„II wojna światowa na morzu” – recenzja książki

Rok wydania – 2020

Autor – Craig Symonds

Wydawnictwo – Znak

Liczba stron – 896

Tematyka – kompleksowe opracowanie na temat morskich aspektów historii II wojny światowej – bitwy, kampanie, operacje desantowe, a wszystko to podane precyzyjnie i w przystępny sposób.

Na wstępie muszę przyznać, że trudno mnie dzisiaj porwać kompleksowymi opracowaniami na temat działań marynarki wojennej w okresie II wojny światowej. W toku czytelniczego rozwoju – jeśli można użyć takiego górnolotnego sformułowania – zostałem trwale naznaczony piętnem naszych wybitnych marynistów. Do kanonu lektur kwalifikuję opracowania Pertka czy Flisowskiego, a w nowej fali autorów Borowiaka czy Kasperskiego. Ci dwaj ostatni dopiero pracują na miano autorów formatu must have, ale idzie im to na tyle dobrze, że nie mam wątpliwości, iż przyszłe pokolenia będą się odwoływać do doświadczeń z ich książkami. Tak czy inaczej, Craig Symonds nie miał łatwego zadania. Z jednej strony musiał się bowiem zmierzyć z wysoko zawieszoną poprzeczką (częściowo ze względu na sentyment, a częściowo z powodu rzeczywistej jakości polskich opracowań). Z drugiej z kolei, co jest bardziej uniwersalną prawdą o książkach naukowych jako takich, jakiekolwiek opracowanie tak ogólne, próbujące zmieścić całość ogromnego zakresu merytorycznego i czasowego na kilkuset stronach, ma na starcie pod górkę. Z czystym sumieniem muszę przyznać, że Symonds nie tylko poradził sobie z tym, co było jego podstawowym zadaniem, ale – a może przede wszystkim – stworzył kompendium wiedzy, które jeszcze przez wiele lat będzie dla mnie jednym z podstawowych źródeł informacji. Nie mam wątpliwości, że wielu czytelników podejdzie do „II wojny światowej na morzu” w identyczny sposób.

Podtytuł „Historia globalna” nie znalazł się na okładce książki na wyrost. Symonds połączył bowiem co najmniej kilka elementów, które muszą wejść w skład niemal pełnego obrazu przebiegu kampanii morskich w latach 1939-1945. Najważniejszą część stanowią oczywiście bitwy i potyczki, a więc to, co często pasjonuje odbiorców najbardziej. Te opisane są dokładnie, choć nie ulega wątpliwości, że przy takim natłoku informacji czytelnikowi łatwo zgubić wątek – warto zatem wynotowywać najważniejsze kwestie, jeśli zależy nam na czymś konkretnym. Cały czas musimy pamiętać, że robimy przelot przez wszystkie lata wojny.

Nie jest to literatura wspomnieniowa, Symonds nie bawi się zatem w beletrystykę (takich elementów mieliśmy sporo u Flisowskiego), ale za to metodycznie, krok po kroku opisuje najważniejsze batalie, nie zapominając o niektórych małych starciach, które czasem łatwo przegapić lub zbagatelizować. W tym wypadku oczywiście kilka przeoczeń moglibyśmy odnotować, co negatywnie rzutuje na jakość publikacji. Nie bez przyczyny napisałem kilka zdań wyżej „niemal pełnego obrazu”. Zabrakło mi bowiem tego, co działo się chociażby podczas Wojny Obronnej w Polsce w 1939 roku. Nawet na kilku stronach. Rozumiem, nie było to kluczowe starcie, nie wpłynęło na losy wojny, a zmagania na Morzu Bałtyckim były ograniczone do minimum. Mimo wszystko, Westerplatte zasługiwało na coś więcej niż jedynie pół zdania, zwłaszcza że na kartach książki znalazły się daleko mniej istotne potyczki.

Może nam to częściowo zrekompensować zwrócenie uwagi na inne wątki – nieco kwestii politycznych, taktycznych, ekonomicznych. Symonds daje sobie rady z tymi wyzwaniami, a całość jest logiczna i komplementarna. Wspomnieć należy także o bardzo solidnym stylu narracji. Mimo ogromu przekazywanych wiadomości, są one czytelne i podane w sposób przystępny, a momentami wręcz pasjonujący. Temu służą chociażby licznie przytaczane anegdoty, co jakiś czas dobrze brzmiące cytaty (nawet jeśli niektóre są mocno oklepane), odwołania do innych historyków. Pod względem redakcyjnym i technicznym mamy zatem do czynienia z książką przygotowaną bardzo dobrze. Z technikaliów odnotowałbym nieco zbyt małą liczbę mapek sytuacyjnych, brak tabel statystycznych czy bardziej czytelnych zestawień sił i środków. U niektórych autorów jest to dzisiaj standard, który bardzo pomaga w połapaniu się w natłoku informacji. Nie zapominajmy, że mówimy o kompleksowym opracowaniu, w którym zmieszczono setki morskich starć i lata rozwoju technologii i taktyki marynarki wojennej.

Kończąc lekturę, miałem delikatne poczucie niedosytu, który wynikał po części z chęci przeczytania nieco więcej o polskich marynarzach, po części z naturalnego oczekiwania, iż na kartach książki pojawić się coś niezwykłego, coś nowego. Nie ma jednak co narzekać, Symonds wykonał kawał dobrej roboty i zafundował nam naprawdę solidne opracowanie, do którego można śmiało wracać. A przy większej determinacji to właśnie od „II wojny światowej na morzu” można zacząć swoją przygodę z marynistyką, by złapać czytelniczego i historycznego bakcyla.

Recenzja „II wojna światowa na morzu” powstała we współpracy z TaniaKsiazka.pl.

Ocena: