraz na gorąco dowiedzieliśmy się o wydarzeniu. Gdy bateria w straży przedniej idąca była na odległości kilkadziesiąt metrów od pierwszej chałupy, wtedy na wiejskiej drodze ukazał się mały czołg nieprzyjacielski, który oświetlił  kolumnę od czoła i wycelował na chałupę. Na to zza tejże chałupy wyjechał czołg olbrzym wprost w czoło baterii i oślepili ją swoim reflektorem. Na to konie pierwszego działonu czołowego zawróciły, wystawiając armaty lufę w kierunku czołgu. Podchorąży Zakrzewski zeskoczył z konia, nabił działo i odpalił na kilkanaście kroków wprost w reflektor. Po wystrzale czołg eksplodował, wyrzucając siłą wybuchu część załogi na ziemię; znaleziono ich leżących na ziemi obok płonącego czołgu.

Uroczystość zaprzysiężenia rekrutów w 5 Dywizjonie Artylerii Konnej w Krakowie przy armacie polowej 75 mm wz.1902/26 (NAC).

Skierowano działo na czołg, który nas ostrzelał w drodze. Czołg ten dawał sygnały swoim kolegom. Za drugim, trzecim wystrzałem unieszkodliwiono drugi czołg. Wysłany patrol zniszczył go do reszty, zabierając żywność ze środka”.

Choć generał w tym opisie nie podaje dokładnie rodzajów broni użytych w tej walce przez Polaków i Niemców, to można spróbować je określić na zasadzie prawdopodobieństwa. Jeden ze zniszczonych czołgów Wehrmachtu – ten mniejszy – to zapewne PzKpfw I, ewentualnie PzKpfw II. Drugi, określony jako „czołg olbrzym”, to prawdopodobnie PzKpfw III lub PzKpfw IV. Działo jakiego użyli Polacy do zniszczenia tych czołg to zapewne armata polowa 75 mm wz.1902/26, potocznie nazywana „prawosławną”. Armaty tego typu były standardowym uzbrojeniem polskich dywizjonów artylerii konnej, w tym także 5 Dywizjonu. Warto też zwrócić uwagę, że ostrzelanie „czołgu olbrzyma” miało miejsce z małego dystansu – co zwiększało szansę na przebicie jego pancerza.

 

Bibliografia: B. Janczak, „Kampania polska 1939 r.  we wspomnieniach  gen. bryg. Zygmunta  Piaseckiego” [w:] Przegląd Archiwalny Instytutu Pamięci Narodowej Tom 15.

Fotografia tytułowa: żołnierze 3. Pułku Ułanów Śląskich – tego który w ramach Krakowskiej Brygady Kawalerii zaatakował Niemców w Tarnogrodzie – przejeżdżają przez wieś Modlnica w 1933 roku. Źródło: NAC.

Marek Korczyk