Rok wydania – 2011
Autor – Godfrey Winn
Wydawnictwo – Finna
Liczba stron – 284
Seria wydawnicza – Seria z Kotwiczką
Tematyka – historia alianckiego konwoju PQ-17 płynącego do Związku Radzieckiego opowiedziana z perspektywy brytyjskiego korespondenta wojennego.
Jednym z popularniejszych tematów nawiązujących do historii II wojny światowej są z pewnością zagadnienia marynistyczne. Kwestie wojen na morzach i oceanach fascynują nie tylko morskich wilków, ale i szczury lądowe, które z wodą nie mają za wiele wspólnego. Na polskim rynku celuje w to zwłaszcza Andrzej Ryba i jego Wydawnictwo Finna, dzięki któremu spragnieni wrażeń czytelnicy co i rusz dostają do rąk książkową nowość. „Seria z Kotwiczką” to dzisiaj uznana marka i już możliwość zaprezentowania publikacji pod egidą serii może być dla konkretnego autora nobilitacją. Cieszyć może również fakt, iż opracowywane zostają polskie wersje językowe klasyków, które na pierwszy rzut oka lata świetności mają za sobą. Nic bardziej mylnego! Dowodem na odwrotnie proporcjonalną zależność jest z pewnością Godfrey Winn, jeden z najsłynniejszych brytyjskich korespondentów wojennych święcących dziennikarskie tryumfy w okresie II wojny światowej. Nad Wisłą melduje się z niezwykłą opowieścią o tragicznych losach alianckiego konwoju zmierzającego do Związku Radzieckiego. PQ-17 wyrusza w kolejny rejs.
Wydawca po raz kolejny postarał się o zagwarantowanie wysokiego poziomu jakościowego publikacji. Wśród plusów wymienić należy twardą solidną okładkę oraz wkładkę ze zdjęciami archiwalnymi, na których zaprezentowane zostały chwile z życia Winna i załogi HMS „Pozarica”, na pokładzie którego miał okazję podróżować do Archangielska. Bardzo dobrze funkcjonuje tłumaczenie i korekta, dzięki czemu pod względem redakcji i edycji tekstu nie można mieć zastrzeżeń. Autorem przekładu jest Aleksander Pogorzelski, który wcale nie miał łatwego zadania, bowiem Winn wyposażył publikację w szereg wątków lirycznych (w tym wiersze spisywane przez członków załogi), co mogło spowodować kłopoty tłumaczeniowe. Na szczęście, poziom językowy „P.Q.17” jest wysoki i oddaje pisarskie zacięcie brytyjskiego redaktora.
Zanim przejdziemy do omawiania aspektów wpływających na wartość publikacji, kilka słów o nomenklaturze. Przyjęło się, iż przy opisywaniu alianckich konwojów, w kontekście numeracji, używa się rozmaitych wzorów. Z przyzwyczajenia posługuję się „PQ-17”, przy czym poprawny tytuł książki oraz rozwiązanie zastosowane w tekście to „P.Q.17”. Nie jest to błąd ani celowa rozbieżność, ale można odnotować pewną specyfikę w nazewnictwie. Wracając do meritum, na pierwszy ogień pójdą oczywiście wrażenia z lektury. Te są jak najbardziej pozytywne. Wśród ewidentnych plusów docenić trzeba niebywałą umiejętność dzielenia się wrażeniami, którą posiadł autor książki. „P.Q.17” to z jednej strony dokument historyczny odtwarzający tragedię alianckiego konwoju, z drugiej wspaniała publikacja umożliwiająca nam przyjrzenie się stosunkom panującym na pokładzie brytyjskiego okrętu. Winn jest niezwykle spostrzegawczym obserwatorem i odnotowuje szereg szczegółów, które dla zwyczajnego czytelnika, a często i członka załogi, nie byłyby możliwe do wyłapania. Posiada także zmysł empatii, a więc współodczuwania tego, co dzieje się dookoła. Nie stroni od informacji, które mogą postawić w złym świetle niektórych marynarzy, kolegów z okrętu. Pisze prawdę, ale dzięki umiejętnemu doborowi słów i argumentów częściowo rozgrzesza pijaństwo czy stosunki płciowe z rosyjskimi kobietami. Jak sam mówi, wielu schodzących na ląd marynarzy nie widziało w nich „Nataszy”, tylko swoje żony pozostawione daleko w kraju. W podświadomości czuli, że kochają się właśnie z nimi. W kontekście Związku Radzieckiego godna odnotowania jest krytyka komunizmu pojawiająca się przy okazji obserwacji poczynionych na lądzie. Warto zwrócić uwagę na „fragmenty poza statkiem”, które także są ważną częścią historii konwoju. Marynarze wyładowali się na terenie Związku Radzieckiego i tam musieli oczekiwać na powrót do kraju, wobec czego PQ-17 nie może istnieć bez epilogu w postaci bardziej udanej drogi powrotnej.
Najważniejsze, choć niekoniecznie najlepsze jest jednak to, co na okręcie. Winn obserwuje zagładę flotylli brytyjskich okrętów płynących na pomoc sojusznikom ze wschodu. Obserwuje i skrupulatnie notuje to, co widzi. Jest więc duch bojowy, jest i przerażenie. Korespondent wojenny otarł się o śmierć na morzu i to w dużym stopniu ukształtowało jego emocjonalny opis rzeczywistości. Jest przy tym szczegółowy i skrupulatny. Co więcej, obiektywizm dziennikarski wyraża się w docenieniu osiągnięć przeciwnika, któremu przecież udało się zadać śmiertelny cios potężnemu konwojowi aliantów. A przecież wszystkie myśli rodziły się w obliczu śmierci i tragedii płynących u boku „Pozarica” statków. Kolejne z nich zostały wykreślone ze składu konwoju, gdy Winn obserwował ich wraki i biernie oczekiwał zbliżającego się końca. Jak się później miało okazać, niektóre skazano na zagładę zbyt wcześnie, a informacje o losach PQ-17 dziennikarz uzupełniał po zebraniu wszystkich danych. Książka Winna nie jest jednak opowieścią stricte historyczną. Nie ma tu bogatej dokumentacji archiwalnej i setek przypisów. Są za to emocje, których nie może przekazać nawet najbarwniejszy opis militarysty. Jest też wielka przygoda i niezwykła podróż, której stajemy się świadkami i, co tym wszystkim najważniejsze, uczestnikami.
Godfrey Winn nie bez przyczyny uznawany jest za legendę w dziedzinie dziennikarstwa wojennego. Jako korespondent miał okazję zobaczyć o wiele więcej niż przeciętny człowiek. Umiejętności pisarskie i znakomite wyczucie tematu złożyły się na szereg opowieści, którymi zachwycali się niegdyś czytelnicy „Daily Mirror” oraz „Sunday Express”. Opowieść o losach konwoju to nie tylko historyczno-dziennikarska dokumentacja feralnego rejsu. To także wnikliwe spojrzenie na stosunki interpersonalne panujące na pokładach brytyjskich okrętów oraz krótka charakterystyka tego, co przybysze zastali w stalinowskim kraju. Archangielsk oczami zachodniego korespondenta jawi się jak inny świat, odkrywany z zaciekawieniem, ale i przerażeniem. Winn to mistrz oddawania emocji – zarówno tych pokładowych, jak i tych przeżywanych na lądzie. Nie ukrywa i nie owija w bawełnę, tworząc prawdziwą perspektywę tego, co wówczas znaczyła służba w marynarce wojennej. Życie było tylko dodatkiem do wojny. Ale jakże cennym.
Ocena: