Tytuł – Rok, który zmienił wszystko
Rok wydania – 2022
Autor – Erik Larson
Wydawnictwo – Znak
Liczba stron – 576
Tematyka – 1940 rok rzadko uważany jest za przełomowy dla losów II wojny światowej – być może niesłusznie, gdyż to właśnie wtedy na czele Wielkiej Brytanii stanął Winston Churchill, a III Rzesza poniosła pierwszą porażkę.
Ocena – 7,5/10
1940 rok rzadko pojawia się u historyków w zestawieniach momentów decydujących o losach II wojny światowej, choć wygrana aliantów w bitwie o Wielką Brytanię niewątpliwie zahamowała zwycięski marsz nazistowskich Niemiec i dała sprzymierzonym „drugie życie”. Winston Churchill, uważany za jednego z architektów tryumfu – jeśli nie militarnie, to na pewno politycznie i mentalnie – już wtedy mógłby powiedzieć o symbolicznym „końcu początku”. Wstrzymał się do 1942 roku. Pierwszy rok „premierowania” Churchilla, co chciałby wykazać Erik Larson, faktycznie wiele zmienił. Czy wszystko? Można mieć wątpliwości. Nie należy jednak bagatelizować jego znaczenia w kontekście przebiegu konfliktu. To przecież wówczas wyłonił się jeden z najwybitniejszych, a przy tym szalenie kontrowersyjnych, przywódców zachodniego świata, który wprowadził Wielką Brytanię, a częściowo i świat, w nową erę.
Oczywiście, owa „nowa era” dla Brytyjczyków znaczyła pożegnanie z utraconą hegemonią i wstęp do żegnania się z imperium (Peter Hitchens wyraził to dobitnie w książce „Po co nam była ta wojna?”). A może bez Churchilla i to, co pozostało po mocarstwie, mogłoby być nie do uratowania? Głównymi bohaterami historii opowiadanej przez Erika Larsona są Brytyjczycy, przy czym to Winston Churchill i jego marsz do stania się legendą stanowi wątek kluczowy, a książkę można potraktować jako poszerzoną biografię brytyjskiego premiera. Świadczy o tym choćby dobór cezury i rozpoczęcie narracji właściwie od momentu zmiany na stanowisku premiera. Amerykański dziennikarz słusznie identyfikuje przełom w maju 1940 roku, ale niesłusznie pomija wydarzenia z pierwszego półrocza 1940 roku, gdy Wielka Brytania dojrzewała do kluczowej zmiany na Downing Street 10, przez co czytelnicy w niewielkim stopniu zapoznają się z drogą Churchilla do teki premiera.
Jako że wywołaliśmy już temat poszerzonej biografii, kilka słów o Churchillu. U Larsona nie jest on człowiekiem pozbawionym wad. Autor stara się zachować obiektywizm, nie stroni od (zawoalowanej) krytyki. Sporo miejsca poświęca dynamice relacji amerykańsko- brytyjskich, zdecydowanie mniej solidnej analizie polityczno-militarnej. Interesuje go codzienność, zagląda za kulisy gabinetu Churchilla, przypatruje się procesom decyzyjnym, ale i – z równym zaciekawieniem – życiu osobistemu premiera. W jego opowieści dominują anegdoty, czasem nieco wyrwane z kontekstu i nie do końca poukładane. Mimo iż książkę czyta się znakomicie ze względu na bardzo dobry styl, jej wartość merytoryczna nie zawsze nadąża za tempem. Bogactwo materiałów nie idzie bowiem w parze z ich omówieniem, choć nie bagatelizowałbym wartości tego, co możemy wyczytać między wierszami. Choćby o pracy wojennej propagandy, która doskonale wykorzystała potencjał drzemiący w micie o wielowiekowej potędze Wielkiej Brytanii.
Zwróćmy też uwagę na bardzo plastyczne opisy, próby zdynamizowania opowieści o historii. Wraz z anegdotycznymi wstawkami ubarwiają relację, tworzą popularnonaukową otoczkę. Larson spłycił część analityczną, ale zrobił to z oczywistych względów – książka miała być adresowana do szerokiego grona odbiorców, miała zaciekawić, momentami nawet zszokować, ale niekoniecznie prezentować wieloaspektowe ujęcie złożonego tematu. Czy powinniśmy go za to krytykować? Kwestia podejścia i oczekiwań.
Larson przypomina, dlaczego ówczesne oceny tak odbiegają od dzisiejszych. Wówczas świat był zerojedynkowy, czarno-biały. Dlatego też decyzja o próbie przechwycenia francuskiej floty, która zakończyła się wymianą ognia między niedawnymi sojusznikami, pozbawiona była aspektów moralnych, którymi dzisiaj mogą szermować historycy. Wówczas i brytyjska klasa polityczna, i brytyjskie społeczeństwo były wprost za tym, by odciąć Niemców od potencjalnie groźnego zaplecza morskiego, które w czarnym scenariuszu mogło przesądzić o losach wojny w Europie i Afryce. Czy taki scenariusz był nierealny? Nawet krytycy bezwzględności Brytyjczyków muszą przyznać, iż francuskie okręty bezpieczne nie były. Larson słusznie dostrzega, iż niektóre wydarzenia trudno ocenić z dzisiejszej perspektywy, a ówcześni decydenci musieli czasem decydować się na wybór „mniejszego zła”, co w przypadku wojny nie zawsze musi wzbudzać kontrowersje. Jako badacz historii zadanie miał niezwykle trudne – Churchill jest bowiem politykiem polaryzującym, przez co trudno czasem zachować pełny obiektywizm i nie ulec emocjonalnej debacie.
Doskonale rozumiem, skąd wziął się swoisty kult Churchilla. Anglosasi przypisują mu sporo przymiotów nieomal boskich, dostrzegając w nim charyzmatycznego lidera, który uratował zachodni świat przed nazistami. W Polsce perspektywa ta jest nieco zaburzona, bo na ocenę Churchilla – całkiem zresztą słusznie – nakłada się historia relacji polsko-brytyjskich. Przełom 1940 i 1941 roku jeszcze nie zwiastował późniejszej tragedii. Co tu dużo gadać, niezależnie od zdolności przywódczych Churchill był też oportunistą i pragmatykiem, politykiem z krwi i kości, który miał talent do wielkich słów i pięknie brzmiących frazesów, ale oddzielał moralność od prowadzenia wojny. Czy można mu to mieć za złe? Czy należy patrzeć na historię przez pryzmat „czegoś więcej”? Larsona zdaje się pokazywać, iż nie warto. Jego opowieść o pierwszym roku bycia premierem, „roku, który zmienił wszystko” to niezwykle ciekawa lektura, która nawet pomimo spłycenia części analitycznej wciąż jest cennym źródłem i może służyć jako inspiracja do dalszych przemyśleń.
Ocena: – 7,5/10