„Obrońca skarbów” – recenzja książki

Rok wydania – 2017

Autor – Marta Grzywacz

Wydawnictwo – PWN

Liczba stron – 294

Seria wydawnicza – brak

Tematyka – opracowanie poświęcone Karolowi Estreicherowi i jego krucjacie w poszukiwaniu zagrabionych polskich dzieł sztuki.

Wow! Lektura „Obrońcy skarbów”, nowości od Wydawnictwa PWN, była dla mnie bardzo ciekawym przeżyciem intelektualnym, otwierając mnie na nowe, niezbadane dotąd historyczne szlaki. Książka Marty Grzywacz opowiada zawiłe koleje losu Karola Estreichera, który w okresie II wojny światowej starał się ratować polskie dzieła sztuki przed niemieckim rabunkiem, a następnie podjął się trudnej misji odzyskania utraconych eksponatów. Biografia badacza nie jest powszechnie znana, co stanowi wartość samą w sobie. Grzywacz odkrywa kulisy życia arcyciekawego człowieka, zestawiając je z ogólną historią polskich zabytków i niemieckiego wyzysku okupowanych ziem Rzeczpospolitej. Stanowi to główny atut książki, która ma ogromny potencjał popularyzatorski, ale jednocześnie zawiera szereg niedociągnięć, której ważą na obrazie całości.

Rabunek polskich dzieł sztuki to temat wciąż słabo znany i zasługujący na odpowiednią promocję w historycznych mediach. Ukazuje bowiem nieco inne oblicze niemieckiej okupacji. Wciąż brutalne, ale nacechowane żenującym materializmem, który stawia pod znakiem zapytania nazistowskie ideały – skoro polska kultura była przez nich uważana za gorszą i niegodną podtrzymania, czemu z takim zapałem kradli i ukrywali jej dziedzictwo? Dwulicowość nazistów to ledwie wierzchołek góry lodowej ich zbrodni popełnianych z ogromnym natężeniem w całym okresie II wojny światowej. Niezależnie od dość sensacyjnego wątku grupy Estreichera już sam fakt upubliczniania informacji na temat operacji niemieckich służb i pseudonaukowców, nierzadko szabrowników na zlecenie partyjnej wierchuszki, należy docenić i wspierać. Bez takich opracowań samotna, straceńcza walka Polaków na frontach pozamilitarnych mogłaby zostać zapomniana.

Marta Grzywacz odkrywa zatem temat słabo znany i, co trudne do zrozumienia, często bagatelizowany przez autorów. W konsekwencji tworzy książkę oryginalną i nieco nieszablonową. W przyswojeniu informacji pomaga niewątpliwie jej wyrazisty, atrakcyjny dla czytelników styl narracji. Niestety, sprawy komplikują się przy próbie zebrania rozważań w spójną całość. W moim odczuciu na odbiorze książki rzutuje chaos organizacyjny wyrażający się brakiem logicznej, konsekwentnej linii narracyjnej, przeskokami czasowymi oraz niewytłumaczeniem szeregu wątków. Niezbędna jest szersza analiza, przyjrzenie się zjawiskom, ubranie ich w sztywne ramy liczb i statystyki, odwołanie się do nazistowskiej koncepcji walki z polskością. Odniosłem wrażenie, że autorka przesadnie skoncentrowała się na co bardziej sensacyjnych wątkach, stawiając smaczki przed rzetelnym opracowaniem historycznym. Ucierpiały na tym względy merytoryczne, choć książka zyskała nieco na atrakcyjności w kontekście stylistyki wypowiedzi. Tyle że nie jest to publikacja z nurtu sensacji, lecz opracowanie aspirujące do miana popularnonaukowego. Spisana historia Karola Estreichera ma natomiast ogromny plus za odkrycie na nowo tej fascynującej postaci. Także ze względu na głównego bohatera narracji autorce należy się uznanie i docenienie wykonanej pracy.

Szkoda zatem, że w nieodpowiednim doborze środków została zmarnowana część potencjału całej historii. Raz jeszcze podkreślę, że „Obrońca skarbów” to książka naprawdę ciekawa, wciągająca i godna przeczytania. Ma jednak szereg braków, które w mojej opinii dyskwalifikują ją na dłuższą metę jako poważne źródło wiedzy. Przewaga przyjemnego nad pożytecznym zachwiała nieco balansem, choć zdaję sobie sprawę, że dla niektórych właśnie takie proporcje mogą się okazać strzałem w dziesiątkę i to właśnie oni będą zachwyceni lekturą. W konsekwencji każdy znajdzie w „Obrońcy skarbów” coś dla siebie, odkrywając potencjał książki na różnych płaszczyznach.

Ocena: