15 września 1939 roku 10. Brygada Kawalerii płk Maczka toczyła z wojskami niemieckimi walkę o Zboiska oraz wzgórze 324. Było to istotne starcie z punktu widzenia obrony Lwowa – w rejonie Zboisk Niemcy „wcinali się” w polską linię obrony, przez co należało ich odrzucić szybkim kontruderzeniem. Pozycje niemieckie były jednak silnie umocnione, wobec czego płk Maczek liczył na wsparcie z polskiego dowództwa. Dokładnie wtedy przybył do niego z meldunkiem mjr Jan Łucki, dowódca 21. Batalionu Czołgów Lekkich, uzbrojonego we francuskie czołgi Renault R35. Sytuacja z pozoru idealna, w rzeczywistości jednak nic z niej nie wyszło – a czołgi R35 10. Brygada otrzymała dopiero w 1940 roku… we Francji.
Dowództwo daje i zabiera
Przybycie 21. Batalionu Czołgów Lekkich mjr Łuckiego, uzbrojonego we francuskie czołgi Renault R35 było dokładnie takim wsparciem, jakiego płk Maczek potrzebował – czołgi R35 stanowiłyby idealną broń do wyparcia Niemców ze Zboisk i wzgórza 324. Wydał zatem mjr Łuckiemu rozkaz przygotowania się do walki i… na tym się skończyło. 21. batalion otrzymał bowiem od Naczelnego Dowództwa kolejny rozkaz, który nakazywał mu przemarsz na granicę polsko-rumuńską, gdzie miał bronić tzw. „przedmościa rumuńskiego”. Jak można się domyślić, taki obrót spraw bardzo zdenerwował płk Maczka, który w przyszłości miał nawet wytoczyć mjr Łuckiemu proces w sądzie wojennym. Tak pisał o tym szef sztabu 10. Brygady, mjr Franciszek Skibiński (za: „Pierwsza Pancerna”):
„Gdy się to wszystko działo [walki o Zboiska], pojawił się na horyzoncie promień słońca w postaci zwiastuna wspaniałego wzmocnienia brygady. W tym charakterze przyjechał do nas dowódca batalionu czołgów R 35 – major Łucki, wygolony, wyświeżony i wypoczęty – z wiadomością, że jego batalion został oddany pod rozkazy 10 brygady kawalerii. Batalion znajduje się obecnie w transporcie na którejś stacji bezpośrednio na wschód od Lwowa – major melduje się więc i prosi o rozkazy.
Czołgi R 35 były to na owe czasy najzupełniej nowoczesne maszyny francuskie, powolne wprawdzie, ale bardzo silnie opancerzone, dobrze poruszające się w terenie i uzbrojone w armatki 37 mm oraz ciężkie karabiny maszynowe. Siła batalionu w trzech kompaniach wynosiła ponad trzydzieści czołgów. Z taką potęgą na proch zetrzemy nieprzyjaciela na wzgórzach Zboisk! Ogromnie uradowała nas wiadomość, omal nie uściskaliśmy majora Łuckiego, czemu on sam przeszkodził, ponieważ wygłosił prelekcję, z której wynikało, iż właściwe wykorzystanie czołgów polega w zasadzie na nieużywaniu ich do walki, na co ja powiedziałem: ‘Jak to dobrze, że prócz czołgów przychodzi też profesor, który poduczy nas, jak się wojuje!’ Maczek kazał batalionowi jak najszybciej meldować się w brygadzie.
Łucki odjechał i… już się więcej nie pokazał ani on, ani jego batalion. Dowiedzieliśmy się, że cały ten oddział tak skutecznej broni przekroczył dwa dni później granicę rumuńską bez oddania jednego strzału. Sam major Łucki z żoną (!) znalazł się później w Paryżu. Został oddany przez Maczka pod sąd wojenny, przez który został uniewinniony. Jakoby udowodnił, że po odmeldowaniu się u nas otrzymał bezpośrednio z Naczelnego Dowództwa rozkaz jazdy transportem do Zaleszczyk i rozkaz ten wykonał. Może być. Ale myśmy się bili i krwawili bez czołgów, w pieszym szyku. A szkoda!”
Do wydarzenia tego nawiązał także sam Maczek w swoich wspomnieniach „Od powody do czołga” – usprawiedliwił w nich samego mjr Łuckiego, zwracając jednak uwagę na dość specyficzne „oszczędzanie” czołgów przez Naczelne Dowództwo: „Zawodzi z niewiadomych powodów batalion czołgów nr 21, którego dowódca mjr Łucki zgłosił się dnia poprzedniego, a które tak zasadniczo mogły zmienić sytuację, gdyby przyszły. Taki pech – przecież to już drugi raz nie dochodzi do mnie batalion czołgów (pierwszy raz z mobilizacji)! Jak się później okazało, mjr Łucki dostał z góry inne rozkazy.”
Jak nie w Polsce, to we Francji
Tak czy inaczej, czołgi R35 z 21 batalionu nie dołączyły do 10. Brygady i nie wzięły w ogóle udziału w walkach – w ślad za kolejnymi rozkazami, 18 września 1939 roku przekroczyły granicę z Rumunią. Płk Maczek z kolei odniósł sukces mimo braku czołgów – Zboiska i wzgórze 324 zostały zdobyte przez 10. Brygadę. Miało to jednak miejsce 17 września, kiedy na tereny Polski wkroczyła Armia Czerwona. Sukces żołnierzy płk Maczka nie został zatem wykorzystany, a sama 10. Brygada 19 września przekroczyła granicę węgierską.
Co ciekawe, Maczek i jego pancerniacy mieli spotkać się z czołgami R35 w przyszłości. W czerwcu 1940 roku – już jako 10. Brygada Kawalerii Pancernej – walczyli z Niemcami podczas kampanii francuskiej, korzystając właśnie z czołgów R35. Doszło zatem do sytuacji, którą doskonale opisuje przysłowie „co się odwlecze, to nie uciecze” – 10. Brygada ostatecznie otrzymała czołgi Renault R35, na które Maczek z takim zniecierpliwieniem czekał, z tym że dopiero w 1940 roku i nie w Polsce, lecz we Francji.
Fotografia tytułowa: czołg Renault R35 w Musée des Blindés de Saumur. Wikimedia, CC BY-SA 2.5.
Marek Korczyk