Lao Che „Stare Miasto”

Stare Miasto, Stare Miasto,
Wiernie Ciebie będziem strzec,
Mamy rozkaz Cię utrzymać,
Albo w gruzach twoich lec:

Witamy w krainie,
W której Fryco ginie.

Stare Miasto, Stare Miasto,
Wiernie Ciebie będziem strzec,
Mamy rozkaz Cię utrzymać,
Albo w gruzach twoich lec:

Halinka – sanitariuszka,
Jaka gitara dziewuszka

Stare Miasto, Stare Miasto,
Wiernie Ciebie będziem strzec,
Mamy rozkaz Cię utrzymać,
Albo w gruzach twoich lec:

Trumna tu luksus
Zupa na gwoździu też luksus

Stare Miasto, Stare Miasto,
nanananana…
Mamy rozkaz cię utrzymać,
albo nanananana…

Wiara się rozkrochmala,
Wilczur się oźlił i piekło podpala

Stare Miasto, Stare Miasto,
Już nie będziem Ciebie strzec,
Szwaba prać by trza po mordzie,
A poparzone witki dwie:

Czy tu się głowy ścina?
Tak, tu się głowy ścina!

Stare Miasto, Stare Miasto,
Już nie będziem Ciebie strzec,
Szwaba prać by trza po mordzie,
A poparzone witki dwie:

Czy w nocy dobrze śpicie?
Czy śmierci się boicie?

Zuchwało śpiewa nam tu ten,
ciśnięty w mrok granatów pęk!

Jest 100 tysięcy dusz,
A jedna ledwie rura,
Żołnierze wychodzą,
Cywilom i rannym się nie uda.

Jest jeden wielbłąd,
Do jednej igły ucha,
Nieliczni zbawieni,
Licznych Bóg nie słucha!
[Nie słucha, nie słucha, nie!]

Dostępu do włazu my żądamy!


Przyznam się szczerze, iż pomimo mojego początkowo niezbyt przychylnego stosunku do twórczości zespołu Lao Che, „Stare Miasto” przypadło mi do gustu. Jest to zapewne kwestia wpadającego w ucho motywu przewodniego, który stanowią sparafrazowane słowa utworu „Morze, nasze morze”, można rzec hymnu Marynarki Wojennej. Opowieść o walkach na Starym Mieście to pieśń pełna pasji i ekspresji, o mocnym wyrazie i bardzo dobrze brzmiących instrumentach. Głos wokalisty może się podobać, a całość robi pozytywne wrażenie. Mój zachwyt jest umiarkowany, bowiem nie wpadłem w amok i nie zacząłem słuchać „Starego Miasta” w kółko, bez przerwy, przez co najmniej 24 godziny. Nie, ale w tym wypadku mój poziom estetyki nie został naruszony, a ja miałem ochotę wysłuchać „powstańczej” grupy do końca. Na koniec naszła mnie refleksja dotycząca całego albumu „Powstanie Warszawskie”, która zakończyła się optymistyczną konkluzją: „Cholera, coś w tym wszystkim musi być, oni naprawdę są dobrzy”. I z tym, jakże miłym akcentem, „Stare Miasto” zostawiam w spokoju, pędząc w stronę Kaczmarskiego.


Okiem Polonisty: Niespecjalnie podoba mi się ten tekst. Dwa poprzednie były zdecydowanie lepsze. Według mnie decyduje o tym głównie warstwa językowa. Ten niby-refren parafrazujący znaną marynarską piosenkę jeszcze jest do przyjęcia. Natomiast to „co w środku” wygląda, jakby było na przyczepkę. Na zasadzie: powiem byle co, byle nawiązać do powstania i będzie dobrze. W tym wypadku zupełnie nie sprawdziła się zasada łączenia tradycji z nowoczesnością. To „nanana” wygląda tak jak gdyby ktoś zapomniał słów i wstawił w to miejsce, co mu pasowało. Chwała autorom, że chcieli jakoś nadrobić braki biblijnymi nawiązaniami, ale to też nie uratowało sytuacji. Stwierdzenie „Bóg nie słucha” kojarzy mi się z „Romantycznością”, ale nie romantyzmem.