Życie człowieka rzadko przelicza się na pieniądze. Dzisiaj uznaje się je za wartość samą w sobie, niepodlegającą wycenie. W czasie II wojny światowej niemieccy naziści wyparli się podstawowych wartości moralnych, stawiając pod znakiem zapytania ówczesne zasady, a nawet ideę człowieczeństwa. Jednym z czołowych architektów systemu masowej zagłady ludności żydowskiej był Adolf Eichmann. Ten na pozór szary urzędnik zawiadował ogromną machiną śmierci, odpowiadając za transportowanie więźniów do niemieckich obozów koncentracyjnych. W przededniu zakończenia wojny, czując zbliżającą się sprawiedliwość i odpłatę za wyrządzone krzywdy, postanowił ratować się za wszelką cenę. Zgłosił się do aliantów z szokującą propozycją sprzedania miliona Żydów przeznaczonych do fizycznej eksterminacji.
Ostateczne rozwiązanie zbiera krwawe żniwo
Na początku 1942 roku, głównie za sprawą ustaleń konferencji w Wannsee, Niemcy rozpoczęli masowe uśmiercanie ludności żydowskiej nazwane eufemistycznie i prześmiewczo ,,ostatecznym rozwiązaniem kwestii żydowskiej”. Jednym z głównych planistów operacji masowych transportów kierowanych z całej Europy do gęsto rozsianych niemieckich obozów koncentracyjnych był Adolf Eichmann. Żydów przewożono w fatalnych warunkach. Tłoczono ich w bydlęcych wagonach, bez pożywienia, wody. Niemcy byli wyjątkowo bezlitośni w stosowaniu represji, traktowali więźniów okrutnie, pozbawiając złapanych majątku, który zasilał skarb III Rzeszy i prywatne fortuny nazistowskich dygnitarzy. Holocaust był jednym z najtragiczniejszych elementów historii II wojny światowej. W czasie konfliktu zginęło ok. 6 mln Żydów, znaczna część z nich została zamordowana w fabrykach śmierci, które Niemcy tworzyli i nadzorowali na terytorium okupowanej Polski. Dlaczego tam? Już wtedy zdawano sobie sprawę, że hekatomba ludności żydowskiej (i nie tylko – Niemcy masowo mordowali także Polaków, Sowietów, mniejszość romską) zwróci kiedyś uwagę świata. Wykonawcy zbrodniczego planu sprytnie odsuwali od siebie podejrzenia.
Adolf Eichmann – zbrodniarz za biurkiem
Jaką rolę grał w całej operacji Eichmann? To on koordynował transporty, nadzorował przeprowadzenie operacji. Decydował, które społeczności zostaną zlikwidowane, zarządzał pociągami pędzącymi do okupowanej Polski. Wcześniej mamił Żydów obietnicami polepszenia warunków życia w gettach. Wyciągał od nich ostatnie ukryte kosztowności, by następnie skazywać ich na śmierć. Po latach zeznawał przez izraelskim trybunałem: ,,Nie mam nic wspólnego z mordowaniem Żydów […] Cała nasza praca miała miejsce w biurze”. I to właśnie ten niepozorny biurokrata, wypierający się odpowiedzialności za oczywiste zbrodnie, negujący rzeczywistość, zeznania świadków i setki dowodów, był jednym z głównych architektów jednej z największych operacji eksterminacyjnych w dziejach świata. Po latach psychologowie społeczni, szukający źródeł wynaturzeń wśród ludzi, zastanawiali się nad fenomenem Eichmanna i jemu podobnych. Jak to możliwe, by na pozór normalny człowiek bez mrugnięcia okiem wysyłał na śmierć setki tysięcy ludzi? Badacze nie są zgodni, jednak w Eichmannie dostrzegają sztandarowy przykład podporządkowania się nazistowskiej ideologii i zaprzeczenia idei człowieczeństwa.
Ukoronowaniem jego działań była deportacja kilkuset tysięcy węgierskich Żydów. W marcu 1944 roku niemieckie jednostki wkroczyły na terytorium dotychczasowego sojusznika, by przeciwdziałać rosnącym nastrojom antyniemieckim. Węgrzy szykowali rewoltę. Zajęcie Budapesztu był początkiem masowych deportacji miejscowej ludności żydowskiej. Po raz kolejny operacją zawiadywał Eichmann pozostający w bliskim kontakcie z Heinrichem Himmlerem, jednym z najważniejszych współpracowników Adolfa Hitlera. Żydzi mieli trafić do okupowanej Polski, gdzie Niemcy zabijali więźniów na skalę masową. W tym samym czasie niemieckie armie zaczęły ustępować pola koalicji aliantów. Na froncie wschodnim Sowieci przeszli do zmasowanej kontrofensywy, na południu alianci szturmowali Linię Gustawa i zbliżali się do Rzymu. W połowie roku wysadzili potężny desant w Normandii, zagrażając III Rzeszy od zachodu. Nawet najbardziej fanatyczni naziści zdawali sobie sprawę, że koniec jest bliski. Niektórzy zaczęli szukać odkupienia win, inni szli w zaparte, do końca wierni wypaczonym ideałom.
Bulwersująca propozycja
Wiosną 1944 roku do Eichmanna zgłosił się Joel Brand, prominentna postać antyniemieckiego ruchu oporu na Węgrzech, który w czasie II wojny światowej odznaczył się ratowaniem ludności żydowskiej przed deportacjami i aresztowaniami. Załatwiał fałszywe papiery, organizował transporty, szmuglował ludzi przez granicę. Komitet, w którym działał Brand mógł uratować nawet ponad 20 tys. ludzi. Przed pewną śmiercią z rąk nazistowskich siepaczy zarządzanych przez Eichmanna. W kwietniu 1944 roku Eichmann miał już gotowy plan deportacji 800 tys. węgierskich Żydów. Mimo tego zgodził się na spotkanie z przedstawicielem ruchu oporu, którego zarekomendował jego asystent SS-Hauptsturmführer Dieter Wisliceny. Właściwie trudno powiedzieć, na co pierwotnie liczyły obie strony. Brand miał nadzieję na uratowanie przynajmniej części Żydów, Eichmann być może już wtedy przemyśliwał o dobiciu targu.
8 maja 1944 roku Eichmann podjął Branda w Hotelu Majestic w Budapeszcie i złożył mu nieoczekiwaną propozycję sprzedaży więzionych Żydów. Zszokowany Brand poprosił o możliwość skonsultowania żądań Eichmanna z przełożonymi. Gdy wrócił, podjął swoiste pertraktacje. Eichmann był dostatecznie konkretny – za każdych stu Żydów chciał jednej ciężarówki. Prosty rachunek – dziesięć tysięcy ciężarówek za milion ludzkich istnień. W ramach ,,kontraktu” miałby otrzymać także sporo dóbr żywnościowych. Transakcję określa się angielskim terminem ,,Blood for Goods” (,,Krew za Dobra”. Kontakt z Brandem potraktował zatem w kategoriach biznesu, który przy okazji eksterminacji ludności żydowskiej mógł załatwić z aliantami za pośrednictwem węgierskiego łącznika. Nie chciał pieniędzy, te trudno byłoby wykorzystać w warunkach wojennych. Znacznie cenniejsze były ciężarówki. Eichmann zapewniał Branda, że pozyskane w ten sposób pojazdy będą używane wyłącznie na froncie wschodnim. Deklaracja miała przekonać aliantów do zaangażowania się w operację wymiany, dając im gwarancję niewykorzystywania samochodów przeciwko ich pierwotnym właścicielom. Brand nie mógł samodzielnie podejmować żadnych zobowiązań. Zaproponował dalsze konsultacje z Agencją Żydowską, syjonistyczną organizacją operującą na Bliskim Wschodzie. Brand wyjechał z Budapesztu zaopatrzony w odpowiednie dokumenty i gwarancję nietykalności. Dotarł do Stambułu, ale nie udało się mu porozmawiać z przedstawicielami Agencji. Wyjechał zatem do kontrolowanej przez Brytyjczyków Syrii, gdzie zamierzał spotkać się z reprezentantami aliantów. Przechwycony przez brytyjskich wojskowych był kilkukrotnie indagowany na okoliczność pertraktacji z Eichmannem. W praktyce Brand przebywał w alianckim areszcie, gdzie wreszcie spotkał się z szefem Agencji Żydowskiej Mosze Szarettem. I z tego spotkania niewiele wynikło. Nikt bowiem nie wierzył w dobre intencje nazistowskich morderców.
Co poszło nie tak?
Alianci nie zdecydowali się na układ z Eichmannem, argumentując swoją decyzję brakiem zaufania do niemieckich rozmówców. W konsekwencji pertraktacje z Eichmannem na niewiele się zdały. Wobec odrzucenia jego żądań masowe deportacje były kontynuowane. O dobrych intencjach Eichmanna świadczy rozpoczęcie operacji jeszcze w maju 1944 roku, co jasno pokazywało, że mimo prób porozumienia był skoncentrowany na swoim głównym zadaniu. Nie zmieniło się to nawet w 1945 roku, gdy klęska III Rzeszy była już przesądzona. Nazistowski ,,zawiadowca” był tak zaangażowany w misję mordowania Żydów, że sabotował nawet rozkazy Himmlera, który w ostatnim okresie wojny kazał ograniczenie deportacji.
Wróćmy jeszcze do aliantów. Czy odrzucenie propozycji Eichmanna, który miał reprezentować samego Himmlera nie było zbyt pochopne? Czy nie nazbyt szybko zrezygnowano z próby ratowania tysięcy Żydów? Abstrahując od rzeczywistej wiedzy aliantów na temat przebiegu Holocaustu, należy ocenić ich motywację. Brytyjczycy i Amerykanie obawiali się wsparcia niemieckiego przemysłu wojennego dostawą ciężarówek, które z granicy trafiłyby bezpośrednio na front. Szczególnie mocno obawiano się popsucia relacji z Sowietami, którzy byliby największymi przegranymi układu z Eichmannem. Pojazdy miały przecież pojechać na front wschodni. Alex Kershaw wskazuje także inne powody rezygnacji z pertraktacji. Brytyjczycy obawiali się exodusu ludności żydowskiej, dla której zwyczajnie nie było miejsca i warunków na Bliskim Wschodzie. Brzmi to szczególnie dramatycznie w obliczu zagłady Żydów w niemieckich obozach koncentracyjnych. Oficjalnie jednak jako powód odrzucenia propozycji podano niechęć do układania się z wrogiem w obliczu ustalonej formuły bezwarunkowej kapitulacji III Rzeszy. Podkreślają to historycy badający kulisy nieudanej operacji (m.in. Kershaw oraz Laurence Rees). Epilogiem wysiłków Branda było wykupienie 1684 Żydów zwolnionych przez nazistów za opłaceniem swoistego okupu 1000 dolarów od człowieka. Operację przeniesienia więźniów do neutralnej Szwajcarii koordynował węgierski Komitet, a po niemieckiej stronie SS-man Kurt Becher.
Koniec wojny, początek ucieczki
Przedziwnym zrządzeniem losu Eichmann uniknął rozpoznania w 1945 roku, gdy trafił do amerykańskiego obozu jenieckiego. Już rok później udało się mu uciec. Osiadł w brytyjskiej strefie okupacyjnej, gdzie pod przybranym nazwiskiem trudnił się rolnictwem. W 1950 roku ewakuował się do Argentyny, podążając tropem tysięcy byłych nazistów, którzy znaleźli schronienie w Ameryce Południowej. W tym czasie jego nazwisko było już powszechnie znane, szukali go alianci, szukali też przedstawiciele powstałego po wojnie państwa Izrael. Dzięki pomocy kolegów SS-manów zagospodarował się w Argentynie, dokąd sprowadził rodzinę. Przez lata udało się mu utrzymać anonimowość. W końcu został jednak rozpoznany. Izraelskie służby zdecydowały się przeprowadzić operację pochwycenia i wywiezienia nazistowskiego zbrodniarza. Jako że akcja odbywała się z pogwałceniem międzynarodowych procedur, zorganizowano ją w tajemnicy. Wysłana do Argentyny grupa w brawurowy sposób pojmała Eichmanna, zapakowała na pokład samolotu i wywiozła do Izraela, gdzie ,,morderca zza biurka” stanął przed specjalnym trybunałem.
Przed izraelskim trybunałem
Proces rozpoczął się w 1961 roku. Eichmann plątał się w zeznaniach, starał się ukryć oczywiste zaangażowanie w proces deportacji i eksterminacji ludności żydowskiej. Tyle że sprawa była oczywista, a dowodów aż nadto, by wydać wyrok skazujący na śmierć. 15 grudnia 1961 roku wreszcie odczytano werdykt. Szymon Wiesenthal odnotował, iż po każdym z dwudziestu punktów oskarżenia na pytanie o winę Eichmann odpowiadał: ,,Niewinny”. Izraelski ,,łowca nazistów” stwierdził, iż zbrodniarza należało zapytać sześć milionów razy, co symbolizowałoby każdą z ofiar systemu, którego był znaczącą częścią. Apelacja Eichmanna nie przyniosła efektów. 31 maja 1962 roku zbrodniarz został powieszony. Jego prochy rozsypano na morzu. Izrael doprowadził misję do końca.
Fotografia tytułowa za: Wikipedia, domena publiczna.