Skarb z South Hinskey – Mariusz Borowiak – recenzja książki

Tytuł – Skarb z South Hinskey. Nieznane dokumenty polskiego wywiadu – Ekspozytura 300 – Enigma

Rok wydania – 2022

Autor – Mariusz Borowiak

Wydawnictwo – Stara Szuflada

Liczba stron – 285

Tematyka – kulisy historycznego odkrycia, które rzuca więcej światła na działalność polskiego wywiadu z czasów II wojny światowej – skrzynia z tajnymi dokumentami przez kilkadziesiąt lat spoczywała w ziemi, czekając na ponowne odkrycie.

Ocena – 7,0/10

Edmund Piechowiak. Nie była to pierwszorzędna postać w polskiej historii. Dla większości pasjonatów historii jest człowiekiem anonimowym, choć na anonimowość na pewno nie zasługuje. Czy można by go określić mianem „asa polskiego wywiadu”? A może, zważywszy na słabą rozpoznawalność, „zapomnianego asa polskiego wywiadu”? Niektórzy publicyści pewnie nie oparliby się pokusie, by tymi barwnymi słowami opisać człowieka, którego życiorys – teraz odkurzony przez Mariusza Borowiaka – mógłby kryć niejedną tajemnicę. Skoro Edmund Piechowiak przez kilkadziesiąt lat pełnił rolę depozytariusza niegdyś ściśle tajnych dokumentów polskiego wywiadu, a następnie powierzył je synowi, może nie była to jedyna z jego tajemnic.

Tak dochodzimy do skarbu, który w 1997 roku Borowiak i Alfred Piechowiak wykopali na posiadłości Piechowiaków w South Hinskey, by następnie… milczeć przez kolejne kilkanaście lat. Dopiero teraz odkryte dokumenty zostały zebrane w jednej publikacji. Borowiak stał się nowym depozytariuszem tajemnicy, którą mógł się już podzielić ze światem, namaszczony do tego przez Alfreda Piechowiaka. Zrobił to w formie książki, której zasadniczą część (ok. 90%) stanowią skany wykopanych dokumentów oraz zdjęcia z archiwum Piechowiaków. Całość uzupełnia opis historii odkrycia skarbu. Wydawać by się mogło, że najważniejsze w tej publikacji będą same dokumenty, ładnie i czytelnie zaprezentowane na zdjęciach. Mam inne zdanie. Najważniejsze jest bowiem to, czego nie ma, a więc analiza wartości odkrycia i tego, co zawierała skrzynia zakopana w South Hinskey.

To nowa odsłona pisarskiego rzemiosła u Borowiaka, choć niektóre elementy znamy już z poprzednich książek. Kwestia teraźniejszości, a więc poszukiwań i badań – co ma szczególne znaczenie w kontekście kulisów pracy współczesnych historyków (jak się okazuje, to nie tylko archiwa i dokumenty, ale i praca z łopatą w ręku, bardziej w stylu archeologa-poszukiwacza skarbów) – była poruszana chociażby w obszernym sprawozdaniu z wyprawy na wrak „Kujawiaka”. Tam Borowiak także metodycznie opisywał, w jaki sposób ekipa płetwonurków prowadziła swoje badania i podwodną ekspedycję. Poszukiwania nie są zatem dla tego autora pierwszyzną. Zaskoczeniem może być dobór tematu, co z kolei może nieco tłumaczyć brak szerszego komentarza na kartach książki.

Trudno jest mi ocenić rzeczywistą wagę odkrycia opisanego na kartach „Skarbu z South Hinskey” – to zostawię ekspertom „siedzącym w temacie” współczesnych poszukiwań. Niewątpliwie historia zaprezentowana przez Borowiaka zrobiła na mnie wrażenie, przypominając, iż nie wszystko o polskich kryptologach i o ich pracach nad łamaniem kodów Enigmy już wiemy. Zresztą, zwróćmy uwagę, iż początki badań Borowiaka sięgają lat dziewięćdziesiątych. Odkryte wówczas dokumenty czekały na kompletną publikację i ich opracowanie ćwierć wieku, a wcześniej pięćdziesiąt lat przeleżały albo w rodzinnym archiwum, albo zakopane w ziemi. Ile podobnych perełek czeka jeszcze na odkrycie?

Wracając do „tego, czego nie ma”. Tak, dokumenty zostały przedrukowane (choć chyba ostatecznie nie w komplecie), a skany poprzedził krótki wstęp Borowiaka, bardziej w celu przytoczenia kulisów odkrycia, niż wyjaśniania, z czym mamy do czynienia pod względem archiwalno-historycznym. W konsekwencji dokumenty są pozbawione komentarza, jakiejkolwiek historycznej osnowy, analizy, umiejscowienia w kontekście działalności Ekspozytury 300. Pomimo mojego zainteresowania kryptologami i szczerych chęci, absolutnie nie mam pojęcia, co z nich wynika, jakie możemy wysnuć wnioski, jaka jest waga odkrycia. Pod tym względem jestem zatem rozczarowany. Być może „Skarb z South Hinskey” miał przetrzeć szlak, otworzyć drzwi do dalszych, już bardziej dokładnych badań, ale wówczas warto było się wstrzymać z publikacją. Skoro materiały czekały tak długo, kolejny rok na ich solidne opracowanie nie zrobiłby większej różnicy.

Na marginesie wydania warto zwrócić uwagę na niedawną współpracę Borowiaka z Markiem Grajkiem, wybitnym ekspertem badającym kryptografię i historię polskiego programu kryptologicznego. Połączenie sił dwóch uznanych na polskim rynku autorów niewątpliwie będzie sprzyjać promocji i książki, i odkrytych dokumentów, i samego faktu, iż polscy kryptolodzy byli prekursorami zaawansowanych technologicznie programów łamania szyfrów Enigmy wykorzystywanych później w Bletchley Park. Daje także nadzieję na opracowanie odkrytych materiałów, a przy tym wyjście z tematem poza Polskę. Aspekt promocyjny – zobaczymy, czy temat „złapie” za granicą – uznaję za jeden z atutów publikacji Borowiaka. Czekam także na drugie podejście do „skarbu”, bo niewątpliwie zasługuje on na lepsze potraktowanie niż wyłącznie „suchy” przedruk skanów.

Ocena – 7,0/10