Krystyna Krahelska była jedną z tych poetek, które zostaną zapamiętane na zawsze. Z co najmniej kilku powodów. Po pierwsze, była szalenie zdolną pisarką. Być może jej talent nigdy nie zdołał rozwinąć się w pełni. Tworzyła bowiem tuż przed wybuchem II wojny światowej oraz w trakcie konfliktu, w warunkach konspiracyjnych. To spod jej ręki wyszła piękna wojenna pieśń „Hej, chłopcy, bagnet na broń”.
Po drugie, była żołnierką. I to taką z krwi i kości. Przed wojną aktywnie działała w harcerstwie. Po przegranej Wojnie Obronnej 1939 roku szybko zaangażowała się w działalność niepodległościową, jeszcze w szeregach Związku Walki Zbrojnej, a następnie Armii Krajowej. Służyła w wielu miejscach, zajmowała się szkoleniami, przewoziła broń, pracowała jako sanitariuszka. Walczyła w Powstaniu Warszawskim w plutonie ppor. Karola Wróblewskiego. Niestety, już pierwszego dnia walk dosięgły ją niemieckie kule. Mimo prób jej ratowania w powstańczym szpitalu, zmarła 2 sierpnia 1944 roku.
Wreszcie trzeci z powodów, być może najważniejszy, a na pewno najbardziej oryginalny, związany jest z pomnikiem warszawskiej Syrenki. Do dzisiaj jest to jeden z najważniejszych symboli stolicy. Nad Wisłą stanął w kwietniu 1939 roku. Autorką projektu, a jednocześnie rzeźbiarką odpowiedzialną za jego wykonanie, była miejscowa artystka Ludwika Nitschowa. Szczęśliwym zrządzeniem losu w połowie lat trzydziestych pracowała u niej Krystyna Krahelska. Nitschowa postanowiła wykorzystać ją jako swoistą modelkę, wzorując na niej oblicze i posturę Syrenki. Do dzisiaj pomnik o twarzy młodej poetki przyciąga uwagę turystów spacerujących wiślanymi bulwarami, a młoda poetka zostanie zapamiętana na zawsze.
Zdjęcie tytułowe: Krystyna Krahelska. Zdjęcie za: Wikipedia/domena publiczna/Archiwum Akt Nowych.