Sadystka z Auschwitz – Jarosław Molenda – recenzja książki

Tytuł – Sadystka z Auschwitz

Rok wydania – 2022

Autor – Jarosław Molenda

Wydawnictwo – Filia

Liczba stron – 400

Tematyka – historia Marii Mandl, nadzorczyni z SS w niemieckim obozie koncentracyjnym Auschwitz-Birkenau, która odznaczała się szczególnym okrucieństwem, a po wojnie została stracona za zbrodnie wojenne.

Ocena – 7,5/10

W stosunkowo krótkim czasie miałem okazję przeczytać dwie książki Jarosława Molendy poświęcone tematyce II wojny światowej, a przy tym mocno osadzone w rozważaniach łączących historię, psychologię czy elementy socjologii. „Dzieci nazistów” przypadły mi do gustu jako opracowanie wybranych przykładów, ukazujące szersze, często bagatelizowane zjawisko, które w gruncie rzeczy dotykało nie tylko potomków czołowych hitlerowskich dygnitarzy, ale i całego niemieckiego społeczeństwa borykającego się ze spuścizną nazizmu. „Sadystka z Auschwitz” to już bardziej klasyczna biografia (choć nie w pełni!), a dzięki poszerzonej narracji autora mówić możemy o publikacji w naturalny, nieoszukiwany sposób wykraczającej poza ramy losów Marii Mandl, brutalnej, okrutnej nadzorczyni SS.

Molenda bardzo słusznie, choć nieco oryginalnie, zaczyna od długiego wstępu, w którym streszcza najważniejsze kwestie i sygnalizuje podstawowe problemy, którym zamierza poświęcić miejsce w książce. To ciekawe rozwiązanie, które z miejsca sprawiło, iż lektura była dla mnie bardziej przejrzysta, wciągająca i usystematyzowana. Zasadniczo autora interesują trzy podstawowe wątki: życiorys Mandl, funkcjonowanie nazistowskiego społeczeństwa i przyczyny daleko idących wypaczeń zachowań strażniczek obozów koncentracyjnych. Mandl jest oczywiście kluczowym punktem, ale jej biografia stanowi jedynie pretekst do znacznie szerszych – i słusznie – rozważań. Molenda dokumentuje przebieg „kariery” Mandl, uwypuklając złożone po wojnie zeznania, akta procesu i oczywiście relacje świadków jej barbarzyńskich czynów. Okrucieństwo Mandl wykraczało poza nieludzkie standardy przyjęte przez SS. Wykazywała się inicjatywą i pomysłowością w prześladowaniu więźniarek, a plastyczne opisy jej zbrodni uświadamiają skalę patologii.

Publikacja w oczywisty sposób wykracza poza ramy życiorysu Mandl. Molenda stara się ukazać szerszą perspektywę uwzględniającą warunki polityczno-społeczne panujące w III Rzeszy, w szczególności w odniesieniu do kobiet, ich roli w nazistowskim społeczeństwie i ich służby dla aparatu terroru. Wskazane przez autora zjawiska nie odzwierciedlają wprost tego, co działo się z samą Mandl, ale prezentują bogate spojrzenie na procesy zachodzące wewnątrz totalitarnej dyktatury, która z powodzeniem wykorzystywała propagandę i ogłupienie społeczeństwa, ostatecznie masowo przyciągając do służby także kobiety. Mandl, Irma Grese i im podobne były wytworem specyficznej atmosfery, ale absolutnie nie można bagatelizować ich cech charakteru predysponujących do patologicznych zachowań, czego zresztą Molenda nie robi. Ponownie pokazuje, iż jest uważnym obserwatorem, który stara się brać pod uwagę i analizować różnorodne czynniki.

W tym miejscu musimy wrócić do określenia „klasyczna biografia”. Otóż „Sadystka z Auschwitz” nie jest opowieścią wyłącznie o Mandl. To zbiorowy portret kobiet służących w obozach koncentracyjnych, dla którego tło stanowi życiorys jednej z nich. Mamy zatem do czynienia ze studium przypadku o pogłębionym kontekście. Zazwyczaj nie jestem zwolennikiem wypełniania luk biograficznych rozważaniami natury ogólnej. Molenda zrobił to z dużym wyczuciem, cały czas trzymając się zasadniczych wątków. Jedynie momentami zarzucić mu możemy wtórność względem innych autorów, powracanie do tych samych tematów czy też rozmywanie narracji niepotrzebnymi odniesieniami do reżimu panującego w obozach. Nieco zbyt mało było też odniesień do dokumentów i akt – autor bazował głównie na innych publikacjach, obficie z nich czerpiąc.

Te zarzuty nie przekreślają jednak jego oczywistego dorobku. Pamiętajmy, iż Mandl nie jest pierwszorzędną przedstawicielką nazistowskiego aparatu represji. Można ją uznać za pewien symbol, owszem, ale materiały, jakimi dysponują historycy mają pewne ograniczenia, szczególnie w odniesieniu do lat dwudziestych i trzydziestych, a więc okresu sprzed wstąpienia Mandl do SS. Ostatecznie rozszerzenie narracji wyszło książce na dobre, a działania „sadystki z Auschwitz” zostały osadzone w mocnym kontekście historycznym, co samo w sobie stanowi dużą wartość. Z drugiej strony nie byłbym zaskoczony, gdyby część czytelników była rozczarowana tytułem książki nieco przekłamującym jej treść. Może bardziej sprawdziłoby się „Sadystki z Auschwitz”? Molenda napisał bowiem bardzo ciekawą publikację, o dużej wartości poznawczej, której słabości wynikają przede wszystkim z zasadniczej rozbieżności między tym, czego można się było spodziewać po książce, a tym, co w rzeczywistości dostali do rąk czytelnicy, a co ostatecznie stanowi dużą wartość.

Ocena 7,5/10