Rok premiery – 2005
Czas trwania – 75 minut
Reżyseria – Gary Chapman
Scenariusz – Phil Hay i in.
Zdjęcia – John Fenner
Muzyka – George Fenton
Tematyka – familijna opowieść o losach gołębia pocztowego, który pragnie zostać bohaterem wojennym.
Wśród klasyków wojennego kina na plan pierwszy wysuwają się superprodukcje rodem z Hollywood. Dzieła pokroju „Szeregowca Ryana” czy „Wroga u bram” były nie tylko kasowymi hitami, ale na trwałe zapisały się w historii kinematografii w zakładce: „poświęcone II wojnie światowej”. Miłośnicy historii z pewnością zdają sobie sprawę, iż popularyzowanie dziejów konfliktu, szczególnie na tak wielką skalę, jest kwestią bezcenną w kontekście umacniania międzynarodowej świadomości historycznej widzów na całym świecie. Temat alianckiej operacji „Overlord” nagle stał się niezwykle rozpoznawalnym motywem, co pośrednio było wynikiem emisji szeregu produkcji, począwszy od wspomnianego „Szeregowca Ryana”, poprzez „Kompanię Braci” aż do kultowego filmu sprzed lat zatytułowanego „Najdłuższy dzień”. Okazuje się bowiem, iż taka forma artystycznego wyrazu wywiera większe wrażenie, sprawia, iż z historią nie trzeba wychodzić do ludzi, bowiem to oni sami decydują się ją odwiedzić. Na sali kinowej, ale i tam można odbyć ciekawą i cenną lekcję. Edukacja najmłodszych to dzisiaj jeden z głównych problemów współczesnej nauki. Uświadamianie młodzieży jest procesem trudnym, ale niekoniecznie niemożliwym. Zwłaszcza, gdy dysponujemy ku temu odpowiednimi środkami.
Czasy II wojny światowej, środek bezlitosnego konfliktu, który ogarnął Europę. Alianci wykorzystują wszelkie środki, które mogą im umożliwić zwycięstwo nad reżimem hitlerowskim. Franek Dolot, młody, nieopierzony gołąb, który oprócz hartu ducha nie posiada większych umiejętności zazdrości starszym kolegom, który aktywnie działają w Służbie Gołębi Pocztowych. Ba, często naraża się na ostracyzm, a dla otoczenia stanowi powód do niewybrednych żartów. Niebezpieczne operacje, narażanie życia i niezwykłe misje pociągają Franka do tego stopnia, iż postanawia zostać bohaterem wojennym. Całość brzmi może banalnie – ileż to razy widzieliśmy filmy, w których główny bohater wspina się po szczeblach społecznej drabiny, aby wreszcie osiągnąć sukces. Główny wątek fabularny ma jednak mocne strony – z jednej strony ukazuje potęgę marzeń i woli walki, z drugiej uświadamia kilka ważnych problemów związanych z historią konfliktu. Pamiętajmy, że wciąż głównym odbiorcą ma być dziecko – i to ze względu na młodych adresatów nie możemy oceniać filmu przez pryzmat wzniosłych scen i patetycznych wynurzeń. Ma być w miarę prosto i przyjemnie. Do tego całkiem wartościowe morały („Przecież nie rozmiar ciała się liczy, musisz być mężny duchem!”) ubrane są w ciekawą historię, która niekoniecznie musi pasjonować wyłącznie dzieciaki. Wypowiedzi postaci to ważny element seansu. Niektóre z tekstów stoją jednak na niskim poziomie, a część jest niedostosowana do wieku potencjalnego odbiorcy. Hasła pokroju: „Jasny gwint” wsadzić można do westernu, a nie przyjemnej opowiastki dla dzieciaków.
Film zrealizowany jest dzięki zastosowaniu nowoczesnych technologii, które pozwalały na zmontowanie poszczególnych scen przy użyciu techniki animacji komputerowej. Całość skomponowano całkiem zręcznie, chociaż nie możemy spodziewać się niczego szczególnego. Bądźmy jednak szczerzy, film adresowany był przede wszystkim do najmłodszych odbiorców, wobec czego nie należy się nastawiać na artystyczne fajerwerki. Generalnie, może się to podobać, choć nie wszyscy są zwolennikami animacji komputerowej, która w ostatnich latach bije rekordy popularności, nie tylko za sprawą bajek ze stajni Disneya.
Historia sama w sobie nie jest skomplikowana, ale z perspektywy naukowej uświadamia kilka problemów, o których warto wspomnieć. Opowieść osadzona jest w konkretnych realiach. Być może wątek gołębi pocztowych działających na froncie II wojny światowej nie miał większego wpływu na przebieg zmagań, ale odświeżenie tego typu informacji wyjdzie na dobre także tym, którzy z historią są za pan brat. Być może będzie to impuls do poszukiwań rzetelnych i sprawdzonych wiadomości opracowanych w tradycyjnej formie. Do świadomości widza dochodzą także rozmaite fakty poruszające zagadnienia związane z międzynarodowym konfliktem. Także to powinno stać się bodźcem do nieco bardziej szczegółowych rozważań, a na pewno odpowiednim drogowskazem – widzowie poznają historię przez pryzmat prostej opowiastki, ale dostrzegają ważne elementy składające się na obraz ówczesnej rzeczywistości. Na koniec, krótka wzmianka dotycząca faktów i liczb. Wrażeń dopełnia muzyka, jak zwykle odpowiednio dobrana do migających na ekranie animowanych obrazów. Momentami jest może zbyt sztampowo, ale… mamy przecież do czynienia z filmem wojennym! Musi być odrobina patosu! Na szczęście, pojawia się w odpowiednich miejscach, chociaż nie sądzę, by odpowiednią taktyką było faszerowanie młodych widzów amerykańskim zadęciem. Sęk w tym, że produkcja została przygotowana przez Brytyjczyków, co pokazuje, iż czerpią oni wzorce z najlepszych specjalistów.
Choć „Szeregowiec Dolot” został stworzony przez autorów „Shreka”, nie ma się co czarować – nie był w stanie powtórzyć sukcesu słynnego poprzednika. Losy zielonego Ogra śledziły miliony ludzi na całym świecie, Franek Dolot nie ma aż takiej charyzmy i siły przebicia. Poziom poczucia humoru także nie stoi na najwyższym poziomie, chociaż w kilku momentach zdarzyło mi się uśmiechnąć. Także tutaj Gołąb przegrywa z tandemem Ogr-Osioł. Mimo wszystko jego historia ma potencjał i potrafi skutecznie przytrzymać widza przed ekranem. Dodatkowo porusza interesujący problem związany z działaniami w okupowanej Europie, przez co jej wartość wzrasta. Co jednak najważniejsze, jest lekką i przyjemną w odbiorze lekcją historii, a o to z pewnością twórcom chodziło.
Ocena: