Gdy w 1936 roku nazistowska III Rzesza organizowała Igrzyska Olimpijskie, dla NSDAP i Adolfa Hitlera miała to być okazja do zamanifestowania niemieckiej potęgi. Biorąc pod uwagę wyniki rozgrywek sportowych, Niemcy niewątpliwie tryumfowali – łącznie 89 medali, z czego 33 złotych. Drudzy w tej klasyfikacji Amerykanie mieli w swoim dorobku zaledwie 56 krążków, z czego 24 z najcenniejszego kruszcu. Polski sport dopiero wchodził na światowe salony, a sześć medali (trzy srebrne i trzy brązowe) nie mogło robić dużego wrażenia.
Pod względem organizacyjnym Igrzyska także zakończyły się sukcesem. Był jednak co najmniej jeden powód, dla którego naziści nie mogli czuć się w pełni usatysfakcjonowani. W połowie lat trzydziestych dopiero rozkręcali antysemicką i rasistowską propagandę, nie zdradzając jeszcze morderczych zapędów charakterystycznych dla ich późniejszej polityki. Mimo wszystko już wtedy nie ukrywali swoich poglądów.
Urodzony w 1913 roku amerykański lekkoatleta Jesse Owens był bodaj największą gwiazdą Igrzysk Olimpijskich w Berlinie. Zdobył aż cztery złote medale, pokonując przeciwników w biegu na 100 i 200 metrów, w skoku w dal oraz w sztafecie 4×100 metrów. Niemcy być może przełknęliby gorycz porażki, gdyby nie fakt, że Owens był czarnoskóry. Hitler naciskał wcześniej na wykluczenie czarnoskórych i żydowskich sportowców, ale ostatecznie ustąpił wobec presji świata, który zagroził bojkotem zawodów.
Nie do końca wiadomo, jak ostatecznie przyjął spektakularny tryumf Owensa. Według niektórych relacji zachował się honorowo, gratulując sportowcowi zwycięstwa i wręczając mu swoją pamiątkową fotografię. Według innych nie tylko nie pogratulował Owensowi, ale i opuścił stadion. Historycy ustalili, iż tego dnia Hitler faktycznie nie gratulował zwycięzcom zawodów, ale było to spowodowane kwestiami organizacyjnymi, a nie niechęcią do Owensa (komitet olimpijski prosił go, by gratulował wszystkim, a nie tylko niemieckim zawodnikom, na co Hitler nie chciał przystać). Tryumf czarnoskórego zawodnika z pewnością nie był jego ulubionym momentem w czasie igrzysk. Inaczej reagowała berlińska publika, która – doceniając zapewne wybitne osiągnięcia amerykańskiego sprintera – żywiołowo go dopingowała.
Co ciekawe, historia ta ma epilog w samych Stanach Zjednoczonych. Jesse Owens nie otrzymał także gratulacji od prezydenta Franklina Delano Roosevelta. Ba, ten nie zaprosił do Białego Domu żadnego z czarnoskórych medalistów igrzysk, co ówcześnie było praktyką i elementem państwowej dyskryminacji.
Zdjęcie tytułowe: Jesse Owens podczas dekoracji w Berlinie w 1936 roku. Zdjęcie za: Wikipedia/Bundesarchiv Bild 183-G00630.