Jest rok 1943, mit niezwyciężonej III Rzeszy upadł jak domek z kart pod Stalingradem, a kontrofensywa Armii Czerwonej przelewa się niczym fala na zachód, miażdżąc opór Wehrmachtu. Amerykanie utworzyli drugi front we Włoszech, a Japonia po Midway już nigdy się nie podniesie. Niemcy pozbawione wsparcia sojuszników samotnie toczą walkę z całym światem. Hitler nadal z uporem maniaka wierzy w Wunderwaffe, która ma odmienić losy wojny. Jednak prawda jest inna. Werner Heisenberg jest daleko w lesie z niemieckim programem atomowym. Na pierwszym miejscu badań nad nową bronią bryluje Wernher von Braun, którego rakiety widowiskowo spadają na Londyn. Jednak jest ich zbyt mało, by z konwencjonalnym ładunkiem, pozbawione głowic atomowych były w stanie wpłynąć na układ sił na frontach. Jest jednak naukowiec, który w ciszy miejscowości Nesselstedt, czyli Pokrzywna pod Poznaniem, pracuje nad bronią o wiele bardziej śmiercionośną. Jeżeli by mu się udało zrealizować swój plan i dokończyć prace nad bronią masowej zagłady, zostałby prawdziwym aniołem śmierci.
Kurt Blome, bo o nim mowa, prowadzi prace nad bronią biologiczną.
Pod przykrywką badań nad rakiem
Blome był Zastępcą Lidera Zdrowia Rzeszy (Reichsgesundheitsführer) i Pełnomocnikiem ds. Badań nad Rakiem w Radzie Badań Rzeszy. W 1943 otrzymuje polecenie od Himmlera stworzenia bomby biologicznej w oparciu o bakterie dżumy w Dachau. Obóz koncentracyjny pod kontrolą SS i niezliczoną liczbą więźniów jako królików doświadczalnych wydaje się być idealnym miejscem do tego typu badań, jednak Blome odmawia, bojąc się, że zaludniony obóz koncentracyjny w centrum Rzeszy jest nieodpowiednim miejscem do niebezpiecznych eksperymentów. Brak odpowiedniej infrastruktury i gęsto zaludniony teren stwarzały ryzyko, że epidemia wymknie się spod kontroli. Naciskany przez Goeringa i szczególnie przez Himmlera wybrał inne miejsce – zaciszne Nesselstedt, czyli Pokrzywna pod Poznaniem. Szczególnie Himmler interesował się tym tematem, ponieważ już rok wcześniej w 1942 roku zarządził utworzenie instytutu entomologicznego w Dachau w obawie o swoje oddziały SS nękane chorobami roznoszonymi przez wszy i inne owady. Nagminne było zapadanie niemieckich żołnierzy na dur brzuszny, co niwelowało ich wartość bojową.
Blome działania swoje prowadził pod szyldem „Instytutu badań nad rakiem”, utrzymując też, że badania dotyczą środków przeciwko broni biologicznej. W rzeczywistości śmiercionośne laboratoria miały wyprodukować broń przeciwko aliantom.
Diabelski plan
Niemcy czuli się tutaj jak u siebie. Zachodnie terytoria Polski Warthegau, czyli Kraj Warty, i Posen/Poznań były centrum polityki eksterminacyjnej i przesiedleńczej. Polaków wysiedlanych, wywożonych do obozów koncentracyjnych i na roboty zastępowali Niemcy. „Kein Zutritt für Polen” (Polakom wstęp wzbroniony) to najczęściej oglądana tabliczka w mieście, gdzie w tym czasie już co trzeci mieszkaniec Poznania był Niemcem. Tajne instytuty naukowe znajdowały się w Pokrzywnie-Nesselstedt, Międzychodzie-Birnbaum i Bielsku-Bielen. Oprócz Kurta Blome w Instytucie pracowali prof. dr Hans Holfelder, prof. dr Friedrich Holtz, dr Gross, dr Lange-Sudermann, dr Karl Hermann Lasch, dr Seel oraz ponad 80 innych pracowników naukowych.
Nesselstedt. Wysoki mur, betonowy schron, baraki ze specjalną siecią tuneli. Pomieszczenia dla zwierząt i cele dla więźniów na których testowana będzie nowa broń. Szczelne drzwi i okna, łaźnie, odpływ i wszystko wyłożone kafelkami, by łatwo spłukiwać krew, ekskrementy ofiar z zaaplikowanymi patogenami. Wszystko wybudowane z iście niemiecką dokładnością i rozmachem. Kompleks posiadał stację pomp i kotłownię i własne krematorium, do którego pieca trafiały zwłoki prosto ze stołu operacyjnego, a właściwie stołu do sekcji zwłok. Wszystko na terenie klasztoru urszulanek. Szefem projektu jest Blome, który już wcześniej dał się poznać Polakom, kiedy w 1942 roku brał udział w posłaniu do komór gazowych 35 tys. chorych na gruźlicę. Ponury cień śmierci pada na okoliczne miejscowości.
Kiedy wszystko jest gotowe, sprowadzona zostaje surowica dżumy. Zespół badawczy, w którym są czołowi biolodzy niemieccy tacy jak: dr. Heinrich Kliewe, Karl Gross, w ramach operacji Blitzableiter za prawie 3 miliony Reichsmarek „produkują” i testują na więźniach dżumę, wąglika, dur brzuszny i cholerę.
Szczęśliwy epilog?
Wyhodowane bakterie miały przeżywalność od kilku do kilkunastu tygodni co pozwala skutecznie razić przeciwnika na terenie epidemii. Broń taka jest samopowielająca się, czyli raz użyta sama się rozprowadza z organizmu na organizm. Pozostało tylko znaleźć metodę ataku biologicznego. Już w średniowieczu stosowano broń biologiczną np. podczas oblężeń zamków, kiedy to oblegający za pomocą katapult wrzucali za mury zwłoki lub zdechłe krowy. Zarażano studnie miast przez specjalnie wysyłanych sabotażystów. W XV wieku w Neapolu Hiszpanie skazili wino krwią trędowatych, wywołując wielką epidemię. Wydawało by się że w XX wieku Blome wymyśli nieco nowocześniejszy, efektowniejszy środek ataku zarazą, jednak nic bardziej mylnego. Być może inspirowany atakiem Japończyków w Chinach w 1940 roku, kiedy Japończycy rozrzucili zakażone dżumą pchły, wywołując epidemię, Blome postanowił wykorzystać insekty. Początkowo miały być to szczurze pchły, później jego wybór padł na komary.
Już wcześniej w 1943 roku Blome proponował rozprzestrzenianie malarii za pomocą komarów i eksperymentował z więźniami w Dachau i Buchenwaldzie. Pod koniec wojny naukowcy przeprowadzili badania nad tym, w jaki sposób owady zarażone malarią mogą być utrzymywane przy życiu na tyle długo, aby mogły razić na terytorium wroga. Pod koniec badań wyszczególniono rodzaj komara Anopheles, rodzaju znanego ze swojej zdolności do przenoszenia malarii na ludzi i wyjątkowej żywotności w transporcie do punktu zrzutu.
Pozostało tajemnicą, dlaczego w zasadzie gotowy potężny oręż biologiczny nie został wykorzystany w końcowej fazie wojny przez Niemców.
Co z Blome?
Kiedy w styczniu 1945 roku Armia Czerwona zbliżała się do Poznania, Blome uciekł w głąb Rzeszy z rodziną. Ewakuowano zespół badawczy, całą aparaturę, dokumentację i wyprodukowane kultury bakterii, co zachowało się w skrupulatnie prowadzonej przez SS księgowości.
Blome z polecenia Himmlera miał kontynuować badania w Gerabergu w Turyngii, jednak placówka jak i sam naukowiec w kwietniu 1945 roku dostali się w ręce Amerykanów. Blome wcześniej zaciera ślady swojej zbrodniczej działalności, niszcząc dokumenty z wynikami doświadczeń na ludziach. Temida wyciąga po niego ramiona sprawiedliwości i Blome jest sądzony z innymi nazistami w Norymberdze. Obciążają go zeznania pojmanego przez Rosjan generała Waltera Schreibera, naczelnego lekarza Rzeszy. Schreiber zeznał, że Blome przygotowywał atak biologiczny z użyciem dżumy. Finalnie Blome uniknął kary. Został uniewinniony „z braku dowodów” i jak wielu niemieckich naukowców został objęty „Operacją Spinacz“, pracując po wojnie dla Amerykanów.
Po upiornym naukowcu pozostały ofiary jego zbrodniczych eksperymentów, tajemnice nazistowskiej Wunderwaffe i zapewne wyprodukowana po wojnie broń biologiczna w amerykańskim arsenale.
Autor: Piotr Czarnecki – autor powieści Reder44.pl
Zdjęcia przesłane przez autora: domena publiczna
Bibliografia:
oil.org.pl/xml/oil/oil72/gazeta/numery/n2016/n201605/n20160504
naukatolubie.pl/najgrozniejsza-bron-biologiczna/
focus.pl/artykul/bron-chemiczna-granica-ktorej-hitler-nie-przekroczyl
plus.polskatimes.pl/najtajniejsza-bron-adolfa-hitlera-powstawala-w-barakach-w-poznaniu/ar/13947604
theguardian.com/world/2014/feb/14/nazi-scientists-mosquitoes-biological-weapon
dw.com/pl/zbrodnia-bez-kary-lekarz-hitlera-kurt-blome/a-50884782
ruhrnachrichten.de