Zabić, aby żyć – Stefan Gazeł – recenzja książki

Tytuł – Zabić, aby żyć

Rok wydania – 2021

Autor – Stefan Gazeł

Wydawnictwo – Fundacja Historia.pl

Liczba stron – 412

Tematyka – wstrząsające wspomnienia Stefana Gazeła, który w czasie II wojny światowej musiał zabijać wrogów w walce wręcz, by przeżyć.

Ocena – 8/10

Aż dziw bierze, że wspomnienia Stefana Gazeła musiały czekać kilkadziesiąt lat na swoje polskie wydanie. Ukazały się pierwotnie na Zachodzie i już wtedy zrobiły niemałe zamieszanie. Gazeł był wyrwany z zupełnie innej bajki. Jak pisał wydawca „Zabić, aby żyć”, Andrzej Ryba: „Oto pojawił się bohater, który własnoręcznie, z bliska, patrząc swoim wrogom w oczy, zabił około 20 osób. […] takich ludzi jak on, którzy musieli osobiście twarzą w twarz walczyć o przeżycie i zabijać wrogów, było w drugiej wojnie światowej niezwykle mało”. Już choćby ten wstęp pokazuje, iż mamy do czynienia z historią wyjątkową. Zabicie 20 ludzi jest ledwie wycinkiem tego, co Gazeł ma swoim czytelnikom do przekazania.

Warto odnotować, iż na polskim rynku książka ukazała się w kultowej „Serii z Kotwiczką”. Nie jest to błąd, choć rzeczywiście zakres tematyczny jak na „Kotwiczkę” nieco nietypowy. Tymczasem Gazeł miał dłuższy epizod, w trakcie którego służył na okręcie. Nie stanowi to jednak esencji jego wojennej tułaczki, choć i na ten fragment wspomnień warto zwrócić uwagę, głównie ze względu na nieco odmienny ich charakter – to odskocznia od okupacyjnej codzienności i nieustannej walki o przetrwanie.

„Tułaczka” zresztą najlepiej oddaje, z jaką relacją mamy do czynienia. Jest taki gatunek literacki jak „powieść drogi” – u Gazeła można mówić o „wspomnieniach drogi”. Nieustanny ruch, ucieczka, desperackie próby dotarcia na Zachód, walka wręcz, strzelaniny i wreszcie próby odnalezienia spokoju, którego autor nie miał szans zaznać. Czy zaznał go za życia? Z późniejszych relacji wynika, iż wojna pozostawiła niezatarte piętno, nawet jeśli Gazeł samodzielnie rozliczył się ze śmiercią, która towarzyszyła mu na każdym kroku, o czym zresztą pisze w krótkim epilogu do „lądowej części wspomnień”. Aż żal, że „Zabić, aby żyć” urywa się latem 1942 roku. Z przyjemnością doczytałbym o późniejszych losach Gazeła i posłuchał dokładnie, jak po zakończeniu wojny odnosił się do swoich przeżyć. Krótka wzmianka daje nam zajawkę tego, co sądził: „Żadne argumenty nie były w stanie zachwiać mojego uczucia nienawiści. Owe palące uczucie pozostawia blizny na zawsze. Jeśli będę w podobnej sytuacji, znowu będę zabijać”.

Moją uwagę zwróciły liczne dialogi, które autor starał się odwzorować, nierzadko nie przebierając w słowach. Choć widać w nich nieco literackiego wygładzenia, ich dynamika i emocjonalność ilustrują, w jaki sposób Polacy postrzegali świat wojny i okupacji. Język stoi na wysokim poziomie, a Gazeł okazuje się nie tylko zręcznym pisarzem, ale i romantykiem o poetyckim zacięciu (jakże to kontrastujące z przytoczoną wyżej deklaracją!). Malownicze opisy, nostalgia i barwne, a przy tym trafne metafory. I sporo prawdy na temat tego, jak wyglądała wojna od środka (ot, choćby sowiecka „bratnia pomoc”, przesłuchania i zapowiedź rozstrzelania, którego Gazeł uniknął, uciekając z niewoli).

„Zabić, aby żyć” jest książką na wskroś prawdziwą, ukazującą tragizm losów jednostki rzuconej w wir wojny. Moralne dylematy zostają już na wstępie odrzucone, bo jedynym paradygmatem jest tu wola przetrwania. Gazeł nie jest człowiekiem złym, choć przecież przesiąkniętym chęcią zemsty przechodzącą w nienawiść. Jest człowiekiem, który w obliczu śmiertelnego zagrożenia podążał za spychającą wszystko na dalszy plan, pierwotną chęcią przeżycia. Czy możemy go za to obwiniać? Czy powinniśmy w takich momentach moralizować? Mam spore wątpliwości, nawet jeśli jego wizerunek nie jest krystaliczny i być może nie przystaje on już do współczesnych wzorców bohatera. Gazeł jest natomiast człowiekiem z krwi i kości i w tym upatruję mocy jego historii i przesłania. Przesłania trudnego, bolesnego, ale nade wszystko prawdziwego.

Ocena: