„Polski ruch oporu 1939-1947” – recenzja książki

Rok wydania – 2015

Autor – David G. Williamson

Wydawnictwo – Rebis

Liczba stron – 365

Seria wydawnicza – Historia

Tematyka – historia polskiego ruchu oporu w latach 1939-1947.

Temat walki Polskiego Podziemia w czasie II wojny światowej zdaje się być nieprzebranym źródłem dla kolejnych opracowań historyków polskich i zagranicznych. Ci pierwsi coraz częściej szukają luk, zapomnianych wydarzeń, o których wciąż wiemy niewiele. Ci drudzy zazwyczaj celują w polski patriotyzm i przywiązanie do narodowej historii, starając się zbić kapitał na polskiej potrzebie docenienia i dowartościowania. Wyobrażamy sobie, że skoro zachodni historyk mówi o naszej przeszłości, wyświadcza nam wielką przysługę. Byłbym hipokrytą, gdybym odciął się od podobnych zachowań. Tak jak wielu czytelników wciąż odnoszę wrażenie, iż wkład Polaków w końcowe zwycięstwo nad Państwami Osi jest deprecjonowany, a na Zachodzie o Polskim Podziemiu i Armii Krajowej mało kto słyszał. Za każdym razem wyobrażam sobie naiwnie, że zachodni historyk z ambicją i aspiracjami może to zmienić. I za każdym razem przeżywam rozczarowanie.

David G. Williamson zadebiutował na polskim rynku książkowym przeciętną publikacją „Zdradzona Polska, w której starał się ukazać kulisy wybuchu II wojny światowej z perspektywy warszawskich władz. Mimo iż książka miała liczne braki, została ciepło przyjęta nad Wisłą, a Williamsona powitano jako kolejnego pisarza, który zaangażował się w walkę o prawdę historyczną. Z miejsca zameldował się wśród takich tuzów historiografii jak Norman Davies, Lynne Olson czy Stanley Cloud. Niestety, jego opracowanie nie dorównywało wybitnym dziełom poprzedników. Brakowało przede wszystkim znanego ze „Sprawy Honoru” rozmachu i dokładności „Powstania ’44”. Przygotowana przez Dom Wydawniczy Rebis publikacja „Polski ruch oporu 1939-1947” stoi na zdecydowanie wyższym poziomie, ale także tutaj uwidacznia się skrótowość wynikającą z próby okrojenia rozbudowanego tematu do rozmiarów niezbyt wielkiej książki. Zaczyna się od niemrawego wstępu, który prowadzi do kampanii wrześniowej. Następnie w telegraficznym skrócie zapoznajemy się z działalnością oddziału „Hubala” oraz powstawaniem Polskiego Podziemia. Niestety, angielski historyk pomija wiele ważnych wątków związanych z kreowaniem podziemnej armii oraz sporami wokół charakteru działań przeciw okupantowi. Właśnie w tym należy upatrywać największej słabości opracowania. Williamson porwał się z przysłowiową motyką na słońce, starając dokonać syntezy funkcjonowania Polskiego Podziemia na mniej więcej 300 stronach. Tyle można by napisać o samym „Hubalu”, co zresztą z powodzeniem robi Łukasz Ksyta.

Mimo tego, co wydaje się miłym zaskoczeniem, Williamson całkiem nieźle orientuje się w zawiłościach polskiego ruchu oporu, szczególnie mocno interesując się wątkami politycznymi związanymi z działalnością Rządu na Emigracji. Dużą niespodzianką jest również umiejętne łączenie ogromnej ilości wątków. Historykom często czkawką odbija się nadmierne skakanie po tematach, tymczasem Williamson wplótł do swojego opracowania kwestie Armii Ludowej, wywiadu AK, podziemia żydowskiego i wreszcie powojennych prześladowań ze strony władz komunistycznych. Kompilacja tylu wątków wymaga sporego rozeznania w dziejach polskiego ruchu oporu. Owszem, każdy temat został spłycony i potraktowany po macoszemu, ale dzięki skrótowości Williamson zmieścił w jednej książce wszystko to, co powinno być podstawą, fundamentem rozważań na temat podziemnej armii. „Great War Magazine” w swojej recenzji tytułu pisał o obszernym studium monograficznym. Z punktu widzenia historyka jest to oczywista bzdura, ale dla czytelników, którzy nie chcą ugrzęznąć w szczegółowej rozprawie to okazja do usystematyzowania wiedzy.

Dodatkowo angielski historyk wyciąga do odbiorcy pomocną dłoń, kierując się dużym wyczuciem w prowadzeniu narracji. Książka ma wiele wspólnego z opracowaniem popularnonaukowym, dzięki czemu czyta się ją szybko i przyjemnie. Williamson obronił się swoim warsztatem, maskując tym samym niedoskonałości. Jestem przekonany, że znaczna część środowiska skaże publikację na zapomnienie, z lubością oddając się po części uzasadnionej krytyce. Nie zapominajmy jednak, że nawet najdrobniejsza cegiełka dołożona do budowy historycznej świadomości poza granicami naszego kraju to bezcenny fragment ważnej konstrukcji. Aktualne standardy prowadzenia polityki historycznej czasem każą nam zaakceptować dzieła o wątpliwej wartości merytorycznej w imię narodowego interesu. Williamson nie jest złym historykiem, nie brakuje mu ani wiedzy, ani doświadczenia, ani umiejętności pisarskich. Ma nieco inny target i nieco inne cele, które nie każdemu muszą przypaść do gustu. Gdy jednak sięgniemy po „Polski ruch oporu”, dostrzeżemy liczne walory publikacji, o których warto pamiętać.

Ocena: