W czasie wojny często znajduje się niespodziewanych przyjaciół i towarzyszy broni. W 1940 roku we Francji – podczas niemieckiej inwazji – polscy żołnierze z 10. Brygady Kawalerii Pancernej natrafili na wyczerpanych walką, czarnoskórych żołnierzy senegalskich (tzw. tyralierów). W efekcie tego wielu z nich znalazło się na polskich samochodach i czołgach w charakterze niespodziewanych pasażerów. Polacy nie tylko ich podwieźli, lecz także otoczyli opieką. Niedługo potem Polacy i Senegalczycy walczyli ramię w ramię!
Tak wspominał to szef sztabu 10 Brygady ppłk dypl. Franciszek Skibiński w „Pierwszej Pancernej”:
„Od dwóch dni spotykaliśmy na drogach naszych marszów resztki jakiejś rozbitej kolonialnej dywizji, w postaci snujących się po drogach Murzynów. Niektórzy w czerwonych chechia, niektórzy w hełmach, wszyscy z karabinami – w odróżnieniu od większości pojedynczych rozbitków francuskich, których uzbrojenie stanowiła laga „maginotowska” [kij do podpierania się] oraz bidon z winem albo i dwa. Murzyni sprawiali wrażenie ludzi wyczerpanych do ostatnich granic. Leźli w wapiennym kurzu chwiejnym krokiem, z półprzymkniętymi oczyma i bolesnym wyrazem twarzy.
Nasi żołnierze czuli specjalną słabość do Senegalczyków – może z powodu ich egzotyczności. Skutkiem tego po pewnym czasie na ogonie każdego czołgu i w każdym samochodzie jechał prywatny Senegalczyk tego czołgu czy samochodu, otoczony opieką, karmiony i pojony. W czasie któregoś postoju podszedłem do takiego Murzyna podróżującego luksusowo, na ogonie czołgu i uciąłem sobie z nim rozmówkę. Murzyn mówił po francusku płynnie i inteligentnie, melodyjnym głosem. Zaskoczony tym zapytałem, jaki jest jego zawód w życiu cywilnym. Odpowiedział mi: Je suis ecrivain – jestem pisarzem!”
Senegalczycy z kolei nie zawiedli Polaków, kiedy ci 16 czerwca uderzyli – z sukcesem – na oddziały niemieckie stacjonujące w miejscowości Montbard. Wykazali się przy tym dużą odwagą. Tak ocenił ich postawę w tej bitwie Skibiński: „W Montbard [Senegalczycy] chodzili na bagnety razem z naszymi i bili się jak szatani”. Można sobie wyobrazić przerażenie żołnierzy Wehrmachtu, gdy nacierali na nich jednocześnie Polacy i czarnoskórzy Senegalczycy. Być może także to – jako efekt psychologiczny – wpłynęło na niemiecką porażkę.
Co ciekawe, nawet po 18 czerwca, gdy z powodu braku paliwa Polacy byli zmuszeni porzucić i zniszczyć swoje samochody oraz czołgi, niektórzy z Senegalczyków pozostali wraz z nimi. Gdy zatem przymusowo spieszeni żołnierze polskiej 10 Brygada Kawalerii Pancernej maszerowali kolumną, to nie brakowało kilku Senegalczyków, mających na głowie tradycyjne czapki zwane chechia. Tak podsumował to Skibiński: „Gdy już wchodziliśmy z powrotem do lasu, obejrzałem się i stwierdziłem, że ogon kolumny wlecze się jeszcze daleko w otwartym terenie. Jednolita linia hełmów przetykana była miejscami czerwonymi chechia Senegalczyków, z których kilku trzymało się nas wiernie”.
Fotografia przedstawia senegalskich tyralierów wraz z żołnierzami francuskimi w 1940 roku. Źródło: Wikipedia, domena publiczna. Koloryzacja: Marek Korczyk.
Marek Korczyk