Gefreiter czyli starszy szeregowy z Wehrmachtu

Podczas walk na froncie wschodnim II wojny światowej dużą rolę w Wehrmachcie zaczęli odgrywać starsi szeregowi (niem. gefreiter), którzy walcząc na pierwszej linii – i posiadając duże doświadczenie – stanowili nierzadko podstawę niemieckich oddziałów. Około 1943 r. jednak, wskutek rosnących strat na froncie, ilość doświadczonych starszych szeregowych zaczęła maleć w Wehrmachcie. Poległych zastępowano przy tym na ogół niedoświadczonymi rekrutami, w efekcie czego straty niemieckie rosły jeszcze bardziej. Wymownie opisał to oficer Wehrmachtu, Gottlob Herbert Bidermann, który swego czasu sam walczył na froncie wschodnim w randze gefreitera (za: „W śmiertelnym boju”):

„Gdy armia borykała się z problemami zaspokojenia nienasyconego apetytu wojny na dowódców wojskowych, coraz większą rolę w dowodzeniu oddziałami i prowadzeniu ich do boju zaczęli odgrywać sierżanci i starsi szeregowi-weterani. Kręgosłupem armii stali się ‘starzy starsi szeregowi’, z których wielu zostało podoficerami.

Popularny był dowcip, który dobrze charakteryzował nastroje i atmosferę, panujące wśród żołnierzy na froncie rosyjskim. Mawiano, że gdy w końcu zwycięskie armie powrócą z kampanii na wschodzie, w Berlinie zostanie zorganizowana wielka defilada wojskowa. Maszerujące kolumny będą podziwiać tysięczne tłumy, zgromadzone wzdłuż alei Unter den Linden i wspaniałe szeregi wojska w najbardziej odświętnych uniformach przeparadują pod łukiem Bramy Brandenburskiej. Na przedzie będą jechać generałowie ze swymi sztabami, zasiadając w pięknie wypolerowanych samochodach pod furkoczącymi sztandarami pułkowymi. Tuż za nimi będą paradować dowódcy pułków w otoczeniu swych sztabów, z odznaczeniami pobłyskującymi na piersiach i ceremonialnymi szablami przy boku. Za nimi przetoczą się wozy łączności, logistyka i wojska zaopatrzenia, jadąc w pięknie wypucowanych ‘Kübelwagenach’. Potem pojawią się baterie artylerii polowej z ciężkimi działami holowanymi przez dudniące silnikami transportery półgąsienicowe i ciągnięte przez wyszczotkowane konie. I wszystko będzie wypucowane i błyszczące. Całą procesję będzie prowadzić marszałek Rzeszy Hermann Göring, wystrojony w olśniewający uniform szamerowany złotem i szkarłatem. Pod szyją będzie miał upięty Krzyż Wielki Krzyża Żelaznego z Dębowymi Liśćmi. Dla większego efektu cała jego świta będzie jechać transporterem półgąsienicowym.

Marszałek Rzeszy Hermann Göring wydaje rozkazy dla wojsk niemieckich na froncie wschodnim w 1941 r. (NAC / Wydawnictwo Prasowe Kraków-Warszawa / Eitel Lange)

Defilada przejdzie, muzyka w końcu zamilknie, a tłumy, pozostające pod należytym wrażeniem, zaczną zbierać się do rozejścia. I wtedy, niespodziewanie, podążając w pewnej odległości za kolumnami, pojawi się wynędzniały landser, jeden z owych odwiecznych starszych szeregowych. Po jego zszarganych i popękanych butach będzie można ocenić odległość, jaką przyszło mu przejść po stepach Rosji. Będzie ubrany w wystrzępiony i wyblakły mundur, uzupełniony kawałkami rosyjskiego oporządzenia. Będzie miał tygodniowy zarost i będzie szedł, objuczony maską przeciwgazową, łopatką saperską, menażką, pałatką, karabinem i granatami. Wytarte i pogięte odznaki, przyczepione do munduru, będą dowodem na liczne bitwy, w których brał udział i liczne rany, które odniósł. Gdy podejdzie do Bramy Brandenburskiej, zatrzymają go i zapytają, w jakim stopniu przyczynił się do zwycięstwa. A on pokręci głową, potoczy nieprzytomnym wzrokiem i odpowie: ‘Ne ponimaju’. Ten ostatni ocalały z wybitych pułków piechoty, po długich latach przebywania na froncie wschodnim, zapomni języka niemieckiego.

Za każdym razem, gdy tacy weterani bywali ranni lub rzadziej, gdy powalała ich choroba, zadawali sobie wiele trudu, aby uniknąć skierowania do kompanii marszowej lub przeniesienia w roli uzupełnienia do innej, nowo sformowanej jednostki. Doświadczenie nauczyło ich, że mają większe szanse na przetrwanie w swojej starej jednostce, gdzie wszyscy się znali i gdzie przede wszystkim znali tych, od których musiało zależeć ich życie. Poszczególne pododdziały składały się z oficerów i podoficerów, którzy przez lata walki na froncie wspólnie doświadczyli strachu i niewygód. Rozstanie ze znajomymi twarzami i dobrze znanym środowiskiem mogło okazać się traumatycznym przeżyciem.

Utrata każdego z zaprawionych w bojach żołnierzy oznaczała, że będzie go można zastąpić tylko personelem z kolumny zaopatrzenia, tyłowych sztabów lub jednostek Luftwaffe, który nie miał wielkiego doświadczenia w taktyce działań piechoty lub po prostu nie miał wcale żadnego doświadczenia bojowego. Wraz ze zmniejszeniem się liczby starych, otrzaskanych starszych szeregowych, współczynnik strat wśród nowych żołnierzy będzie się proporcjonalnie zwiększać.”

Bibliografia: Gottlob Herbert Bidermann, „W śmiertelnym boju”.

Fotografia tytułowa: żołnierze niemieccy w okopie na froncie wschodnim w grudniu 1943 r.  Źródło: NAC / Wydawnictwo Prasowe Kraków-Warszawa / Noack.

Marek Korczyk