Wybuch II wojny światowej nie przebiegał tak, jak życzyłby sobie tego Benito Mussolini, rządzący wówczas Królestwem Włoskim. Choć duce liczył na wojnę i ekspansję swojego państwa, to jednak miało do tego dojść kilka lat później i w innych okolicznościach. Tak się jednak złożyło, że we wrześniu 1939 roku decyzja o rozpoczęciu wojny światowej nie należała do Mussoliniego, lecz do Hitlera.
Pakt stalowy i nonbelligeranza
22 maja 1939 roku Niemcy podpisały z Włochami tzw. pakt stalowy, zakładający szeroko pojętą przyjaźń oraz współpracę, także wojskową. Wraz z paktem antykominternowskim – do którego należała m.in. Japonia – tworzył on sojusz mający przeciwstawić się obowiązującemu wówczas porządkowi świata oraz doprowadzić do izolacji lub zniszczenia Związku Radzieckiego. Podejście Adolfa Hitlera do zawieranych przez niego umów było jednak bardzo elastyczne. 23 sierpnia 1939 roku Niemcy podpisały z ZSRR pakt Ribbentrop-Mołotow, który na pewien okres de facto zawiesił funkcjonowanie paktu antykominternowskiego. Wcześniejsze ustalenia z sojusznikami zostały po raz pierwszy tak wyraźnie naruszone. Ponadto, podpisując umowę z Włochami, Joachim von Ribbentrop zapewnił Galeazzo Ciano (szefa włoskiego MSZ) o tym, że Niemcy przez najbliższe trzy lata nie rozpoczną żadnej wojny. Ta deklaracja wpisywała się w zasadniczą koncepcję ekspansji Włochów, w rzeczywistości jednak nie miała nic wspólnego z faktami. Podpisując w maju umowę z Mussolinim, Hitler już planował agresję na Polskę. Do swoich najbliższych współpracowników powiedział wprost: „Tajemnica jest podstawowym warunkiem sukcesu. Włochy i Japonia nie zostaną wtajemniczone w to, jakie są nasze cele”.
Niemiecka agresja na Polskę we wrześniu 1939 roku okazała się zaskoczeniem dla Włochów oraz wydarzeniem, które było dla nich bardzo niekorzystne. Nie dość, że Niemcy zaatakowały kraj, z którym Włochy utrzymywały przyjacielskie stosunki, to jeszcze we współpracy ze Związkiem Radzieckim. Dlatego też Mussolini nie włączył się do konfliktu, deklarując stan „nieuczestniczenia w wojnie” (wł. nonbelligeranza). Podważała ona nie tylko ustalenia z sojusznikiem, była przede wszystkim przeszkodą na drodze do odbudowy włoskiego imperium, a taki cel przyświecał duce. Tyle że on – a to gwarantowali mu po drodze Niemcy – zakładał rozpoczęcie konfliktu dopiero w 1942 roku.
Największy błąd Mussoliniego?
Zwycięstwo Niemiec w wojnie z Polską a następnie ich udane uderzenie na Zachodzie – skierowane głównie przeciwko Francji – zmusiły Mussoliniego do działania. Duce dążył do stworzenia mocarstwa oraz pełnienia roli najważniejszego przywódcy w Europie. A tymczasem Włochy dość bezczynnie przyglądały się kampaniom Niemiec, dzięki którym „wodzem numer jeden” stawał się Hitler. Mussolini był zatem coraz bardziej niezadowolony. Nie chodziło wyłącznie o prestiż na forum międzynarodowym i polepszenie sytuacji strategicznej. Duce miał problemy z pogodzeniem swoich wygórowanych ambicji (i wybujałego ego!) z rozwojem wydarzeń. Najbliższym współpracownikom powiedział, że „neutralność zdegradowałaby Włochy na całe stulecie jako wielkie mocarstwo i na wieczność jako reżim faszystowski; Włochy stałyby się krajem klasy B”. Duce zdecydował się zatem na dołączenie do wojny Niemiec z Francją – oczywiście po stronie III Rzeszy. Co ciekawe, poparli go nawet król Wiktor Emmanuel III oraz szef Sztabu Głównego, marszałek Pietro Badoglio – wcześniej dość niechętni wobec ekspansywnych planów duce. 10 czerwca 1940 roku Włochy wypowiedziały wojnę Francji.
W ślad za tym armia włoska uderzyła na francuskie oddziały zajmujące pozycje w Alpach i… na tym się skończyło. Włosi nie zdołali pokonać słabszych sił francuskich, w dodatku przetrzebionych porażkami zadanymi im wcześniej przez Wehrmacht. Zaangażowanie się w wojnę – rozpoczętą przez Hitlera i prowadzoną według jego planu – okazało się dla Królestwa Włoskiego fatalne. Zamiast spodziewanego wzrostu prestiżu Włochy skompromitowały się nieudolnością na froncie, a duce podążał za sojusznikiem, coraz bardziej uzależniając się od decyzji podejmowanych przez Führera.
Swoim zwyczajem przyczyn niepowodzeń szukał gdzie indziej. Narzekał na naród włoski, winiąc go niepowodzenia polityczne i militarne. Pewnego razu powiedział do Ciano, prywatnie własnego zięcia: „Naród [włoski], który był zniewolony przez szesnaście wieków, nie może w ciągu kilku lat stać się narodem zdobywców”. Włosi faktycznie nie byli wówczas przygotowanie do walki, ale nie dlatego, że mieli problemy z przełamaniem mentalności przegranych.
W istocie zawiniła polityka Mussoliniego, który, pragnąc większej władzy, włączył się w konflikt, do którego jego kraj nie był jeszcze gotowy. Mozolne zwiększanie potencjału militarnego musiało trwać i kosztowało krocie. Co więcej, atak na Francję nie pozwalał na zrealizowanie zasadniczych celów ekspansji w basenie Morza Śródziemnego. Być może duce zyskałby więcej, gdyby – podobnie jak rządzący w Hiszpanii gen. Francisco Franco – odciął się od polityki Hitlera i zachował neutralność, przynajmniej w czerwcu 1940 roku. Podejmując decyzję o przejściu do ofensywy, w istocie zdecydował się na wojnę z całym sojuszem alianckim, co pociągało za sobą konfrontację z Wielką Brytanią w Afryce. I tam Włosi nie byli przygotowani do walki z dobrze uzbrojonym, liczebnym przeciwnikiem.
Opinię o tym, że dołączenie do wojny u boku Niemiec było największym błędem Mussoliniego, wyraził w swoich wspomnieniach z 1983 roku, wieloletni faszysta i inicjator obalenia duce w 1943 roku, Dino Grandi: „W ciągu jednego jedynego dnia przekreślił dobro, którego dokonał. W ciągu jednego jedynego dnia pchnął ojczyznę w najbardziej przepastną otchłań jej historii”.
I choć twierdzenie Grandiego o dobru wyrządzonym przez Mussoliniego przed 1940 rokiem jest bardzo dyskusyjne, to w jednym ma on słuszność – udział Włoch w II wojnie światowej przyniósł im serię niepowodzeń, upokorzeń oraz kosztował życie wielu włoskich żołnierzy i cywilów.
Bibliografia: Jerzy W. Borejsza, Mussolini był pierwszy…, Czytelnik, 1989.
Fotografia tytułowa: żołnierze z włoskiej Dywizji „Frecce Verdi” w 1939 roku. Źródło: NAC.
Marek Korczyk