Rok wydania – 2010
Autor – Marcin Ciszewski
Wydawnictwo – WarBook
Liczba stron – 335
Seria wydawnicza – brak
Tematyka – fikcyjna opowieść o żołnierzach batalionu NATO przeniesionych w okres II wojny światowej.
Wielu z nas zastanawiało się zapewne, jak potoczyłaby się historia, gdyby nie pewne wydarzenia. Twórcy alternatyw i miłośnicy gdybania mają tu szerokie pole do popisu, tworząc niezliczone opowieści o żołnierzach samodzielnie zmieniających losy kampanii, nowych broniach i wynalazkach techniki trafiających na front i zamordowanych dyktatorach, których brak kompletnie destabilizował sytuację militarną i polityczną. Niewiele to ma wspólnego z prawdziwą historią, choć pobawić się zawsze można, znajdując alternatywne rozwiązania dla wydarzeń z przeszłości. Marcin Ciszewski idzie o krok dalej. Nie tylko decyduje się na zerwanie z tradycyjnym historycznym podejściem do historii II wojny światowej, ale wprowadza do swojej powieści wątek niezwykły, bo oderwany od normalnej rzeczywistości. Przenosi w czasie batalion NATO, na który składają się głównie polscy żołnierze. Fakt, że niewielki i w żadnym stopniu nie może on stanowić przeciwwagi dla wszędobylskich żołnierzy wroga, mimo to doskonale wyekwipowany i wyposażony w świadomość historyczną. W jaki sposób współcześni wojacy trafiają nagle na front w dniu 1 września 1939 roku? Ano w najprostszy z możliwych – podróżują w czasie. Nie z własnej woli, lecz w wyniku dziwnego zbiegu okoliczności. Wątek ten jest znany, choć przy okazji historii II wojny światowej wykorzystywany rzadko. Tak czy inaczej, razem z Ciszewskim wkraczamy, a może lepiej ingerujemy w historię, udając się w niezwykłą podróż. I nie chodzi tu o podróż w czasie, ale militarną przygodę, której losy kształtowane są nie przez historię, a przez Pierwszy Samodzielny Batalion Rozpoznawczy z podpułkownikiem Jerzym Grobickim na czele.
Książka „www.1939.com.pl” (czemu ten cholerny Word zamienia mi to na hiperłącze?) została przygotowana do druku przez WarBook, któremu zawdzięczam jej egzemplarz recenzyjny, jaki dostałem do rąk przy okazji jej drugiego wydania w 2010 roku. Na uwagę zasługuje w pierwszej kolejności oryginalny tytuł, który każdemu zdrowo myślącemu człowiekowi przypomina adres strony internetowej. Co zrobiłem w pierwszej kolejności? Ano normalne, sprawdziłem, czy strona faktycznie istnieje. Istnieje i ma się dobrze, promując kolejny tytuł z serii, kontynuację pierwszej części o kolejnym wymownym tytule „www.1944.waw.pl”. Pierwsza z publikacji Ciszewskiego została przygotowana do druku w sposób przejrzysty i estetyczny, aczkolwiek bez większych bajerów wydawniczych. Ot, nie rzucający się w oczy projekt, choć okładka prezentuje się całkiem zgrabnie, w którym nie ma ani zdjęć, ani map, ani schematów innej maści. Jest natomiast sporo rozdziałów zainicjowanych prologiem (swoją drogą, świetnym i doskonale nastrajającym do dalszej lektury), w którym zapoznajemy się pobieżnie z głównym bohaterem pracy. Jeśli chodzi o kwalifikację gatunkową, „www.1939.com.pl” wpisuje się w schemat „alternate history” lub „alternative history”, z obydwiema nazwami można się spotkać w fachowych opracowaniach encyklopedycznych. Motyw przewodni publikacji jest już znany. Warto jeszcze przytoczyć pytanie, które przed czytelnikami stawia autor – jak wyglądałaby kampania wrześniowa 1939 roku, gdyby doborowy batalion NATO [bez przesady], uzbrojony w najnowocześniejszy sprzęt XXI wieku, włączył się w działania polskiej armii toczącej nierówny bój z hitlerowską nawałnicą? No właśnie, jak?
Wspomniany prolog zaczyna się od opisu walki ppłk Grobickiego z pewnym Rosjaninem, zapewne pokroju współczesnego nam Wałujewa. Spotkanie w ringu daje nam wyobrażenie o głównym bohaterze – jakby to powiedział gen. Patton, to facet z jajami, którego ciężko przestraszyć, a jeszcze trudniej zniechęcić do walki. Przeciwnik kończy z duszeniem gilotynowym (w realiach kolejnych walk w formule MMA czytelnicy powinni doskonale orientować się w takiej terminologii), a Grobicki, ciężko dysząc, po raz kolejny udowadnia klasę. Tę ma udowadniać jeszcze wielokrotnie na kartach książki Ciszewskiego. Historia opowiedziana jest z perspektyw podpułkownika, który prowadzi ją w narracji pierwszoosobowej. Warto zwrócić na ten fakt uwagę, a to ze względu na sporą ilość emocji, jakie Ciszewski przekazuje nam za pośrednictwem głównego bohatera. Już tutaj dostrzec można jedną z największych zalet publikacji – styl pisarski autora. Ciszewski doskonale opanował wojskowy żargon, bez trudu potrafi wczuć się w żołnierski klimat, korzystając przy tym z doświadczenia, które zdobywał, studiując historię na Uniwersytecie Warszawskim i poznając przebieg II wojny światowej jako pasjonat i miłośnik tego okresu historycznego. Wykształcenie i zainteresowania z pewnością przysłużyły się jego debiutowi literackiemu. W każdym razie trzeba przyznać, iż narracja stoi na wysokim poziomie. Autor nie stroni od mocnego, męskiego języka, którym posługują się żołnierze, w powieść wplata sporo czarnego humoru [„Jaka armia? K***a, tureccy janczarzy”]. Grobicki operuje ironią i sarkazmem niemal na każdym kroku i jest postacią arcyciekawą. Właściwie każdy z żołnierzy opisywanych przez Ciszewskiego to człowiek interesujący i kryjący więcej niż jedną naturę. Jest też pani kapitan, a jakże, nie mogło zabraknąć wątku romantycznego, bo przecież wojna bez dobrego romansu (w stylu iście amerykańskim) wypalić nie może. Podejrzewam, że Wasilij Zajcew nigdy by Niemca nie zastrzelił, gdyby nie poznał Tanii. Tutaj naszła mnie pewna refleksja. Gdyby kiedykolwiek nasi filmowcy wzięli się za ekranizację pierwszej powieści Ciszewskiego, byłby lekki kłopot z wyznaczeniem aktorki do zagrania Nancy Sanchez. Stawiałbym na Martę Żmudę-Trzebiatowską. Dlaczego? Bo to piękna kobieta jest. Z Grobickim nie byłoby kłopotu, mamy przecież Marka Konrada, a nikt nie potrafi przeklinać z taką gracją, jak on. Wróćmy jednak do wydarzeń opisywanych w książce. Akcja jest niezwykle dynamiczna, co jest kwestią nie tylko świetnego doboru języka, ale i samych scen kreowanych przez Ciszewskiego. Zaskakujące zwroty, brawurowe uderzenia i spojrzenie na żołnierskie rzemiosło od środka sprawiają, iż całość posuwa się do przodu w iście wariackim tempie, a nasi dzielni żołnierze, po początkowym okresie niechęci, zaangażowali się w walkę ze słabszym, choć liczebniejszym przeciwnikiem. Wszystko układa się w logiczną całość, a jeden z żołnierzy pokusił się nawet o wyjaśnienie, iż teoria względności zakłada, iż podróże w czasie są możliwe. Nie mnie oceniać realizm sytuacji. Realia są jednak następujące – całość czyta się po prostu fantastycznie, jednym tchem (wstrzymywania powietrza na okres 2,5 godziny mimo wszystko nie polecam) i oczekując jednego – jak to wszystko się skończy? Skopiemy Niemcom tyłki, a Grobicki wywiesi biało-czerwoną flagę na dachu Reichstagu?
Każdy, kto oglądał „Efekt motyla” powinien zdawać sobie sprawę, iż ingerencja w wydarzenia z przeszłości niesie ze sobą ogromną ilość zmian, które mogą doprowadzić do nieoczekiwanych konsekwencji. A batalion NATO z emiterem tarczy MDS, pola elektromagnetycznego, to nie była jaka ingerencja w historię. Nie mogę jednak zdradzać, jak to wszystko się skończy, żeby nie psuć przyjemności czytania. Mogę jednak powiedzieć, iż Ciszewski wybrnął z problemu, kończąc książkę w takim miejscu, że rozpatrywanie dalszej historii II wojny światowej i świata w ogóle było bezcelowe. Warto zwrócić uwagę na szczegóły techniczne, jakie Ciszewski wplata w swoje rozważania. Przekazuje sporo danych dotyczących sprzętu wojskowego, jakim dysponują Polacy z przyszłości. Nie jest tego jakoś szczególnie dużo, ale daje ogólne wyobrażenie o tym, co miał pod ręką Grobicki i co przeciw niemu mógł posłać wróg. Nowoczesne technologie w starciu z przestarzałymi samolotami i czołgami Wehrmachtu prezentują się nader okazale. Niestety, mimo iż całość komponuje powieść na wysokim poziomie i atrakcyjną dla czytelników, autor nie ustrzegł się błędów. Jestem mocno rozczarowany płytkim zakończeniem, które jest jakby przejściem do kolejnego tomu powieści. W konsekwencji można odczuć niedosyt, ponieważ nie dostajemy na deser żadnych konkretów, konkluzji, które winny wyjaśnić problemy poruszone w książce. Nie ulega też wątpliwości, iż powieść nie jest dla wszystkich. Co bardziej wrażliwi będą po prostu zniesmaczeni żartami wojskowych i ostrym językiem. Wydaje się jednak, iż książka adresowana jest do czytelników, którzy bez trudu odnajdą się w świecie wojskowości, wobec czego nie należy zawracać sobie głowy dziwnymi konwenansami. Ostatni zarzut kieruję pod adresem stosunków na linii polsko-polskiej. Autor nie zdecydował się na zagłębienie w ówczesny świat dyplomacji, a opisy zetknięcia ludzi z 1939 roku z Polakami przybyłymi z przyszłości ograniczone są do minimum. To odbiera nieco realizmu całości, choć przecież już sam gatunek powieści z realizmem ma niewiele wspólnego.
Produkt niezwykły, to i ocena całości dość trudna. Jak na pierwszy raz, Marcin Ciszewski wykazał się sporym kunsztem literackim. Nie jest jeszcze rzemieślnikiem, ale to zapewne przyjdzie z kolejnymi publikacjami i zdobywanym doświadczeniem. Z pewnością wykreował interesującą rzeczywistość, sięgając po ciekawy pomysł. Prezentuje zróżnicowanych bohaterów, używając przy tym charakterystycznego wojskowego języka, nie stroniąc od tekstów odważnych i uciekając w doskonale skomponowane dialogi nasączone czarnym humorem. Wszystko to daje obraz książki wciągającej i pełnej wdzięku, szczególnie widocznego dla miłośników tego typu powieści. Drobne mankamenty nie przesłaniają ogólnego dobrego wrażenia, jakie wywarła na mnie praca polskiego historyka. Co więcej, jego kolejne publikacje dają nadzieję, iż autor wyeliminuje błędy popełnione przy okazji wydawniczego debiutu i nadal tworzyć będzie książki na wysokim poziomie narracyjnym z wciągającą fabułą, która trzyma w napięciu od pierwszej do ostatniej strony.
Ocena: