Dlaczego Niemcy wybrali Hitlera? Przyczyny zwycięstwa nazistów

Jak to możliwe, że w cywilizowanym kraju, który odwoływał się do demokratycznych tradycji i cieszył względnie nowoczesną konstytucją gwarantującą stabilny trójpodział władzy, kolejne zwycięstwa wyborcze padały łupem radykałów z partii nazistowskiej? Adolf Hitler doszedł przecież do władzy w wyniku demokratycznych procesów, a nie zamachu stanu. Czy Niemcy nie wiedzieli, z kim mają do czynienia? Czy nie zdawali sobie sprawy z tego, jak wygląda program NSDAP i na jakich fundamentach została zbudowana ideologia partii? A może górę nad zdrowym rozsądkiem wzięły desperacja zrodzona podczas wielkiego kryzysu i sentyment za utraconym imperium? Poniżej wskazujemy szereg czynników, które zapewniły nazistom społeczne poparcie i finalnie wyniosły ich do władzy.

Sentyment za imperium i upokarzający traktat wersalski

Podstaw wzrostu zainteresowania społeczeństwa niemieckiego programem nazistów należy upatrywać w kombinacji czynników społecznych, gospodarczych i politycznych. Punktem kulminacyjnym był niewątpliwie wielki kryzys ekonomiczny w latach 1929-1933, choć na wzrost poparcia NSDAP należy spojrzeć szerzej. Jednym z kluczowych elementów nazistowskiej retoryki była konsekwentna kontestacja rozliczeń po I wojnie światowej oraz traktatu wersalskiego, który w powszechnym odczuciu był uznawany za krzywdzący i upokarzający dla Niemców. Adolf Hitler od początku swojej działalności mówił, iż traktat wersalski należy odrzucić. Jednoznacznie i bezpardonowo opowiadał się za brakiem kompromisów i sugerował natychmiast wstrzymanie zapłaty reparacji. Dopóki jednak Niemcy byli je w stanie płacić, dopóty nie musieli się decydować na tak radykalne rozwiązania. W 1931 roku miarka się jednak przebrała. Plan Younga zainicjowany w 1929 roku od początku był oceniany negatywne i już wówczas wiadome było, iż Niemcy w pewnym momencie zakwestionują wypłatę reparacji w określonej przez zachodnie mocarstwa kwocie. Była to jedynie kwestia czasu, a wielki kryzys jedynie przyspieszył ten proces.

Wśród wielu mieszkańców Republiki Weimarskiej istotną rolę odgrywał sentyment za utraconą potęgą Rzeszy. W czasach Cesarstwa byli przecież imperium, które dysponowało liczebną, dobrze wyposażoną armią, zdolną do obrony terytorium i prowadzenia ambitnych kampanii militarnych. Liczyły się z nimi inne europejskie mocarstwa. Ograniczenia narzucone na Niemcy przez traktat wersalski zredukowały Reichswehrę do poziomu wojska kadłubowego. Niemcom zakazano posiadania lotnictwa, broni pancernej, ograniczono tonaż marynarki wojennej. Wszystko to uderzało w niemiecki honor narodowy.

Niewykluczone, iż w niemieckim narodzie – co wynikało z rozwoju historycznego, przyzwyczajenia, a po części ze wspomnianego sentymentu za utraconym imperium – było także głęboko zakorzenione przywiązanie do silnej władzy państwowej. Autorytet państwa rozmył się po obaleniu monarchii, a demokracja – choć przyniosła pozytywne zmiany społeczne – zawodziła w chwilach kryzysu. Mimo iż konstytucja weimarska była stawiana za wzór rozwiązań prawnych przyjętych w dwudziestoleciu międzywojennym, Niemcy nie były krajem o ugruntowanych tradycjach demokratycznych. Trudno zatem się dziwić, iż w momencie ciężkiej próby zwróciły się ku wyrazistemu przywódcy, który zapowiadał twardy kurs w kierunku odbudowy.

Wielki kryzys ekonomiczny

Momentem zwrotnym był wspomniany wielki kryzys ekonomiczny. Przez wiele lat hasła głoszone przez nazistów nie znajdowały oddźwięku. W latach 1924-29 Republika Weimarska przeżywała okres prosperity, a Niemcom po prostu żyło się dobrze. Gdy jednak świat dotknął kryzys, wszystko to prysło niczym bańka mydlana. System gospodarczy Weimaru był podatny na wstrząsy, gdyż był budowany na wątłych podstawach. Konieczność zapłaty wysokich reparacji była kolosalnym obciążeniem dla wciąż słabej gospodarki, która nie była w stanie dźwignąć ogromnych wydatków wobec rosnącego zadłużenia i pustego budżetu. Niemal natychmiast pojawiło się bezrobocie sięgające nawet 40%.  Jak pisze Andrzej Krajewski: „W jednym z najbogatszych państw Europy nagle jedna trzecia mieszkańców zaczęła wegetować w skrajnej nędzy. Reszta musiała mocno zacisnąć pasa i jedynie najbogatsze elity nadal mogły cieszyć się życiem jak dawniej, a nawet jeszcze bardziej.” Krajewski ubożenie społeczeństwa zilustrował symbolicznym przykładem: „Jeśli Niemiec jest tak biedny, że nie stać go na piwo, to bliski jest rozpaczy”. A większości Niemców nie było już stać na piwo. To było dostępne jedynie dla wybranych.

Co z oczywistych względów prowadziło do społecznych podziałów. Negatywne nastroje łatwo było przekuć w poparcie polityczne, zwłaszcza gdy winą za kryzys obarczano konkretnego wroga – Żydów, komunistów, bankierów, polityków, zdradziecki Zachód. Wystarczyło dobrać argumenty. A Hitler był mówcą doskonałym. Z pomocą rozbudowującej się propagandy (i rosnącej bazy partyjnej) objeżdżał kolejne niemieckie miasta, wygłaszając płomienne przemówienia, w których obiecywał odbudowę gospodarczą i wyciągnięcie Niemiec z kryzysu. Retorykę dobierał do audytorium, roztaczając bardzo atrakcyjną wizję przyszłości, w której Niemcy odrzucają „dyktat wersalski”, bogacą się, odzyskują honor i suwerenność, odbudowują armię, odnawiają zdemoralizowane, dekadenckie społeczeństwo. A przy tym rozliczają wrogów, w pierwszej kolejności marksistów, którzy doprowadzili do podpisania upokarzającego traktatu wersalskiego. Antysemicka narracja, do której jeszcze wrócimy, była wówczas jedynie środkiem, który miał zwiększyć popularność nazistów w niektórych środowiskach. Sama propaganda także stanowiła przejaw umiejętności adaptacji nazistów do warunków zewnętrznych. Byli bowiem jednymi z pierwszych, którzy na skalę masową wykorzystywali nowoczesne media, głównie radio, łącząc to z tradycyjnymi plakatami i ulotkami kolportowanymi w ogromnych ilościach.

Warto jeszcze odwołać się do symbolicznego wymiaru atrakcyjności ruchu nazistowskiego. Jak pisał G. Walters: „W oczach wielu Niemców urok nazizmu tkwił w jego oprawie, która sugerowała w niemal kultowy sposób cnoty dyscypliny, porządku i siły”. Naziści wykorzystywali prostą symbolikę, odwoływali się do tradycji, animowali entuzjazm mas, tworzyli poczucie wspólnoty. To także stanowiło zachętę do gromadzenia się na wiecach, podczas których Hitler mógł wykazać się zdolnościami oratorskimi, przekuwając niezadowolenie tłumu w kapitał polityczny, a partia pozyskać nowych członków.

Hitler witający się z prezydentem Paulem von Hindenburgiem. Na fotografii uchwycono szacunek, który przywódca nazistów okazał Hindenburgowi (NAC).

Słabości Republiki Weimarskiej

Paweł Łepkowski w tekście „Jak Hitler skompromitował demokrację XX wieku” winą za dojście do władzy Hitlera obarcza „dekadencki ustrój Republiki Weimarskiej i […] polityczne intryganctwo niemieckich elit społecznych”. Autor podważa ideę, iż to sami Niemcy stali za dojściem Hitlera do władzy. Z takim podejściem trudno się zgodzić, zważywszy na fakt, iż w 1932 roku dwukrotnie obdarzyli NSDAP największym zaufaniem.

Ma jednak rację, krytycznie oceniając bezmyślność i krótkowzroczność niemieckiej klasy politycznej. Dalej wskazuje bowiem: „Faktycznymi architektami sukcesu Hitlera byli jego najwięksi przeciwnicy polityczni, którzy karmili się niezwykle naiwnym przekonaniem, że wódz NSDAP nie tylko skompromituje się jako szef rządu, ale będzie stosował się do przepisów konstytucji weimarskiej i odda władzę przy następnych wyborach do Reichstagu. Niemieccy politykierzy traktowali Hitlera jako politycznego dyletanta, drobnomieszczańskiego agitatora, zdolnego jedynie do wygłaszania łzawych, patriotycznych kazań w podrzędnych monachijskich piwiarniach.” Jest to niezwykle trafny opis mentalności elit politycznych, którym wydawało się, iż mają patent na rządzenie państwem i kontrolę przeciwników politycznych. Świadczyłoby to o głębokiej pogardzie dla potencjału nazistowskiego ruchu i niezrozumieniu nastrojów społecznych. To właśnie lekceważenie miało doprowadzić do nagłego wzrostu poparcia dla NSDAP, wygranych przez Hitlera wyborów i jego wyznaczenia na stanowisko kanclerza. Jego przeciwnicy polityczni, wywodzący się z partii o ugruntowanej renomie i wieloletnich tradycjach, sądzili, że będą w stanie manipulować „krzykaczem z Monachium” i kontrolować jego radykalne zapędy. Pomylili się.

Hitler świetnie wykorzystał atuty coraz bardziej liczebnego ruchu. Szantażował klasę polityczną wzrastającą siłą nazistowskich bojówek, obiecując, iż będzie w stanie nad nimi zapanować, jeśli tylko powierzy się mu stanowisko kanclerza. Obawiający się rozruchów politycy, w tym prezydent Paul von Hindenburg, uwierzyli zapewnieniom lidera NSDAP. Bojówki były zresztą szerszym problemem, gdyż swoje oddziały organizowali także komuniści, a nawet umiarkowani w porównaniu do nazistów socjaliści. Na początku lat trzydziestych na ulicach niemieckich miast regularnie dochodziło do starć między wrogimi grupami, które zaprawiały się w ten sposób przed przyszłą bezpardonową walką o pełnię władzy.

Propaganda padająca na podatny grunt – czy można było przewidzieć konsekwencje?

Narodowy socjalizm został zbudowany na pewnych fundamentach, które stosunkowo jasno nakreślił sam Hitler. Był on nie tylko współtwórcą NSDAP w wymiarze politycznym, ale i jednym z naczelnych ideologów nazizmu. Swój program zawarł przede wszystkim w książce „Mein Kampf” – stopniowo wypaczone idee były przez niego rozwijane, prowadząc do budowy totalitarnego reżimu, którego podstawy wyznaczały m.in. rasizm, antysemityzm, a następnie fizyczna eksterminacja wrogów. Czy zatem już w 1930 roku można było przewidzieć, do czego doprowadzą rządy nazistów? Czy niemieckie społeczeństwo świadomie głosowało na NSDAP, oczekując realizacji pomysłów Hitlera?

Także w wypadku tych pytań odpowiedzi nie są jednoznaczne. Z jednej strony nie sposób nie zauważyć, iż niemieckie społeczeństwo masowo poparło nazistów, znając ich podejście do ludności żydowskiej oraz militarystyczne zapędy. W kolejnych latach w prześladowaniach Żydów uczestniczyli przecież nie tylko nazistowscy dygnitarze, ale i zwykli obywatele, którzy w czasie tzw. „nocy kryształowej” gremialnie napadali na sklepy i domy należące do żydowskich sąsiadów, a później brali udział w szykanach i fizycznych prześladowaniach (choć jeszcze nie eksterminacji). Należy jednak odnotować, iż na przełomie lat dwudziestych i trzydziestych narracja nazistów była dostosowana do zapotrzebowania społecznego i nie sprowadzała się wyłącznie do antysemityzmu. Na podatny grunt padały także hasła reform gospodarczych, wielkich inwestycji, przywrócenia honoru odebranego Niemcom traktatem wersalskim, odnowy moralnej, wsparcia rodzin. Bezrobocie, postępująca bieda, rosnąca inflacja i brak perspektyw były wystarczającym czynnikami, by społeczeństwo radykalizowało się politycznie. W takich warunkach partie o profilu narodowym (NSDAP) czy komunistycznym mogły liczyć na nagły wzrost poparcia.

Adolf Hitler i Hermann Göring na fotografii z 1940 roku (NAC).

Wracając do pytania o to, czy już w 1930 roku można było przewidzieć konsekwencje dojścia do władzy przez NSDAP, odpowiedzieć należy przecząco. Dość powiedzieć, iż nawet w trakcie II wojny światowej, gdy dostępnych było wystarczająco dużo dowodów, zachodni alianci wciąż nie chcieli dawać wiary masowej eksterminacji ludności żydowskiej w niemieckich obozach koncentracyjnych. Kilkanaście lat wcześniej taki scenariusz wydawał się kompletną abstrakcją, nawet jeśli u podstaw ideologii wyznawanej przez nazistów leżał silny antysemityzm i zapowiedź rozprawy z Żydami. Warto przy tym odwołać się do badań pracowników Muzeum Auschwitz-Birkenau, którzy odnotowali, iż „niemieccy Żydzi obserwowali rozwój wydarzeń z niepokojem, lecz bez popadania w przesadny pesymizm. Podobnie jak wielu obserwatorów zagranicznych uważali, że antysemityzm NSDAP był jedynie populistycznym hasłem wyborczym, pozwalającym na mobilizowanie skrajnie prawicowego elektoratu. Powszechnie przewidywano, że wraz ze zdobyciem władzy Hitler, jako polityk, skupi uwagę na bieżących problemach administrowania państwem i porzuci w oczywisty sposób tak nonsensowne i szkodliwe uprzedzenia.” I to może pokazywać, że na początku lat trzydziestych trudno było przewidzieć późniejszy rozwój wydarzeń.

Nie ulega natomiast wątpliwości, iż do znacznej części społeczeństwa antysemicka retoryka przemawiała. Hitler, jako sprawny orator, odpowiednio dobierał argumenty, manipulując nastrojami społecznymi. Żydów obarczał winą za przegraną I wojnę światową, a zatem w konsekwencji narzucone na Niemców traktatem wersalskim ograniczenia. Żydzi, reprezentujący klasę kupiecką i mieszczańską były oskarżani o bogacenie się kosztem niemieckiego społeczeństwa i państwa. Wreszcie Żydzi stawali się symbolem wroga, który spiskuje, by osłabić Niemcy. Nietrudno przewidzieć, iż w społeczeństwie pogrążonym w chaosie, borykającym się z problemami ekonomicznymi teorie spiskowe znajdowały liczne grono zwolenników. Nie był to decydujący czynnik przesądzający o ponad 30-procentowym poparciu nazistów w kolejnych wyborach parlamentarnych, ale nie pozostawał bez wpływu na kształtowanie niemieckiej sceny politycznej i nie należy go bagatelizować.

Zobacz także materiał: „Droga nazistów do władzy – jak Hitler został kanclerzem”.

Zdjęcie tytułowe: Adolf Hitler w otoczeniu oficerów wchodzi na górę Buckeberg pod Hameln przez szpaler utworzony z partyjnych sztandarów. Na drugim planie widoczny wielotysięczny tłum. Uroczystości dożynkowe w III Rzeszy z 1934 roku. Źródło: Narodowe Archiwum Cyfrowe.