Przedwojenne relacje Polski z sąsiadami były naznaczone licznymi nieporozumieniami i sporami granicznymi. W konsekwencji trudno mówić o wypracowaniu przyjacielskich stosunków z którymkolwiek, poza Rumunią, z krajów ościennych. Częścią winy za ten stan rzeczy można obarczyć polską dyplomację, choć nie należy zapominać, iż ówczesne relacje kształtowano inaczej niż współcześnie, a na stosunkach z sąsiadami cieniem kładły się często zadawnione spory.
Stosunki z Niemcami
Ze względu na złożoność przedwojennych stosunków polsko-niemieckich poświęcimy im odrębny materiał. W tym miejscu należy zasygnalizować, iż dynamika dwustronnych relacji zmieniała się w trakcie dwudziestu lat dzielących obie wojny światowe, będąc wypadkową tego, kto rządził w danym momencie i jakie było natężenie konfliktów terytorialnych oraz gospodarczych. Przez większość dwudziestolecia międzywojennego stosunki te znajdowały się na bardzo niskim poziomie. W pierwszej fazie bilateralne stosunki były naznaczone sporami granicznymi oraz przygotowaniami do plebiscytów, które miały zdecydować o przynależności Śląska, Warmii i Mazur. Następnie oba kraje weszły w fazę bezpardonowej wojny celnej, prowadząc otwarcie wrogą politykę gospodarczą. Chwilowe ocieplenie po dojściu do władzy nazistów i Adolfa Hitlera było podyktowane chęcią unormowania relacji gospodarczych (zakończenie wyniszczającej i nieopłacalnej wojny celnej) oraz budowy doraźnego sojuszu wymierzonego w Związek Radziecki. Wraz jednak z rozwojem III Rzeszy, wzrostem jej imperialnych ambicji oraz coraz dalej idącymi żądaniami względem Polski stosunki te znowu znalazły się w punkcie krytycznym. 1 września 1939 roku Niemcy zaatakowały Polskę, dając początek II wojnie światowej.
Wielu autorów uważa – prezentując wyczerpującą i pod wieloma względami przekonującą argumentację – iż w połowie lat trzydziestych Polska odrzuciła niemiecką propozycję antysowieckiego sojuszu. W latach 1934-1938 obie strony faktycznie prowadziły zakulisowe rokowania, jednak stopień ich zaawansowania i realność powodzenia wspólnych działań przeciwko ZSRR są trudne do oszacowania. Dość powiedzieć, iż władze polskie przez znaczną część tego czasu wciąż postrzegały Niemcy jako zagrożenie, a po remilitaryzacji Nadrenii miały proponować Francji wspólną operację zbrojną mającą na celu zahamowanie ekspansji III Rzeszy. To stawia pod znakiem zapytania szczerość intencji ewentualnych negocjatorów porozumiewających się w sprawie ataku na ZSRR. Niezależnie od tego dostrzec należy, iż w latach 1934-1938, a więc w pierwszym okresie rządów nazistów, wyraźnie widoczne było ocieplenie bilateralnych relacji, które obejmowało podpisanie paktu o nieagresji, porozumienia o mniejszościach narodowych czy wizyty wysokiego szczebla (minister spraw zagranicznych Józef Beck gościł w III Rzeszy, w 1938 roku odbyła się zorganizowana z dużą pompą wizyta premiera Rzeszy Hermanna Goeringa).
Stosunki z Czechosłowacją
Relacja z Czechosłowacją została naznaczona konfliktem granicznym obejmującym tereny Zaolzia, Spiszu i Orawy. Zajęcie Zaolzia jest zresztą uznawane za jeden z największych błędów przedwojennej polskiej dyplomacji. W latach 1918-1939 Polsce i Czechosłowacji nie udało się stworzyć przyjaznych relacji, mimo iż oba kraje były ze sobą silnie powiązane gospodarczo, społecznie, a częściowo także politycznie. A. Paczkowski określił ten stan mianem „chłodnego sąsiedztwa”. Doświadczenia okresu międzywojennego rzutowały na późniejsze próby normalizacji podjęte przez emigracyjne rządy obu krajów. Nieporozumienia na tle terytorialnym były jedną z przyczyn, dla których idea konfederacji obu państw rozważana w Londynie nigdy nie została zrealizowana.
W październiku i listopadzie 1918 roku polscy działacze polityczni ugruntowali władztwo polskie nad spornymi terenami Śląska Cieszyńskiego, powołując do życia Radę Narodową Księstwa Cieszyńskiego, a 15 grudnia tego samego roku Tymczasowy Rząd Krajowy Śląska Cieszyńskiego. Czeskie władze od początku odrzucały polskie roszczenia, choć 5 listopada 1918 roku Krajowa Rada Narodowa dla Śląska podpisała z Polakami porozumienie sankcjonujące doraźny podział na bazie narodowości zamieszkującej te tereny ludności. Czesi nie zamierzali jednak respektować porozumienia i od początku uważali, iż będą w stanie doprowadzić do korzystniejszego wyznaczenia linii demarkacyjnej. Korzystając z zaangażowania Polski w wojnę z bolszewikami, w styczniu 1919 roku czeska armia rozpoczęła kampanię militarną i dotarła do linii Wisły. Następnie, po interwencji mocarstw zachodnich, wycofała się za Olzę. Sporne tereny stały się przedmiotem prac Komisji Międzysojuszniczej oraz obrad konferencji ambasadorów w Spa w lipcu 1920 roku. Ostatecznie zostały podzielone przez mocarstwa zachodnie – Czechom przyznano większość terytoriów z 2/3 ludności (tzw. Zaolzie), Polakom zaledwie 1012 km kwadratowych (mniej niż 45% spornego terytorium) i 140 tys. ludności. Podobnie arbitralnie podzielono tereny Spiszu i Orawy, które były przedmiotem sporu polsko-słowackiego.
D. Kisielewicz, analizując stan relacji polsko-czechosłowackich w dwudziestoleciu międzywojennym, wskazuje, iż kolejne podpisywane umowy bilateralne (20 października 1921 roku w Warszawie podpisano umowę handlową; 6 listopada 1921 roku w Pradze podpisano umowę polityczną, która miała regulować problemy i dobrosąsiedzkie współżycie, ale nie została ratyfikowana) nie przynosiły przełomu: „W kwietniu 1925 r. obydwa państwa podpisały umowy: arbitrażową, gospodarczą i likwidacyjną, regulujące w szczególności sprawy mniejszości polskiej w Czechosłowacji i czeskiej w Polsce. Jednak zasadnicze sprzeczności we wzajemnych stosunkach nie zostały zlikwidowane. Polacy na Zaolziu, mimo że posiadali gwarancje rozwoju narodowego, czuli się dyskryminowani. Utrudniano im działalność polityczną, społeczną i kulturalną, zwłaszcza organizację szkolnictwa, szykanowano Polaków w pracy, utrudniano im poruszanie się w tzw. małym ruchu granicznym. Rozpoczął się proces czechizacji Polaków. Zaktywizowała się również antyczeska polityka polska na Śląsku Cieszyńskim”. Relacje społeczne nie zmieniły się znacząco w kolejnych latach. W ocenie prof. T. Kisielewskiego „czeskie władze wprowadziły silną antypolską politykę państwową. W 1930 roku liczba uczniów w szkołach polskich spadła o połowę, a także zmniejszył się odsetek Polaków w poszczególnych powiatach”.
W tym czasie na unormowanie stosunków polsko-czechosłowackich mocno naciskali Francuzi, którzy starali się zbudować antyniemiecki blok w Europie Środkowej. Bezskutecznie. Oba kraje, zamiast zjednoczyć się i stworzyć wspólny front, starały się na własną rękę zabiegać o przychylność Francji. Przez kilka lat w relacjach bilateralnych notowano impas. Stosunki były na tyle dobre, iż nie dochodziło do otwartych konfliktów i na tyle złe, iż nie było mowy o zbliżeniu. Pogorszenie relacji nastąpiło wraz z nominacją na stanowisko ministra spraw zagranicznych Józefa Becka w listopadzie 1932 roku. Beck nie tylko był wyraźnym przeciwnikiem ocieplenia stosunków z Czechosłowacją, ale sprzyjał też sojuszowi z Niemcami postrzeganymi przez Czechów jako realne zagrożenie. B. Szymankiewicz słusznie wskazuje: „Niewątpliwie postawa Becka była główną przyczyną załamania się stosunków polsko-czechosłowackich w latach 30., co zaprzepaściło szanse na zawiązanie jakiegokolwiek sojuszu. Podpisanie porozumienia wojskowego przed 1939 rokiem prawdopodobnie zapobiegłoby dezintegracji Czechosłowacji i klęsce Polski”. Ta ostatnia teza wydaje się nieco naciągana – trudno bowiem wyobrazić sobie podpisanie tego porozumienia i wdrożenie go w życie. Realność wspólnych działań zbrojnych przeciwko III Rzeszy także wydaje się mało prawdopodobna.
Gwoździem do trumny relacji polsko-czechosłowackich była sprawa Zaolzia. W połowie 1938 roku stało się oczywiste, iż Czechosłowacja może paść ofiarą agresji hitlerowskich Niemiec. Próby porozumienia się z Polską i budowy sojuszu polityczno-wojskowego skończyły się niepowodzeniem. We wrześniu 1938 roku Niemcy, Włochy, Wielka Brytania i Francja spotkały się na konferencji monachijskiej, w czasie której mocarstwa zachodnie usankcjonowały roszczenia terytorialne III Rzeszy względem Czechosłowacji, zgadzając się na aneksję Sudetów. Polska już następnego dnia (30 września 1938 roku) wystosowała ultimatum, domagając się przekazania Zaolzia. Czesi nie mieli wyjścia i zaakceptowali polskie warunki. 2 października polskie wojska zajęły sporne tereny, a 11 października prezydent Ignacy Mościcki wydał dekret o włączeniu Zaolzia do województwa śląskiego. Polska zadała Czechosłowacji druzgocący cios w plecy, stawiając się w oczach opinii publicznej i czeskich władz w jednym rzędzie z totalitarną III Rzeszą. W październiku i listopadzie doszło także do zmian granicznych w regionie Spiszu i Orawy. 30 listopada 1938 roku Polska podpisała ze Słowacją porozumienie w sprawie rozgraniczenia, przejmując m.in. część Jaworzyny Tatrzańskiej.
Ostatnim akcentem dwustronnych relacji była czeska migracja do Polski. Wielu żołnierzy, szczególnie lotników, przedostało się do Polski, bo kontynuować walkę przeciwko hitlerowskim Niemcom. Bodaj najciekawszym i najbardziej znanym przykładem jest Josef Frantisek, który w czasie Wojny Obronnej 1939 roku służył w jednej z jednostek szkolnych, po upadku Polski przedostał się do Francji, a później do Wielkiej Brytanii, gdzie latał w legendarnym polskim 303. Dywizjonie Myśliwskim.
Stosunki ze Związkiem Radzieckim
Zakończenie I wojny światowej przyniosło Polsce nie tylko niepodległość, ale i konieczność ponownej walki o pełną suwerenność. Bolszewicy, którzy obalili władzę carską marzyli o eksportowaniu komunistycznej rewolucji na zachód. Jednym z pierwszych celów ich ekspansji miała być Polska. Stąd też stosunki II RP z bolszewicką Rosją, a następnie Związkiem Radzieckim (od jego powstania w 1922 roku) od początku były naznaczone trwającym konfliktem zbrojnym i próbami radzieckiej ekspansji terytorialnej. Bolszewiccy rewolucjoniści upatrywali w agresji na Polskę szans eksportu komunizmu na Zachód. Po początkowych sukcesach Armia Czerwona została jednak odparta, a momentem zwrotnym w wojnie była bitwa warszawska w sierpniu 1920 roku. Polacy przeszli do udanej kontrofensywy, wypierając przeciwnika ze swojego terytorium.
Wojna polsko-bolszewicka została zakończona układem pokojowym z Rygi (18 marca 1921 roku), który zasadniczo ukształtował przebieg granicy na okres dwudziestolecia międzywojennego zgodnej w większości z granicą sprzed II rozbioru, z pozostawieniem części Wołynia po stronie polskiej. Polska miała otrzymać odszkodowanie za straty wojenne, Rosja zobowiązała się także do zwrotu zagrabionego mienia. W praktyce gwarantowanych traktatem kwot nigdy Polsce nie wypłacono.
Granica na wschodzie była zresztą jedną z głównych osi sporu między kluczowymi polskimi politykami dwudziestolecia międzywojennego – Józefem Piłsudskim i Romanem Dmowskim. Ten pierwszy opowiadał się za federalistyczną wizją, w której między Polską a ZSRR miałyby powstać niezależne państwa stanowiące naturalną barierę oddzielającą oba kraje. Dmowski opowiadał się za koncepcją inkorporacyjną, postulując wcielanie terytoriów wschodnich bezpośrednio do Rzeczpospolitej. Traktat ryski, a następnie powstanie Związku Radzieckiego w 1922 roku przekreśliło szanse na realizację idei federacyjnej. W polskiej polityce pojawiło się pojęcie strategii prometejskiej, która miała doprowadzić do wzmocnienia nastrojów separatystycznych wśród narodów wchodzących w skład ZSRR, a na dłuższą metę do ich oderwania. Identyczną politykę, tyle że wymierzoną we wschodnie ziemie II RP (tereny białoruskie i ukraińskie) prowadzili Sowieci. Na Kresach dochodziło także do licznych przypadków dywersji inspirowanej przez Sowietów. Na ziemiach radzieckich prowadzono z kolei politykę antypolską i rusyfikacyjną.
Lata dwudzieste przyniosły pewną stabilizację relacji polsko-radzieckich. Wynikało to ze skoncentrowania obu państw na innych kwestiach, w tym rozwoju gospodarczym, oraz próbach uregulowania stosunków z europejskimi potęgami. Sowieci konsekwentnie dążyli do rozbijania jakichkolwiek przejawów jedności państw Europy Środkowej. Stąd też nie chcieli zgodzić się na podpisanie zbiorowych układów gwarancyjnych, preferując załatwianie spraw dwustronnie. Pozwalało im to zachować uprzywilejowany status i przemawiać z pozycji siły. Od 1925 roku ZSRR konsekwentnie odrzucał propozycje podpisania paktu o nieagresji i objęcia nim innych krajów regionu.
Przełomowe w tym względzie było podpisanie tzw. układu moskiewskiego (nazywanego popularnie protokołem Litwinowa, od nazwiska ówczesnego komisarza ds. zagranicznych ZSRR, Maksima Litwinowa) 9 lutego 1929 roku. Sygnatariuszami układu były ZSRR, Polska, Rumunia, Estonia i Łotwa. Traktat miał charakter zbiorowego układu o nieagresji. Został następnie uzupełniony porozumieniami dwustronnymi, w tym polsko-radzieckim układem o nieagresji z 25 lipca 1932 roku, który ze strony polskiej podpisał poseł w Moskwie Stanisław Patek. Dokument ratyfikowano w tym samym roku.
W lutym 1934 roku min. Józef Beck gościł w Moskwie, gdzie dyskutowano przedłużenie polsko-radzieckiego paktu o nieagresji. W kwietniu podniesiono rangę przedstawicielstw dyplomatycznych obu krajów z poselstw do ambasad. 5 maja tego samego roku obie strony przedłużyły pakt o nieagresji o 10 lat, do 31 grudnia 1945 roku. Teoretycznie miał on zapewnić Polsce bezpieczeństwo ze strony wzmacniającego się i wykazującego imperialne ambicje Związku Radzieckiego. W praktyce obowiązywał on pięć lat, do momentu podpisania niemiecko-radzieckiego porozumienia znanego jako pakt Ribbentrop-Mołotow. Wcześniej, 26 listopada 1938 roku, po zakończeniu konferencji monachijskiej, Polska i ZSRR wydały wspólny komunikat, w którym potwierdzały przywiązanie do dotychczasowych porozumień. Nie miał on jednak większego znaczenia z punktu widzenia polityki zagranicznej oraz kształtowania bilateralnych relacji. 19 lutego 1939 roku oba kraje podpisały układ handlowy, ratyfikowany następnie w maju, ale i ten – pozornie przyjazny gest – nie zmienił już kursu radzieckiej polityki zagranicznej nastawionej na porozumienie z Niemcami. Warto jeszcze odnotować, iż Polska, mimo propozycji wysuwanych przez dyplomatów III Rzeszy, nie zgodziła się na dołączenie do wymierzonego w ZSRR paktu antykominternowskiego.
Mimo ocieplenia relacji polsko-radzieckich, okres lat trzydziestych był naznaczony także konfliktami. Polityka radziecka względem ludności polskiej była wroga, a w wielu wypadkach zbrodnicza. W latach 1937-1938 NKWD przeprowadziło tzw. akcję polską, w ramach której dokonano czystki narodowościowej. Według szacunków zamordowanych mogło zostać ponad 110 tys. osób pochodzenia polskiego, ponad 100 tys. wywieziono na wschód i osadzono w łagrach, z czego znaczna część zmarła na skutek celowych działań sowieckich lub warunków w obozach pracy. Operacja była częścią działań radzieckiego aparatu represji w okresie tzw. „wielkiego terroru”. Czystki objęły także członków Komunistycznej Partii Polski, która w sierpniu 1938 roku została rozwiązana. Zwieńczeniem agresywnej polityki ZSRR była napaść na Polskę 17 września 1939 roku oraz późniejsza brutalna okupacja.
Stosunki z Litwą
Właściwie przez większość okresu dwudziestolecia międzywojennego stosunki II RP z Litwą były złe, żeby nie powiedzieć wrogie. Cieniem na relacji kładła się sprawa Wileńszczyzny, inkorporowanej do Polski w 1922 roku. Spór o ziemie wokół Wilna trwał od momentu zakończenia I wojny światowej. Oba kraje miały swoje racje. Litwini odwoływali się do spuścizny historycznej – w przeszłości Wilno było jednym z głównych ośrodków litewskiej państwowości. Polacy z kolei odnosili się do czynnika narodowościowego, wskazując, iż Wileńszczyzna była zamieszkała głównie przez osoby pochodzenia polskiego i posługujące się polskim językiem.
Wskazana wcześniej idea federacyjna pojawiająca się w polskiej myśli politycznej doskonale wpisywała się w politykę względem Litwy, której suwerenności w pełni nie szanowano. W kwietniu 1919 roku polskie wojska zajęły Wilno, a Piłsudski wydał manifest „Do mieszkańców byłego Wielkiego Księstwa Litewskiego”. Dokument nie spotkał się z przychylnością Litwinów, którzy upatrywali w nim próby odebrania im suwerenności. Polakom nie sprzyjała też międzynarodowa opinia publiczna. Ciekawie zresztą ujmuje to M. Wołos, wskazując na brak zrozumienia oraz interesu we wsparciu Polski po stronie Wielkiej Brytanii czy Francji: „Z punktu widzenia mocarstw zachodnich jakakolwiek próba poszerzenia stanu posiadania poza teren ‘etnicznie polski’ – jak wówczas mówiono, nie zadając sobie najczęściej zresztą trudu znalezienia precyzyjnej definicji tego pojęcia – groziła konfliktem z przyszłą niebolszewicką Rosją, w której powstanie głęboko wierzono. Stąd był już tylko krok do oskarżeń kierowanych pod adresem Warszawy o polski imperializm i brak poczucia rzeczywistości”.
Między obydwoma krajami narastał brak zaufania, który znalazł ujście w przychylnej postawie litewskiego rządu (zarządzającego krajem z Kowna) względem Rosji w czasie wojny polsko-bolszewickiej. Po odparciu inwazji Armii Czerwonej Polacy jedynie sugerowali, iż są gotowi do porozumienia w Litwinami. Prowadzone w Suwałkach pertraktacje (wrzesień 1920 roku) miały umożliwić wyznaczenie nowego rozgraniczenia i pozostawienie Wilna po stronie litewskiej. Tyle że w nocy z 8 na 9 października 1920 roku gen. Lucjan Żeligowski wraz z podległymi mu oddziałami dokonał rzekomego „buntu”, wkroczył na Wileńszczyznę i proklamował tam utworzenie Litwy Środkowej. W rzeczywistości działał na rozkaz Piłsudskiego.
Jego akcja dowodziła braku wiarygodności strony polskiej, skrytykowanej zresztą na forum międzynarodowym. W styczniu 1922 roku na Wileńszczyźnie przeprowadzono wybory parlamentarne. Marionetkowy Sejm Wileński, po ukonstytuowaniu, zdecydował się na przegłosowanie aktu dołączenia do II RP, co stało się faktem 22 kwietnia 1922 roku. Władze kowieńskie nigdy nie uznały aktu inkorporacji, konsekwentnie uważając, iż Wileńszczyzna znajduje się pod okupacją Polski. Jednocześnie, co tylko zaogniało spór i uniemożliwiało normalizację stosunków, na terenach znajdujących się pod ich jurysdykcją, gdzie przecież także mieszkało sporo Polaków, prowadziły intensywną lituanizację oraz stosowały represje względem mniejszości polskiej, w tym aresztowania. Po polskiej stronie także prowadzono akcje polonizacyjne. Widocznym znakiem otwartej wrogości było niemal całkowite zamknięcie granicy oraz wykasowanie linii kolejowej łączącej oba kraje.
Taki stan utrzymał się przez 15 lat! Oba kraje uregulowały w tym czasie swoje stosunki z ZSRR, choć w przypadku Litwy można mówić o sojuszu wymierzonym bezpośrednio w Polskę, postrzeganą w Kownie jako podstawowe zagrożenie dla suwerenności. Prof. P. Łossowski napisał o relacjach polsko-litewskich z tego okresu: „Należy sprowadzić je do wzajemnego szkodzenia sobie we wszystkich dziedzinach i na wszelkie możliwe sposoby, do prowadzenia chronicznej wojny podjazdowej […] Stronie polskiej chodziło o złamanie oporu Litwy i zmuszenie jej do uregulowania wzajemnych stosunków”.
Od 1926 roku w obydwu krajach notowano wzrost autorytaryzmu. W 1927 roku na Litwie doszło do próby zamachu stanu (przeciwko prezydentowi, w rzeczywistości sprawującemu władzę dyktatorską, Antanasowi Smetonie), który ze względu na zaangażowanie Polaków posłużył Kownu do zaostrzenia antypolskiej retoryki i zwiększenia represji. Polska konsekwentnie dążyła do rozwiązania problemu, także na arenie międzynarodowej. Nie udało się jej jednak uzyskać poparcia europejskich mocarstw oraz przyciągnąć odpowiedniego zainteresowania w Lidze Narodów. Połowicznym sukcesem była wymiana Piłsudskiego z premierem Augustinasem Voldemarasem w czasie konferencji Rady Ligi Narodów w Genewie w grudniu 1927 roku. Piłsudski, w odpowiedzi na oskarżenia pod adresem Polski, zmusił Voldemarasa do zajęcia jasnego stanowiska – miał odpowiedzieć, czy między obydwoma krajami panuje stan pokoju, czy też Litwa chce wojny. Premier Litwy, skonfrontowany z rzeczywistością w obecności świadków, zadeklarował wolę pokoju.
Przełom nastąpił w marcu 1938 roku. Był to czas wzmożonych napięć w Europie związanych z Anschlussem Austrii przez III Rzeszę. 11 marca 1938 roku polski żołnierz Stanisław Serafin został, prawdopodobnie w wyniku omyłkowego przekroczenia granicy, zastrzelony przez Litwinów. To skłoniło władze polskie do wystosowania jednoznacznego ultimatum. Dokument przekazano władzom w Kownie 17 marca. Zawierał on 48-godzinny czas na udzielenie odpowiedzi w sprawie propozycji uregulowania dwustronnych relacji. W wielu polskich miastach zorganizowano masowe manifestacje, w których podnoszono hasła: „Wodzu, prowadź nas na Kowno”, a na Wileńszczyźnie zaczęły się gromadzić postawione w stan gotowości polskie wojska. W takiej atmosferze władze litewskie postanowiły przyjąć warunki ultimatum i nie ryzykować wybuchu otwartego konfliktu. Litewski parlament, mimo niechęci, zdecydował 19 marca 1938 roku o nawiązaniu stosunków dyplomatycznych z Polską. Jeszcze tego samego dnia wymieniono noty dyplomatyczne, a w kolejnych miesiącach sygnowano szereg porozumień obejmujących sprawy gospodarcze, transportu i łączności. Mimo że Litwa wciąż nie pogodziła się z utratą Wilna, relacje obu krajów zaczęły układać się bardzo dobrze. Co ciekawe, w maju 1939 roku w Warszawie gościł dowódca litewskiej armii gen. Statys Raštikis, co jeszcze dwa lata wcześniej byłoby absolutnie nie do pomyślenia.
Litwa upatrywała w ociepleniu stosunków z Polską szansy na odwrócenie niekorzystnego układu sił. Na przełomie 1938 i 1939 roku Niemcy zaczęli bowiem podnosić kwestię oderwania od Kowna Kłajpedy, a ostatecznie zajęli to terytorium w marcu 1939 roku. Polakom i Litwinom zabrakło czasu, by poprawę relacji przekuć w realny sojusz o charakterze polityczno-wojskowym. Znamienny jest jednak fakt, że mimo wzajemnych animozji i słusznych pod wieloma względami pretensji do strony polskiej, Litwa zachowała neutralność w momencie agresji niemieckiej i sowieckiej na Polskę, dochowując tym samym wierności porozumieniom i opierając się pokusie dokonania rozbioru Polski i odzyskania Wileńszczyzny.
Stosunki z Rumunią
Ze wszystkich sąsiadów najlepsze stosunki Polska utrzymywała z Rumunią. Oba kraje prowadziły stosunkowo zbliżoną politykę zagraniczną i pozycjonowały się w podobny sposób w Europie Środkowej. Nie dzielił ich także żaden spór graniczny ani poważny kryzys dyplomatyczny.
3 marca 1921 roku oba kraje podpisały układ sojuszniczy wymierzony w Rosję, gwarantujący z jednej strony nienaruszalność granic, z drugiej obietnicę pomocy na wypadek konfliktu z Rosją. Następnie 26 marca 1926 roku w Bukareszcie sygnowano porozumienie o pomocy na wypadek agresji zbrojnej przeciwko któremukolwiek krajów. Dopełnieniem układów sojuszniczych było niemal identyczne w treści porozumienie z 15 stycznia 1931 roku, podpisane tym razem w Genewie. Zostało ono zawarte na pięć lat, przy czym w przypadku braku jego wypowiedzenia przedłużało się automatycznie na kolejny pięcioletni okres, co miało miejsce w 1936 roku.
Rumunia była także częścią koncepcji stworzenia unii polityczno-wojskowej państw Europy Środkowo-Wschodniej, która miałoby stać się nową ententą (tzw. mała ententa). Mimo ambitnych planów i aktywnego wsparcia ze strony Francji, koncepcja nigdy nie została zrealizowana. Dużo wino za ten stan rzeczy ponosiła polska dyplomacja, która traktowała Rumunię „z góry”, co uniemożliwiało wypracowanie partnerskiej relacji. A. J. Prażmowska dobrze oddała to przy podsumowaniu wyników konferencji monachijskiej w 1938 roku: „[Min. Józef] Beck w dalszym ciągu wierzył, że Polska posiada w tej części Europy znaczenie, które zmotywuje rządy Węgier i Rumunii do podporządkowania się polskiemu przewodnictwu i usunie niemieckie zastrzeżenia dla planów Warszawy”. Takie podejście nie było zachęcające dla państw, którym szykowano rolę pomocników, a nie równorzędnych partnerów. W kluczowym dla pozycjonowania się Polski tuż przed wojną expose min. Becka z 5 maja 1939 roku zabrakło jakiegokolwiek odwołania do Rumunii i łączącego oba kraje sojuszu. Ten drobny szczegół pokazuje, iż przymierze z Rumunią nigdy nie było w II RP traktowane na tyle poważnie, by było brane pod uwagę jako realne zabezpieczenie przed agresją hitlerowskich Niemiec.
O dobrych relacjach obu krajów w analizowanym okresie świadczyła natomiast duża intensywność kontaktów dyplomatycznych oraz wizyt wysokiego szczebla. We wrześniu 1922 roku Piłsudski gościł w Bukareszcie. Stolicę Rumunii odwiedził zresztą jeszcze w 1928 roku. Z kolei w czerwcu 1923 roku do Warszawy przyjechał król Ferdynand I z małżonką. W latach trzydziestych także notowano sporo kontaktów. W sierpniu 1931 roku i czerwcu 1933 roku do Warszawy przyjechał książę Michał pełniący funkcję Generalnego Inspektora Sił Zbrojnych, w latach 1935-1939 wielokrotnie spotykali się ministrowie spraw zagranicznych. Z wielką pompą celebrowano w Polsce wizytę króla Karola II w czerwcu 1937 roku.
W latach 1934-1936 notowano czasowy kryzys w relacjach polsko-rumuńskich. Był on efektem reorientacji rumuńskiej polityki zagranicznej pod rządami ministra spraw zagranicznych Nicolae Titulescu, który dążył do zbliżenia z ZSRR. Jego odwołanie umożliwiło powrót do bardzo dobrych relacji. Wcześniej jednak doszło do wielu werbalnych przepychanek, a stronę polską – po części słusznie – oskarżano o mieszanie się w sprawy Rumunii. Co ciekawe, w 1932 roku to właśnie Polska była orędownikiem unormowania relacji radziecko-rumuńskich (na których cieniem kładł się spór o Besarabię) w formie dwustronnego układu o nieagresji, na wzór układu podpisanego przez Polskę.
Ustąpienie Titulescu i mianowanie ministrem Victora Antonescu pozwoliło na restart stosunków. Nowy szef rumuńskiej dyplomacji szybko złożył wizytę w Warszawie (listopad 1936), a już w kwietniu 1937 roku min. Beck udał się do Bukaresztu. 1 maja 1938 roku podniesiono rangę przedstawicielstw dyplomatycznych obu krajów do stopnia ambasad.
Wraz z rozwojem relacji politycznych notowano także ożywienie relacji handlowych. Ich przykładem może być współpraca sektora zbrojeniowego, w tym wymiana technologii lotniczych. Jak pisze dr. M. Niestrawski, w 1936 roku Rumunia zakupiła od Polski licencję na budowę samolotu P.24. Inwestycje w sojusz z Rumunią, nawet jeśli Polska straciła szanse na jego zacieśnienie, zwróciły się z nawiązką w 1939 roku, gdy rumuńskie władze zgodziły się na transfer dziesiątek tysięcy polskich żołnierzy (Rumuni przymykali oko na dalszą podróż Polaków do Francji) i zachowały przychylną Polsce neutralność mimo nacisków ze strony Niemiec.
Zdjęcie tytułowe: Wizyta oficjalna króla Rumunii Karola II i rumuńskiego następcy tronu księcia Michała w Polsce, 1937 rok. Źródło zdjęcia: NAC.