Najdłuższy dzień – Cornelius Ryan – recenzja książki

Tytuł – Najdłuższy dzień

Rok wydania – 2025 

Autor – Cornelius Ryan

Wydawnictwo – Rebis

Liczba stron – 272

Tematyka – szczegółowa relacja z lądowania aliantów w Normandii 6 czerwca 1944 roku. Autor, opierając się na licznych wywiadach i dokumentach, przedstawia przebieg operacji z perspektywy uczestników po obu stronach konfliktu.

Ocena – 9,5/10

W kanonie literatury historycznej poświęconej II wojnie światowej są tytuły, które wyznaczyły nowe standardy opowiadania o wielkich wydarzeniach. nowe standardy pisania i tworzenia emocjonalnych mostów między odbiorcami i bohaterami. Bez wątpienia jednym z takich tytułów jest „Najdłuższy dzień” autorstwa Corneliusa Ryana – klasyczna, a przecież wciąż aktualna opowieść o alianckim desancie w Normandii 6 czerwca 1944 roku. Mimo że książka powstała ponad pół wieku temu, jej konstrukcja, styl i wartość źródłowa pozostają godne najwyższego uznania. I do dzisiaj stanowią wzór dla historyków.

Ryan, amerykański dziennikarz i historyk, oparł swoje dzieło na szerokiej bazie źródłowej. Co istotne, nie były to jedynie dokumenty archiwalne, ale przede wszystkim relacje świadków: żołnierzy, mieszkańców Normandii, członków ruchu oporu. Nie zapomniał także o przeciwnikach aliantów, w tym wypadku niemieckich obrońcach francuskich plaż. Autor odbył dziesiątki rozmów, zbierał korespondencję, raporty, wspomnienia – a wszystko to po to, by oddać możliwie najpełniejszy i najbardziej ludzki obraz dnia, który przesądził o losach wojny w Europie.

„Najdłuższy dzień” to majstersztyk pod względem stylistycznym. Nie jest sprawozdaniem operacyjnym, nawet jeśli krok po kroku jesteśmy prowadzeni za kulisami „Overlord”. To wielowątkowa, niezwykle dynamiczna i barwna narracja przypominająca raczej mozaikę pojedynczych historii, które razem tworzą panoramiczny obraz inwazji. Ryan nie skupia się wyłącznie na oficerach sztabowych – głównymi bohaterami są często anonimowi szeregowcy, młodzi spadochroniarze, marynarze czy mieszkańcy francuskich wiosek. Poznajemy ich w jednym z najtrudniejszych momentów ich życia. Taka perspektywa pozwala nie tylko zrozumieć mechanikę operacji „Overlord”, ale przede wszystkim poczuć emocjonalną intensywność tamtych chwil.

Autor z ogromnym wyczuciem prowadzi narrację – łączy precyzję historyczną z żywą opowieścią, która nieustannie fascynuje i wciąga. Nie rezygnuje z dramatyzmu, ale nie popada w tanią sensacyjność. Opisy desantu na plażach Omaha, Utah, Gold, Juno i Sword, walk powietrznodesantowych oraz niemieckich reakcji są niezwykle plastyczne, ale też wierne zasadniczym źródłom. Wypowiedzi świadków są świetnie dopasowane do kontekstu. Czytelnik niemal czuje deszcz spadających pocisków, chaos lądowania i napięcie towarzyszące każdej minucie tej operacji. I przeżywa to z tymi, którzy czuli te zjawiska naprawdę.

Ważnym aspektem książki jest jej bezstronność, co przecież nie jest tak oczywiste dla zachodniego historyka, zwłaszcza piszącego w niedługi czas po wojnie, gdy wspomnienie wojny, jej okropieństwa i jasnego podziału były wciąż żywe. Ryan unika moralizowania czy idealizowania którejkolwiek ze stron. Niemieccy dowódcy i żołnierze również otrzymują swoją część uwagi, są pokazani jako ludzie rzuceni w wir wojny. Ich zagubienie, brak łączności z dowództwem, opór stawiany mimo przewagi przeciwnika – znowu, nie było to przecież takie oczywiste. To podejście wzmacnia autentyczność przekazu i pozwala zobaczyć D-Day jako zderzenie ludzkich historii.

Właśnie dlatego „Najdłuższy dzień” to książka o ludziach. Ich decyzje, zarówno na poziomie dowódczym, jak i indywidualnym, miały realne konsekwencje. Czasem była to decyzja o otwarciu ognia, czasem o zaryzykowaniu życia dla towarzysza broni. Ryan pokazuje, że wojna to także suma mikrohistorii, które nie mieszczą się w oficjalnych raportach, ale kolektywnie budują prawdziwy obraz wydarzeń. Dla każdego pasjonata historii II wojny światowej „Najdłuższy dzień” pozostaje pozycją obowiązkową, to prostu klasyka literatury wojennej – nie tylko ze względu na temat, ale i na sposób jego ujęcia. To wzór dla historyków i model opowiadania o przeszłości w sposób wciągający, uczciwy, głęboko ludzki.

Nie mam wątpliwości, że do Ryana jeszcze kiedyś wrócę. Podobnie jak przed dwudziestu laty, gdy zaczytywałem się jego książkami po raz pierwszy. Warto bowiem wracać do takich pozycji. W tym wypadku do książki, która jako jedna z pierwszych opowiedziała historię D-Day w sposób całościowy i przejmujący. Cornelius Ryan udowodnił, że historia wielkiej bitwy może być jednocześnie historią ludzi, a więc sumą ich lęków, odwagi, błędów i nadziei.

Ocena – 9,5/10